Prezes Hoga opowiada, że wszystkie wielkie zakupy zbrojeniowe „są zrobione ze złamaniem polskiego prawa o zamówieniach publicznych. Zamiast ogłaszać przetargi, ogłasza się, że się kupuje sprzęt, a jednocześnie do producenta wysyła list z zapytaniem, czy będziemy mogli zakupić. Tak było z Abramsami, F-35, Patriotami i artylerią Himars. Bardzo często pijarowe oświadczenia zderzają się ze smutną rzeczywistością. W zeszłym roku rząd ogłosił, że kupuje Abramsy, po czym spytał, czy będzie mógł je kupić. Dziś już wiemy, że tak, ale najszybciej za kilka lat, a miały być w tym roku. Patrioty rząd zamówił kilka lat temu, przedpłacał raty, tzn. nie dość, że zaczął płacić raty, zanim dostaliśmy sprzęt, to jeszcze płacił raty rok, dwa lata do przodu. Leopardy powinny już być wszystkie zmodernizowane, a do jednostek ze 142 pojazdów zostało przekazanych tylko kilkanaście. Nikt nie wyjaśnia, dlaczego jest 3-letnie opóźnienie. Mamy ponad 30 mld złotych nierozliczonych zaliczek na zakup sprzętu wojskowego! Z tego ponad 90 proc. w firmach z USA”.
– Mamy armię defiladową, tak jak husaria w ostatnim czasie swojego istnienia była jazdą pogrzebową. Żaden dowódca dywizji w Polsce nie widział całej swojej dywizji na poligonie. Żaden dowódca brygady w Polsce nie widział całej swojej brygady na poligonie. Ćwiczą na komputerach w sztabie. Dla nich nawet przemieszczenie się brygady czy dywizji z jednego końca Polski na drugi to jest rzecz, której nikt nigdy nie widział. Jeżeli armia rosyjska, która dużo ćwiczyła, zaliczyła blamaż i wiele błędów szkoleniowych wyszło w pierwszej fazie wojny z Ukrainą, o ileż bardziej tego należy się obawiać w armii polskiej, która nigdy nie miała ćwiczeń w takiej skali jak Federacja Rosyjska? – zastanawia się Jacek Hoga w rozmowie z „Najwyższym Czasem!”.
Dodaje, że uchwalona niedawno ustawa o obronie ojczyzny wprowadza wielki chaos prawny w podstawy działania Wojska Polskiego. Co więcej, wysyłka sprzętu wojskowego na Ukrainę w znacznym stopniu naruszyła zapasy amunicji lotniczej, artyleryjskiej, strzeleckiej.
– Z własnych zapasów wojennych wysłaliśmy bojowe wozy piechoty, artylerię rakietową, najnowszą naszą artylerię lufową i ponad 200 czołgów – cztery bataliony czołgów. To pokazuje, jak bardzo naruszyliśmy własne bezpieczeństwo. W Polsce jest 13 batalionów pancernych. Jeden z nich jest na papierze, bo jeszcze go nie stworzono, cztery wysłaliśmy na Ukrainę, dwa są w modyfikacji, dwa są w modernizacji. Pozostają cztery bataliony. To jest rzeczywisty stan Wojska Polskiego. Mamy bataliony czołgów, które nie mają czołgów i nie mają widoków na posiadanie czołgów w najbliższych kilku latach – podkreśla prezes Hoga.