Jest źle. Jako bujdę na resorach traktować należy zapewnienia polityków, którzy twierdzą, że wszelkiej maści tarcze uchroniły polskie przedsiębiorstwa przed skutkami kryzysu. Krajowe firmy padają jak muchy. Liczby nie kłamią.

Mart Production/Pexels

Nie da się ukryć, że polskie firmy – ze szczególnym uwzględnieniem podmiotów sektora MŚP – cierpią. Podstawowym problemem dla wielu z nich są absurdalnie wysokie koszty prowadzenia działalności gospodarczej, do których (jako pochodną inflacji) zaliczyć należy także rosnącą presję na wzrost wynagrodzeń. Dzisiejsza trudna sytuacja to wypadkowa wojny na Ukrainie – ze wszystkimi jej ekonomicznymi następstwami, skutków ekonomicznych pandemii koronawirusa, zawirowań cenowych na rynkach energii oraz szalejącej inflacji. Za ostatni czynnik pretensje można mieć także do rządzących, którzy w zasadzie nie zrobili nic, aby inflacji przeciwdziałać. Do takich instrumentów nie można zaliczyć bowiem tarczy antyinflacyjnej, której zadaniem jest wyłącznie odwlekanie nieuniknionego. Nie pomógł – bo niby jak miał to zrobić – także Polski Ład, którego łatanie będzie trwać latami. Te wszystkie elementy składają się w jedną mozaikę z wielką dziurą po środku, do której wpadają, jedno po drugim, polskie przedsiębiorstwa.

Liczby nie kłamią

Rząd chwali się wzrostem liczby zakładanych działalności gospodarczych. Wskaźnik ten drgnął wreszcie po trudnym okresie szoku wywołanego pierwszymi harcami pandemii. To fakt. Szkoda tylko, że politycy nie chcą powiedzieć nam całej prawdy. A jest ona taka, że w okresie od stycznia do października ubiegłego do rejestru CEIDG wpłynęło o 17,1 proc. więcej wniosków dotyczących zamknięcia firm niż w analogicznym okresie roku 2021. Mało? Zatem proszę: w tym samym okresie do tego samego rejestru wpłynęło 278,1 tys. wniosków o zawieszenie jednoosobowej działalności gospodarczej – o 31,1 proc. więcej niż w analogicznym okresie roku 2021. Przypomnijmy tylko, że w Polsce funkcjonuje dziś około 2,6 mln firm. Odsetek policzyć może sobie każdy. To jednak nie koniec.

Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że tylko w pierwszym półroczu ubiegłego roku suma zlikwidowanych i zawieszonych działalności gospodarczych przewyższała liczbę nowych firm o 80 tys. O całe 80 tysięcy! To przepaść. W ubiegłym roku, jak podaje COIG, ogłoszono także rozpoczęcie postępowania o rozwiązanie bez przeprowadzania postępowania likwidacyjnego w stosunku do 18 547 podmiotów zarejestrowanych w KRS. Gorzej było tylko 13 lat temu, kiedy to postępowanie rozpoczęto względem 19 510 podmiotów.

Rośnie także zadłużenie polskich przedsiębiorstw. Dane prezentowane przez Krajowy Rejestr Długów są zatrważające. W połowie ubiegłego roku zadłużenie polskich firm wynosiło 9,2 mld złotych, z czego aż 4,6 mld złotych przypadało na jednoosobowe działalności gospodarcze, czyli firmy, które – co do zasady – generują znacznie niższy przychód aniżeli większe podmioty. Średnie zadłużenie jednoosobowej działalności gospodarczej, według danych KRD, wyniosło w pierwszym półroczu 2022 r. 26 tys. złotych. Sporo, wiedząc że spółki zadłużone było średnio na 45 tys. złotych. Efekty są, jakie są – w ubiegłym roku co szósty mikroprzedsiębiorca zawiesił działalność gospodarczą.

Na firmy sektora MŚP należy tymczasem chuchać i dmuchać. Stanowią one bowiem przeszło 98 proc. przedsiębiorstw działających w Polsce, a każde zachwianie stabilności finansowej tej grupy szybko znajduje odzwierciedlenie we wskaźnikach gospodarczych.

Idzie ku lepszemu?

A skąd. W każdym razie nikt, kto z całą pewnością publicznie twierdzi, że przedsiębiorstwa wychodzą na prostą, nie może mieć pewności odnośnie do stawianych przez siebie tez. Przedsiębiorcy wciąż czekają na pakiet regulacji, które nieco poluzowałby śrubę, która dziś zdecydowanie za mocno trzyma firmy w blokach.

Polsce potrzebne są inwestycje – broń Boże kolejne programy o charakterze redystrybucyjnym – a do ich przeprowadzenia potrzebny jest kapitał, którego dziś firmy nie mają. No bo i skąd mają mieć? Polski system podatkowy uchodzi za jeden z najbardziej niekorzystnych w OECD. Znikąd nie słychać jednak głosów – a już na pewno nie ze strony decydentów – które postulowałyby obniżenie składek czy zniwelowanie choćby części obciążeń, które lecą do bezdennej kieszeni ZUS-u.

Władze wciąż wychodzą z założenia, że jeśli firmy obciąży się podatkami to w budżecie wyląduje więcej żywej gotówki. Nic bardziej mylnego. Jeśli chcemy rzeczywiście uczynić Polskę krajem dobrobytu musimy pozwolić firmom rozwinąć skrzydła, a aby tak się stało zdjąć z nich należy jarzmo składkowego kagańca. Przedsiębiorcy nie chcą już składać się na wszystko i na wszystkich, bo czują, że ich ciężko zarobione pieniądze są trwonione na polityczne dyrdymały.

 

Poprzedni artykułFundacje rodzinne z niższym podatkiem?
Następny artykułBiznes dla Polski, Polska dla biznesu