Polityka energetyczna w Europie aktualnie wygląda tak, że ktoś popełnił błąd, ale ktoś inny za niego płaci. Mowa oczywiście o niemieckiej polityce energetycznej uzależniającej Stary Kontynent od rosyjskiego gazu. Eurokraci – z Angelą Merkel na czele – zawinili nie ponosząc przy tym żadnych konsekwencji, w przeciwieństwie do zwykłych obywateli.

Tamara66/Pixabay

Operatorzy francuskiej firmy materiałowej Saint-Gobain w alpejskim miasteczku Chambéry pracują w polarowych ubraniach, ponieważ w hali produkcyjnej temperatura wynosi 8 stopni Celsjusza zamiast zwykłych 15. Powód? Konieczność oszczędzania gazu w obliczu rosnących rachunków. Francuski producent Renault skraca czas „lakierowania na gorąco”, by zmniejszyć zapotrzebowanie na energię o 40 proc. Farmaceutyczny gigant Bayer ogłosił w 2019 r. plany przekształcenia całej swojej działalności na korzystanie z energii odnawialnej. Teraz –„na wszelki wypadek”, postanowił powrócić do tradycyjnych źródeł energii, a fabryka Volkswagena w Wolfsburgu (największa fabryka w firmie) będzie spalać węgiel przez następne dwie zimy. Czy Europa może być konkurencyjna bez taniej energii? Czy może – jak kilka tygodni temu ostrzegał premier Belgii Alexander De Croo – grozi nam ogromna deindustrializacja Starego Kontynentu.

Droga europejska energia

Tysiące ludzi żyje w przekonaniu, że unijna gospodarka jest niekonkurencyjna, a obecny kryzys energetyczny tylko pogorszy sytuację. Trudno się dziwić tym pesymistycznym nastrojom. W ostatniej dekadzie (do 2020 r.) według Międzynarodowej Agencji Energii (IEA) europejski gaz był trzykrotnie droższy od amerykańskiego. Teraz różnica jest 10 razy większa, ponieważ Rosja zamknęła swoje gazociągi. Przemysł europejski zatrudnia około 35 milionów pracowników. To około 15 proc. ludności czynnej zawodowo. Firma konsultingowa Rhodium, cytowana przez „Financial Times” szacuje, że tylko pięć sektorów odpowiada za 81 proc. zapotrzebowania na gaz w Europie. Mowa tutaj o chemii i obróbce materiałów podstawowych (stal i żelazo), minerałów niemetalicznych (cement i szkło), rafinacji i koksowaniu (przetwarzaniu ciężkich pozostałości naftowych na koks) oraz przemyśle poligraficznym i papierniczym.

Oczywiście ktoś popełnił błąd i ktoś powinien za to zapłacić. „Niemcy od wielu lat wykorzystywali tani rosyjski gaz jako czynnik zwiększający konkurencyjność w swojej produkcji przemysłowej i eksporcie” – mówi José García Montalvo, profesor ekonomii na Uniwersytecie Pompeu Fabra w Barcelonie (UPF). Ale nikt nie ma wątpliwości, że niemiecki rząd ochroni sektor, który zatrudnia (dane Goldman Sachs) milion osób. Hiszpania, w przeciwieństwie do Niemiec, zamknęła swoje kopalnie węgla stawiając na OZE. Ponadto jest właścicielem jednej trzeciej całej infrastruktury regazyfikacji w Unii Europejskiej oraz dwóch gazociągów (z Algierią). A gdyby udało się zrezygnować z marginalistycznego systemu ustalania cen OZE i energii jądrowej „cena energii elektrycznej byłaby niesłychanie tańsza” – uważa Carlos Martín, szef gabinetu ekonomicznego konfederacji hiszpańskich związków zawodowych. Jego zdaniem jest to szansa na przyciągnięcie produkcji przemysłowej do Hiszpanii. W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy 2022 r. Hiszpania była trzecim co do wielkości eksporterem energii w Europie (Rystad Energy Research) – za Szwecją i Niemcami. Problem jednak w tym, że gdy Volkswagen zaczął poważnie rozważać możliwość przeniesienia części produkcji na południe Starego Kontynentu to Niemcy zadrżały. W odpowiedzi rząd Olafa Scholza stworzył program pomocy publicznej w wysokości 265 miliardów euro, co zdaniem Carlosa Martína „zniekształca konkurencję na rynku wewnętrznym”.

Powrót interwencjonizmu?

Oczywiście dobrobyt Niemiec nie pochodzi z gazu ziemnego, ale z silnego systemu uniwersyteckiego, dużych ośrodków badawczych, jak również wsparcia gospodarki przez państwo (mimo iż wydawać by się mogło, że Niemcy są zwolennikami prorynkowego podejścia do gospodarki). Kolejne kryzysy, których doświadczyła Europa (finansowy, migracyjny, wywołany pandemią oraz wojną na Ukrainie) zmieniły podejście wielu Europejczyków do relacji państwo- gospodarka. „Będziemy świadkami coraz większego interwencjonizmu. Państwo musi ingerować w gospodarkę w warunkach zagrożenia i kryzysów” – przekonuje Gonzalo Escribano, dyrektor programu Energia i Klimat w Elcano Royal Institute w Madrycie. I dodaje: „Jest to sytuacja, do której kraje północne nie są tak przyzwyczajone, w porównaniu z krajami śródziemnomorskimi. Ale jest to jeden ze sposobów na uniknięcie deindustrializacji”. Południe Europy od lat nie ustaje w apelach o złagodzenie przepisów unijnych, które ograniczają pomoc publiczną dla firm, czemu od lat sprzeciwiają się kraje północy z Niemcami na czele. Niemcy wielokrotnie pokazały, że potrafią narzucać swoje interesy dostosowując politykę Unii pod siebie, czego większość krajów członkowskich ma zwyczajnie dość. Dla przykładu Hiszpania stara się uniknąć rządów niemieckich poprzez zbliżenie gospodarcze z Francją, a z kolei sąsiadujące z Niemcami kraje nadbałtyckie zacieśniają współpracę w regionie.

Poprzedni artykułBarometr sektorowy 2023. Polska gospodarka okiem ekspertów Banku Pekao S.A.
Następny artykułTe koszty przytłaczają, zwłaszcza mniejszych przedsiębiorców