W związku z ostatnią aferą korupcyjną z udziałem Evy Kaili, socjalistycznej eurodeputowanej, wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego, prof. Tomasz Grzegorz Grosse, socjolog, politolog, europeista i historyk z Uniwersytetu Warszawskiego, komentuje to niekorzystne zjawisko na łamach tygodnika „Do Rzeczy”.
– Systemowość tego problemu obnażały wielokrotnie różne instytucje, co znajdowało odbicie w raportach Transparency International, raportach innych instytucji unijnych. Większość deputowanych w Parlamencie Europejskim ma wyraźną niechęć do działań antykorupcyjnych. Były podejmowane takie próby przynajmniej kilkakrotnie w ostatnich latach. Za każdym razem były one rozwadniane i torpedowane przez większość europosłów – mówi prof. Grosse w „Do Rzeczy”.
Europeista dodaje, że w Parlamencie Europejskim rządzi kartel, który chroni własne interesy. Jest to kartel głównych partii czasami określanych jako proeuropejskie. Są to przede wszystkim formacje lewicowe lub skrajnie lewicowe.
– Parlament Europejski jest instytucją systemowo narażoną na zjawisko korupcji. To po pierwsze powoduje, że to nie wyborcy mają wpływ na decyzje eurodeputowanych. Lobbyści mogą prowadzić niekontrolowane działania w europarlamencie, których skrajnym przykładem jest zostawianie w gabinetach europosłów reklamówek wypchanych pieniędzmi. W parlamencie nie ma obowiązku rejestracji korzyści materialnych osiąganych przez eurodeputowanych, nie ma nakazu rejestrowania wszystkich spotkań z lobbystami ani nie ma kontroli nad lobbystami, którzy reprezentują państwa spoza UE. Także byli europosłowie mają swobodny dostęp do parlamentu. Ta sytuacja tworzy otwarte pole do wpływu korupcyjnego – podkreśla prof. Grosse.
Zobacz także: Wiceszefowa Parlamentu Europejskiego aresztowana w sprawie korupcyjnej!