Koronakryzys był tylko kolejnym, chociaż bardzo mocnym uderzeniem, które odbiło się – tym razem skokowo – na spadku przychodów (nawet o 80 proc.) ze sprzedaży biletów przedsiębiorstw przewozu pasażerskiego. Gdy już się wydawało, że branża wychodzi z dołka, dociążyły ją wzrost cen paliw, części zamiennych i serwisu oraz problemy kadrowe. Według ostatnich danych BIG InfoMonitora zaległe zadłużenie przewoźników wzrosło w ciągu tylko ostatniego roku aż o 225 proc., wynosząc obecnie 312 mln zł.
Z przewozami pasażerskimi, zwłaszcza regionalnymi, wytworzyło się coś na kształt błędnego koła. Coraz wyższemu „wysyceniu” rodzin samochodami, uzasadnionemu zrozumiałą chęcią komfortowego dojazdu, od lat już towarzyszy malejące zainteresowanie usługami przewoźników komunikacji zbiorowej. Spadek liczby pasażerów wymusza z kolei podwyższanie cen biletów i likwidowanie kolejnych kursów, a to z kolei – poszukiwanie przez ludzi alternatyw dojazdowych albo nawet rezygnację z dojazdów i powiększanie problemu wykluczenia komunikacyjnego.
W najgorszej chyba sytuacji znalazły się firmy organizujące przewozy autokarowe, zwłaszcza oferujące dalekobieżne kursy, ale także wynajem o charakterze turystycznym i biznesowym. Wykluczenie komunikacyjne jest też szczególnie widoczne na obszarach wiejskich. Są miejsca pozbawione dawnych połączeń kolejowych, do których jakikolwiek autobus dojeżdża raz dziennie lub nawet i rzadziej.
Złe długi, a wraz z nimi nowe problemy
Nie należy sobie wyobrażać, że problem braku połączeń komunikacyjnych dotyczy tylko dawnych autobusów niegdyś państwowego PKS, którego wiele przystanków w małych miejscowościach stanowi już rdzewiejący relikt. Dotyczy on zarówno prywatnych, jak i państwowych przewoźników, pośród których przybyło też niesolidnych dłużników. Problemu tego nie rozwiązało zniesienie obostrzeń pandemicznych, bo albo pasażerowie na dobre przesiedli się do własnych samochodów, albo starali się o możliwość pracy z domu, nigdzie się już nie ruszając.
Nieopłacone zobowiązania firm świadczących usługi przewozów pasażerskich osiągnęły już łącznie 408 mln zł, wobec 199 mln zł w sierpniu 2021 roku – wynika z przywołanego już wcześniej raportu BIG InfoMonitor oraz z bazy informacji kredytowych BIK. Większość nieopłaconych w terminie rat kredytów i zobowiązań wobec kontrahentów przypada na przewoźników oferujących wynajem i przewozy autokarowe właśnie na terenach wiejskich, co oznacza pogorszenie się jeszcze dodatkowo sytuacji finansowych PKS-ów i lokalnych firm transportowych.
W badaniu wykonanym przez Quality Watch na zlecenie InfoMonitora, zwraca uwagę fakt, że niemal co czwarty Polak korzystał w ciągu ostatniego pół roku z komunikacji zbiorowej z większą niż jeszcze kilka lat temu częstotliwością. Najwięcej w dużych miastach i wokół większych aglomeracji. Już mniej intensywnie w małych ośrodkach oraz bardziej śladowo – na wsiach. Zdaniem Sławomira Grzelczaka, prezesa BIG InfoMonitor, najgorsza sytuacja dotyczy komunikacji dalekobieżnej, w tym o charakterze turystycznym i na obszarach wiejskich. Wyraźniej już lepsza jest przedsiębiorców oferujących przewozy szkolne i pracownicze.
Wykorzystać szansę
Wraz z szybkim wzrostem kosztów eksploatacyjnych aut osobowych pojawiły się nowe, lepsze perspektywy dla przedsiębiorców transportowych. Firmy autobusowe dopiero teraz zyskują szansę na odzyskanie klientów i podreperowanie swoich finansów. Tym bardziej, że szumnie i wielokrotnie zapowiadanej, potężnej alternatywy w postaci odtworzenia regionalnych połączeń kolejowych, nadal brak.
Być może jednak – by wesprzeć przewoźników – potrzebna byłaby przemyślana interwencja państwa. Pomogłoby to z pewnością nie tylko w oddłużeniu branży, ale też w wypracowaniu takiego mechanizmu w modelu partnerstwa publiczno-prywatnego, w którym opłacać się będzie przewoźnikom uruchomić nowe albo dodatkowe kursy. Takie, które przy obecnych uwarunkowaniach jawią się jako nieopłacalne albo co najmniej biznesowo wysoce ryzykowne.