fbpx
piątek, 29 marca, 2024
Strona głównaFelietonProblem samostanowienia i secesji jest realny, a nie propagandowy

Problem samostanowienia i secesji jest realny, a nie propagandowy

O ile trudno mi uwierzyć w legalność i rzetelność referendów aktualnie przeprowadzonych pod nadzorem (czyt. pod lufą karabinów) władz rosyjskich na południowo-wschodniej Ukrainie, o tyle zasmucający jest już kierunek argumentacji, który bardziej generalnie odmawia lokalnym społecznościom prawa do decydowania o sobie – pisze w najnowszym felietonie Michał Góra.

Ostatnio znowu zrobiło się głośno wokół kontrowersyjnego innowatora, Elona Muska. Na Twitterze znany przedsiębiorca opublikował wpis, w którym zasugerował możliwość przeprowadzenia rzetelnych referendów dotyczących przynależności państwowej okupowanych przez Rosję terenów Ukrainy. Rzecz jednak w tym, że Musk chciałby, aby wiarygodność tych referendów była potwierdzona autorytetem ONZ.

Większość komentatorów – przyznaję, że nie bez powodu – na taką propozycję się oburzyła i porównała ją do legalizacji kradzieży. Niemniej jednak, jak to zazwyczaj bywa, omawiany problem jest bardziej skomplikowany i jego podnoszenie w debacie publicznej nie musi oznaczać ani prorosyjskości, ani szaleństwa. Kto bowiem z przekonaniem i generalnie jest skłonny odmówić ludom zamieszkującym określone terytorium prawa do samostanowienia i secesji, nawet jeśli spowodowałoby to ich zubożenie, zacofanie albo utratę niektórych perspektyw rozwoju? Dlaczego niby wartość, jaką jest możliwość decydowania mieszkańców o własnym losie, miałaby być mniej ważna od innych wartości, jakimi są na przykład centralizacja albo federalizacja?

Oczywiście w kontekście aktualnej sytuacji ukraińskiej takie rozważania niektórych irytują. W mojej ocenie na kwestie prawa ludów do samostanowienia i secesji należy jednak spojrzeć szerzej, na chłodno i bez uprzedzeń.

Coraz częściej bowiem wyniki różnych referendów, plebiscytów, a nawet generalnych wyborów są kwestionowane zaledwie jako przejaw woli głupiego i zmanipulowanego ludu. Co do zasady, postrzegam to jako niezrozumiale antydemokratyczny trend, często wypływający zresztą z różnych środowisk, które same deklarują się jako ultra-demokratyczne. O ile trudno mi uwierzyć w legalność i rzetelność referendów aktualnie przeprowadzonych pod nadzorem (czyt. pod lufą karabinów) władz rosyjskich na południowo-wschodniej Ukrainie, o tyle zasmucający jest już kierunek argumentacji, który bardziej generalnie odmawia lokalnym społecznościom prawa do decydowania o sobie. Przejawia się to w różnego rodzaju połajankach ze strony ponadnarodowych biurokratów względem tych nacji, które na przykład zdecydowały się zagłosować na bardziej „populistyczne” albo „prawicowe” partie polityczne. Może też chodzić o krytykę twardego Brexitu, który z punktu widzenia technokratycznego w istocie wielu ocenia jako działanie sub-optymalne. Niemniej czy w Brexicie chodziło wyłącznie o manipulację wyborcami i wpływy rosyjskiej agentury, czy był w tym wszystkim jednak element rzeczywistej woli ludu, choćby nie odpowiadała ona wyobrażeniom technokratów o idealnym ułożeniu stosunków międzynarodowych?

Dla Polaków i innych narodów europejskich jest to tyle interesujące zagadnienie, że otwarcie mówi się o trendach federalizacyjnych w ramach Unii Europejskiej. Jestem ciekawy, co się stanie, jeśli któryś z krajów członkowskich wyrazi, w rzetelnie przeprowadzonym głosowaniu, wolę wystąpienia z takiej federacji? Czy w takiej sytuacji ubezwłasnowolnimy wyborców i powiemy, że to wszystko tylko manipulacja, dezinformacja i wpływy Rosji? A jeśli tak, to dlaczego w porządkach prawnych europejskich państw obowiązują jeszcze takie populistyczne „relikty” jak kampanie polityczne i wyborcze, konsultacje z mieszkańcami albo lokalne i krajowe referenda? Po co nam to wszystko, skoro w nowej, cyfrowej erze, podobno tak łatwo o nadużycia?

Nie przeczę, że problematyka samostanowienia ludów i secesji jest kontrowersyjna, zwłaszcza w kontekście toczącej się na terenie Ukrainy agresywnej wojny, której inicjator oczywiście stosuje nachalną propagandę, manipulację i dezinformację. Z punktu widzenia teoretycznego i etycznego jest to jednak zagadnienie wcale nieoczywiste, o którym powinniśmy mieć prawo swobodnie dyskutować.

Michał Góra

Michał Góra
Michał Góra
Zawodowo prawnik i urzędnik, ale hobbystycznie gitarzysta i felietonista. Zwolennik deregulacji, ale nie bezprawia. Relatywista i anarchista metodologiczny, ale propagator umiarkowanie konserwatywnej polityki społecznej.

INNE Z TEJ KATEGORII

Ot, i nastał koniec na samym początku

Zwykliśmy mówić za Kisielem, że socjalizm to ustrój, który bohatersko pokonuje problemy nieznane w żadnym innym ustroju. Dziś mamy do czynienia z absolutnie kuriozalną sytuacją, kiedy państwo socjalistyczne tworzy problemy, które po morderczej walce zostały uznane za pokonane.
6 MIN CZYTANIA

Polityka religijna

O czym powinien był felieton w Wielkim Tygodniu? Czy o niegodziwej mamonie, czy raczej o sferach od niej odległych? Z pozoru trzeba by preferować raczej te drugie tematy – ale kiedy zastanowimy się nieco głębiej, to niepodobna nie dojść do wniosku, że tematem świątecznego felietonu powinna być… polityka.
5 MIN CZYTANIA

Nie pal marihuany przy Mamusi. No, chyba że w Niemczech

Problem legalizacji marihuany nie znajduje się w pierwszej dziesiątce kluczowych spraw, jakie powinniśmy rozwiązać. Łączy się za to z szerszym zjawiskiem, jakim jest państwowy paternalizm. A to już jest coś ważnego. Coś, co warto opisać.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

O pewności prawa i praworządności słów kilka

Ostatnio publicystyka krajowa koncentruje się na problemach jakości i pewności prawa. Wiąże się to z wszechobecnym w naszym kraju bałaganem, który wygląda tak, jakby Polacy posiadali własne państwo nie od ponad tysiąca lat, ze znanymi przerwami, ale od kilku miesięcy. I podobnie jak właściciel dopiero co kupionego samochodu, ale wykonanego w nowej technologii, kompletnie nie mają pojęcia, jak go obsługiwać.
4 MIN CZYTANIA

Czyżby obrońcy praworządności uważali, że pierwsza Rzeczniczka nie była prawdziwym RPO?

Przez kilka ostatnich lat gremia oficjalne, w tym ponadnarodowe, i media prowadzą ożywioną dyskusję na temat stanu praworządności w Polsce. Jest to trochę zabawne z dwóch powodów. O obu poniżej.
4 MIN CZYTANIA

Najpierw zbiera się aktyw, czyli szczyt wszystkiego

Znajomy uraczył mnie ostatnio następującym dowcipem. W okresie PRL-u przed zbiorem płodów rolnych często pytano: „Na polu zostały buraki oraz ziemniaki, co zbiera się najpierw?”. Odpowiedź była jasna, ponieważ „Najpierw zbiera się aktyw!”. Przytoczony żart dotyczył wszelako minionego systemu. W nowych realiach najpierw zbiera się bowiem „szczyt”.
3 MIN CZYTANIA