fbpx
sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaBiznesPowstrzymać eutanazję europejskiej gospodarki!

Powstrzymać eutanazję europejskiej gospodarki!

Wpływ aktywistów klimatycznych, prozwierzęcych, antyhodowlanych, antyłowieckich i szerokiej maści innych pseudoekspertów na kształtowanie światowej polityki jest znaczący. Tak zwane polityczne elity stały się w ostatnich latach wyjątkowo podatnym gruntem dla szerzenia idei walki o klimat w myśl… No właśnie – w myśl czego?

Jeszcze kilka lat temu wszelkie próby podważania eksperckiego waloru demagogicznych frazesów rzucanych przez klimatycznych ekspertów spotykały się z uśmiechem politowania i wiązały się z przyklejeniem łatki poszukiwacza teorii spiskowych. Ten się jednak śmieje, kto się śmieje ostatni. Szkoda tylko, że jest to śmiech przez łzy.

Przez lata bowiem dawaliśmy nabijać się w butelkę ludziom mamiącym nas szczytnymi ideami. Wielu z nas wierzyło w szczere intencje młodych ludzi, którzy wystawali na mrozie, deszczu, śniegu, we mgle czy błocie z transparentami takimi jak „nie dla wydobycia gazu łupkowego”, „stop autom spalinowym”, „zakazać hodowli zwierząt futerkowych”, „Gazprom out” i wieloma innymi. Wydaje się jednak, że coś w społeczeństwie drgnęło.

Generacja pelikanów

Tak naprawdę wystarczy założenie prostego stowarzyszenia czy fundacji, stworzenie „raportu” opartego na niejasnych (ale koniecznie anglojęzycznych) źródłach, wystarczy kilka chwytających za serce fotografii (najlepiej ze zwierzątkami) lub kolega w mediach, który raz na jakiś czas zaprosi do programu i już – ekspercka organizacja gotowa.

A skoro organizacja jest ekspercka, to w głoszone przez nią postulaty wierzyć trzeba. Takie już jest społeczeństwo – zbyt często bezkrytyczne, pozbawione umiejętności tworzenia ciągów przyczynowo-skutkowych, niewnikliwe. Jak armia łykających wszystko pelikanów. Ta umysłowa bezzębność mas i elit sprawiła, że staliśmy się podatni na wpływ „właściwie” uformowanych idei, za którymi rzadko stoją cele jakkolwiek szczytne.

Rosyjskie pieniądze

Wojna na Ukrainie pokazała, jak ogromne znaczenie dla układu politycznych puzzli ma uzależnienie Europy od rosyjskiego gazu. W ubiegłym roku dziennikarze „Die Welt” opublikowali artykuł demaskujący faktyczne źródła protestów przeciwko zwiększeniu wydobycia gazu ziemnego w Europie – bo takie próby były. Okazało się, że interesy aktywistów, którzy Rejtanem rzucali się tam, gdzie rozpoczynały się pracy wydobywcze, były zupełnie przypadkowo zbieżne z interesami Kremla, któremu nie w smak były wszelkie zakusy zachodnich państw względem osłabiania zacisku gazowej rosyjskiej pętli. W mediach pojawiały się takie insynuacje, komuś zdarzyło się nawet powiedzieć coś wprost na temat związków Rosji z niektórymi NGO-sami, ale czy ktoś brał to na serio?

Tymczasem, co ujawnili niemieccy dziennikarze, Rosja przekazała w ostatnich latach w sumie 82 mln euro (o takich kwotach wiemy) europejskim organizacjom klimatycznym, które skupiały się na torpedowaniu pomysłów związanych ze zwiększeniem wydobycia gazu ziemnego. Wszyscy znamy ich nazwy. Pod naciskami aktywistów, jak informowały „Financial Times” czy „New York Times”, upadła idea wydobycia gazu łupkowego w Europie. A przecież można było przewidzieć, że intencje wielu protestujących grup nie są czyste, można było zastanowić się, jak to możliwe, że nagle – jak grzyby po deszczu – pojawiły się dziesiątki organizacji wyposażonych w fachową argumentację „przeciw” i z zapleczem doskonale przygotowanych PR-owo specjalistów. Efektem naiwności była rezygnacja Niemiec z rozbudowy potencjału elektrowni jądrowych na rzecz gazu. Gdy zarzucano Niemcom uzależnienie energetyczne od Rosji, ci śmiali się do rozpuku. Potem przyszła wojna i wszystko stało się jasne.

Nie jest tajemnicą, że surowce energetyczne są instrumentem prowadzonej przez Kreml polityki zagranicznej, a rosyjski budżet wisi na gazie i ropie. Śmiejemy się teraz z Niemców, prawda? A zatem warto wiedzieć, że amerykańska Agencja Informacji Energetycznej (EIA) wydała raport, z którego wynika, że mamy w naszym kraju 5,3 biliona metrów sześciennych gazu łupkowego. Najwięcej w Europie. Wystarczyłoby go na 400 lat. Czy ktoś go wydobywa?

Z innej beczki, ale ponownie z bardzo atrakcyjnego w kontekście omawianej materii niemieckiego podwórka. Rosyjski Gazprom przekazał 192 mln euro niemieckiej fundacji Stiftung Klima – und Umweltschutz (Fundacji Klimatu i Ochrony środowiska Meklemburgii-Pomorza Przedniego), aby ta pomogła w ukończeniu Nord Stream 2. Fundacja powołana została przez rząd landu. Z przekazanych środków skorzystało 80 usługodawców, a więc pieniądze dawno rozeszły się tam, gdzie rozejść się miały. Sprawa jest rozwojowa, a przesłuchania trwają – wśród „gości” sądu znajdą się premier landu oraz były kanclerz Gerhard Schröder (prywatnie przyjaciel Władimira Putina).

Podobnych sytuacji jest wiele. Jak np. próby – pod płaszczykiem działań prozwierzęcych – likwidacji w danym kraju całych gałęzi hodowlanych po to, by te mogły się rozwinąć w innych krajach. Albo torpedowania inwestycji infrastrukturalnych – jak sprawa pewnego przekopu Mierzei Wiślanej. I tak dalej, i tak dalej.

Szukamy drugiego dna

Coś jednak ruszyło się w tej sprawie. Po serii wpadek dziennikarze, politycy oraz ludzie biznesu zaczęli doszukiwać się w niektórych działaniach drugiego dna. Sprawa trafiła wysoko.

W ubiegłym roku grupa około 30 europosłów podpisała się pod interpelacją swojego parlamentarnego kolegi, byłego szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, który odważył się (tak, w Brukseli to akt heroiczny) zapytać o „domniemany wpływ finansowanych przez Rosję organizacji ekologicznych na politykę klimatyczną UE”. Chodzi tu o nie byle co, bo europoseł Waszczykowski domagał się ujawnienia pełnej listy organizacji lobbujących za wprowadzeniem w życie założeń Europejskiego Zielonego Ładu, a więc strategii, która zupełnie redefiniuje kierunki prowadzonej przez Unię Europejską polityki gospodarczej. Jak zauważył wówczas Waszczykowski: „w obliczu trwającej na Ukrainie wojny i wywołanego przez Rosję kryzysu energetycznego dla każdego powinno być jasne, że pseudoekologiczne eksperymenty komisarza Timmermansa to tak naprawdę recepta na eutanazję europejskiego przemysłu”. Kto wie…

Faktem jest, że organizacje klimatyczne w ostatnich latach znacząco zintensyfikowały działania związane z obrzydzaniem energetyki jądrowej, zwiększeniem wydobycia paliw kopalnych w UE (także w drodze frackingu) czy rozwojem sektora OZE.

Tu trzeba odwagi

Pewne działania mają miejsce także w Polsce. W ubiegłym roku światło dzienne ujrzał – może nieidealny formalnie, ale słuszny ideowo – projekt Solidarnej Polski, którego celem było zwiększenie transparentności finansowej organizacji pozarządowych. Gdy w kontekście projektu zaczęto w ogóle mówić o konieczności „deputinizacji” Polski, podniosło się larum. Aż chciałoby się przywołać tu maksymę z nożycami i stołem w roli głównej. Projekt zakładał, że organizacje, które uzyskują przychody przekraczające 250 tys. zł w skali roku, poza składaniem sprawozdań finansowych miałyby publikować na swoich stronach internetowych pełną listę darczyńców, którzy przekazali podmiotowi łączną kwotę powyżej 10 tys. zł.

To nie pierwsza próba ucywilizowania skomplikowanej sytuacji z NGO-sami. Przed kilkoma laty, gdy za sterami ówczesnego resortu środowiska stał jeszcze śp. prof. Jan Szyszko, w ministerstwie pojawił się projekt realizujący podobny cel, ale wymierzony w ukrócenie procederu blokowania przez organizacje pozarządowe inwestycji infrastrukturalnych. Chodziło, mówiąc wprost, o skończenie ze zjawiskiem uiszczania ekoharaczu w zamian za odstąpienie od blokowania inwestycji. Projekt był, ale się zmył. W przedziwny sposób dowiedziała się o nim jedna z wiodących organizacji klimatycznych w kraju, wrzuciła na jego temat kilka słów do serwisu Twitter i rumakowanie się skończyło. Niejasne są dziś też losy projektu Solidarnej Polski, który mógłby stanowić początek procesu oczyszczania kraju z organizacji o wątpliwych intencjach. A przecież ten dokument nie musi dłużej leżakować w resortowej szufladzie. Wystarczy odrobina odwagi.

Każdy, kto na poważnie spróbuje rozpocząć sprzątanie tej stajni Augiasza z prokremlowskich – świadomie lub nie – szumowin, może nie mieć łatwego życia. Wojujemy tu wszakże z gigantycznym kapitałem, ale czy naprawdę nie można wreszcie podjąć tego trudu?

Jacek Podgórski
Jacek Podgórski
Dyrektor Forum Rolnego Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Członek zespołu problemowego ds. ubezpieczeń społecznych oraz zespołu problemowego ds. międzynarodowych Rady Dialogu Społecznego. Były dyrektor Forum Podatkowo-Regulacyjnego w Departamencie Prawa i Legislacji ZPP. Wieloletni dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej. Autor licznych publikacji z zakresu funkcjonowania gospodarki rolnej Polski i Unii Europejskiej. Były dziennikarz i felietonista.

INNE Z TEJ KATEGORII

Pierwszy polski fundusz REIT zadebiutuje na Głównym Rynku GPW

Mount Globalny Rynku Nieruchomości FIZ – to nazwa polskiego funduszu aktywnie inwestującego w nieruchomości typu REIT, który w poniedziałek 22 kwietnia stanie się 412. podmiotem notowanym na Głównym Rynku Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie.
2 MIN CZYTANIA

Branża IT redukuje zatrudnienie i zwiększa długi

O 1/3 wzrosło w ciągu dwóch lat zadłużenie branży IT – wynika z najnowszych danych Krajowego Rejestru Długów. Sektor „skazany na rozwój” powoli zaczyna być ofiarą własnego sukcesu. Jego długi wynoszą obecnie 264 mln zł, ale jeszcze więcej, bo prawie 400 mln zł, firmy informatyczne muszą odzyskać od swoich klientów.
4 MIN CZYTANIA

Nadchodzą jeszcze trudniejsze czasy dla małych sklepów. Ich liczba systematycznie maleje

Po ponad dwóch latach przerwy powrócił 5-procentowy VAT na żywność. Sieci dyskontów, które toczą wojnę o klientów, kuszą obietnicą, że cen nie podniosą, bo podatek wezmą na siebie. Korzystna dla klientów zapowiedź może okazać się zabójcza dla i tak słabnących i znikających z rynku małych sklepów.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Jak uzdrowić krajową legislację?

W Polsce o procesie legislacyjnym trudno dziś mówić bez emocji. Złośliwie można by powiedzieć, że jest to wprawdzie proces, ale nie stanowienia prawa, tylko jego masowej produkcji. I to produkcji marnej jakości. Nie pozostaje to bez znaczenia dla biznesu, który o legislacji myśli z uzasadnioną trwogą.
6 MIN CZYTANIA

Obudzić z marazmu polski rynek pracy!

Polski rynek pracy w niedalekiej przyszłości będzie borykać się z niedoborem pracowników znacznie przewyższającym dzisiejsze, sygnalizowane przez przedsiębiorców, problemy. Wskaźniki demograficzne nie pozostawiają tu złudzeń. Pozostaje tu zatem pytanie – co robić?
5 MIN CZYTANIA

Polska powinna mieć swoją rakiję

Produkcja destylatów to element tradycji i kultury wielu regionów świata. Polska wcale nie jest tu białą plamą na mapie świata, ale od innych miejsc w samej choćby Unii Europejskiej odróżnia nas to, że wytwarzanie trunków o „słusznym” woltażu w domowych warunkach jest nad Wisłą po prostu nielegalne.
4 MIN CZYTANIA