fbpx
poniedziałek, 9 września, 2024
Strona głównaFelietonProblem samostanowienia i secesji jest realny, a nie propagandowy

Problem samostanowienia i secesji jest realny, a nie propagandowy

O ile trudno mi uwierzyć w legalność i rzetelność referendów aktualnie przeprowadzonych pod nadzorem (czyt. pod lufą karabinów) władz rosyjskich na południowo-wschodniej Ukrainie, o tyle zasmucający jest już kierunek argumentacji, który bardziej generalnie odmawia lokalnym społecznościom prawa do decydowania o sobie – pisze w najnowszym felietonie Michał Góra.

Ostatnio znowu zrobiło się głośno wokół kontrowersyjnego innowatora, Elona Muska. Na Twitterze znany przedsiębiorca opublikował wpis, w którym zasugerował możliwość przeprowadzenia rzetelnych referendów dotyczących przynależności państwowej okupowanych przez Rosję terenów Ukrainy. Rzecz jednak w tym, że Musk chciałby, aby wiarygodność tych referendów była potwierdzona autorytetem ONZ.

Większość komentatorów – przyznaję, że nie bez powodu – na taką propozycję się oburzyła i porównała ją do legalizacji kradzieży. Niemniej jednak, jak to zazwyczaj bywa, omawiany problem jest bardziej skomplikowany i jego podnoszenie w debacie publicznej nie musi oznaczać ani prorosyjskości, ani szaleństwa. Kto bowiem z przekonaniem i generalnie jest skłonny odmówić ludom zamieszkującym określone terytorium prawa do samostanowienia i secesji, nawet jeśli spowodowałoby to ich zubożenie, zacofanie albo utratę niektórych perspektyw rozwoju? Dlaczego niby wartość, jaką jest możliwość decydowania mieszkańców o własnym losie, miałaby być mniej ważna od innych wartości, jakimi są na przykład centralizacja albo federalizacja?

Oczywiście w kontekście aktualnej sytuacji ukraińskiej takie rozważania niektórych irytują. W mojej ocenie na kwestie prawa ludów do samostanowienia i secesji należy jednak spojrzeć szerzej, na chłodno i bez uprzedzeń.

Coraz częściej bowiem wyniki różnych referendów, plebiscytów, a nawet generalnych wyborów są kwestionowane zaledwie jako przejaw woli głupiego i zmanipulowanego ludu. Co do zasady, postrzegam to jako niezrozumiale antydemokratyczny trend, często wypływający zresztą z różnych środowisk, które same deklarują się jako ultra-demokratyczne. O ile trudno mi uwierzyć w legalność i rzetelność referendów aktualnie przeprowadzonych pod nadzorem (czyt. pod lufą karabinów) władz rosyjskich na południowo-wschodniej Ukrainie, o tyle zasmucający jest już kierunek argumentacji, który bardziej generalnie odmawia lokalnym społecznościom prawa do decydowania o sobie. Przejawia się to w różnego rodzaju połajankach ze strony ponadnarodowych biurokratów względem tych nacji, które na przykład zdecydowały się zagłosować na bardziej „populistyczne” albo „prawicowe” partie polityczne. Może też chodzić o krytykę twardego Brexitu, który z punktu widzenia technokratycznego w istocie wielu ocenia jako działanie sub-optymalne. Niemniej czy w Brexicie chodziło wyłącznie o manipulację wyborcami i wpływy rosyjskiej agentury, czy był w tym wszystkim jednak element rzeczywistej woli ludu, choćby nie odpowiadała ona wyobrażeniom technokratów o idealnym ułożeniu stosunków międzynarodowych?

Dla Polaków i innych narodów europejskich jest to tyle interesujące zagadnienie, że otwarcie mówi się o trendach federalizacyjnych w ramach Unii Europejskiej. Jestem ciekawy, co się stanie, jeśli któryś z krajów członkowskich wyrazi, w rzetelnie przeprowadzonym głosowaniu, wolę wystąpienia z takiej federacji? Czy w takiej sytuacji ubezwłasnowolnimy wyborców i powiemy, że to wszystko tylko manipulacja, dezinformacja i wpływy Rosji? A jeśli tak, to dlaczego w porządkach prawnych europejskich państw obowiązują jeszcze takie populistyczne „relikty” jak kampanie polityczne i wyborcze, konsultacje z mieszkańcami albo lokalne i krajowe referenda? Po co nam to wszystko, skoro w nowej, cyfrowej erze, podobno tak łatwo o nadużycia?

Nie przeczę, że problematyka samostanowienia ludów i secesji jest kontrowersyjna, zwłaszcza w kontekście toczącej się na terenie Ukrainy agresywnej wojny, której inicjator oczywiście stosuje nachalną propagandę, manipulację i dezinformację. Z punktu widzenia teoretycznego i etycznego jest to jednak zagadnienie wcale nieoczywiste, o którym powinniśmy mieć prawo swobodnie dyskutować.

Michał Góra

Michał Góra
Michał Góra
Zawodowo prawnik i urzędnik, ale hobbystycznie gitarzysta i felietonista. Zwolennik deregulacji, ale nie bezprawia. Relatywista i anarchista metodologiczny, ale propagator umiarkowanie konserwatywnej polityki społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kiedy jeden minister powie tak, a drugi powie nie

Ucznia p. minister Barbary Nowackiej od studenta medycyny p. ministra Dariusza Wieczorka dzieli zaledwie kilka miesięcy, a więc wakacje pomiędzy egzaminem maturalnym a pierwszym semestrem studiów. Co z tego wynika nie tylko dla koalicji rządzącej?
3 MIN CZYTANIA

O pewności prawa i praworządności słów kilka

Ostatnio publicystyka krajowa koncentruje się na problemach jakości i pewności prawa. Wiąże się to z wszechobecnym w naszym kraju bałaganem, który wygląda tak, jakby Polacy posiadali własne państwo nie od ponad tysiąca lat, ze znanymi przerwami, ale od kilku miesięcy. I podobnie jak właściciel dopiero co kupionego samochodu, ale wykonanego w nowej technologii, kompletnie nie mają pojęcia, jak go obsługiwać.
4 MIN CZYTANIA

Czyżby obrońcy praworządności uważali, że pierwsza Rzeczniczka nie była prawdziwym RPO?

Przez kilka ostatnich lat gremia oficjalne, w tym ponadnarodowe, i media prowadzą ożywioną dyskusję na temat stanu praworządności w Polsce. Jest to trochę zabawne z dwóch powodów. O obu poniżej.
4 MIN CZYTANIA