fbpx
wtorek, 23 kwietnia, 2024
Strona głównaFelieton„Przedsiębiorcy wytrzymają”, odcinek 154

„Przedsiębiorcy wytrzymają”, odcinek 154

Uderza dezynwoltura, z którą pan Łanda i wielu innych skazują polski biznes na katastrofę, jeśli tylko ktoś wskazuje, że podejmowane przeciwko Rosji działania nie mogą być bezmyślne, bo będą topić naszych przedsiębiorców – pisze w najnowszym felietonie Łukasz Warzecha.

Kilka dni temu miałem spięcie na Twitterze z Krzysztofem Łandą, lekarzem i wiceministrem zdrowia w latach 2015-17. Łanda pokazał informację o tym, że znów nielegalnie została zablokowana granica polsko-białoruska i skomentował to jednym słowem: „Brawo!”. Zapytałem go, z czego się cieszyć, skoro na blokadach cierpią polskie firmy transportowe, które wcale nie mają kontraktów z Rosją, ale wożą towary do położonych dalej państw, takich jak Kazachstan, Uzbekistan, Gruzja, Azerbejdżan. Ze względu na działania wojenne nie mogą jechać przez Ukrainę, wybierają więc drugą najkrótszą trasę – przez Białoruś.

Łanda odparł (i nawet mapkę pokazał), że przecież mogą jechać przez Turcję. Po czym dodał: „No tak. Niektórzy nie zrezygnują z orzeszków ziemnych i klimatyzacji, na rzecz zakończenia wojny w Ukrainie i putinowskiej agresji. Słabe. Przestaję pana obserwować”. I napisał coś jeszcze o ruskiej onucy, ale tego nie ma nawet sensu cytować.

Najdziwniejsze, że pan Łanda sam zajmował się prowadzeniem firmy – co prawda z branży dalekiej od transportu, jednak kwestia opłacalności biznesu nie powinna mu być obca. Wystarczy rzut oka na mapę, żeby się przekonać, że dla firmy transportowej alternatywna trasa przez Turcję to kilka tysięcy kilometrów więcej. Kilka tysięcy kilometrów więcej to nieporównywalnie wyższe koszty, a to sprawia, że transport tamtą trasą przestaje być opłacalny.

Pan Łanda nie musi wiedzieć, że branża TLS – do niedawna perła w koronie polskiego małego i średniego biznesu – oberwała w ostatnim czasie dramatycznie: unijny pakiet mobilności, rosnące ceny paliw, odpływ kierowców z Ukrainy w połączeniu z wojną. Wszystko to sprawia, że dziedzina, w której byliśmy czempionami, może upaść. Powiedzmy, że to wiedza wymagająca już bliższego wglądu w daną dziedzinę. Mimo to uderza dezynwoltura, z którą pan Łanda i wielu innych skazują polski biznes na katastrofę, jeśli tylko ktoś wskazuje, że podejmowane przeciwko Rosji działania nie mogą być bezmyślne, bo będą topić naszych przedsiębiorców.

Do tego arogancki wywód o klimatyzacji i orzeszkach ziemnych (dlaczego akurat orzeszki, niebędące przecież żadnym dobrem luksusowym – nie mam pojęcia), który obrazuje pokutujące głównie wśród wielbicieli obecnej władzy przekonanie, że przedsiębiorca pracujący na swoim opływa w luksusy, a jeśli protestuje przeciwko jakimś restrykcjom, to tylko dlatego, że nie chce zrezygnować z trzeciego w roku wyjazdu na Kanary albo kupna dziesiątego mercedesa do prywatnego użytku. Tymczasem przedsiębiorcy, tworzący małe i średnie firmy, nawet jeśli zdarza się, że zarabiają ponadprzeciętnie, to na ogół w luksusy nie opływają, a ogromna część ich majątku jest zabezpieczeniem kredytów, bez których nie byliby w stanie działać. W transporcie na kredyt kupuje się samochody – i te pożyczki trzeba spłacać. Nie wypełniony kontrakt na dostawę towarów oznacza zaś konieczność zapłacenia kary umownej – i drugiej strony nie będzie interesować, czy powodem była awaria ciągnika czy też nielegalna blokada granicy.

Pojawia się również niezmiennie użyty także w tym przypadku mechanizm fałszywej dychotomii: albo bezmyślne zaoranie polskich firm, albo rosyjska inwazja na Polskę. Takiego przełożenia oczywiście nie ma. Od tego, że kilkaset polskich przedsiębiorstw z branży TLS nie dowiezie towaru, nie staniemy się ani trochę bezpieczniejsi. Raczej przeciwnie, jeśli wziąć pod uwagę, że upadek każdej takiej firmy to ubytek w polskim budżecie i potencjalnie kilkanaście lub kilkadziesiąt osób bezrobotnych.

Poza łatwością, z jaką część osób uprawia prymitywne moralizatorstwo kosztem ciężko pracujących przedsiębiorców, poraża również milczenie i brak aktywności rządu. W normalnych czasach wystarczyłoby, żeby rząd ludziom nie przeszkadzał pracować (niestety, na ogół tak nie jest). Gdy jednak problemy biznesu są skutkiem jego decyzji – a tu tak częściowo jest – lub specyficznej i nieprzewidywalnej siły wyższej, można by oczekiwać nawet nie aktywnej interwencji, ale przynajmniej odjęcia części ciężarów. Gdyby w sprawie transportu na wschód rządzący wreszcie podjęli jakieś uporządkowane działania, skończyłyby się zresztą nielegalne blokady.

Niedawno w programie „Polska na Serio” gościłem Adama Abramowicza, rzecznika małych i średnich przedsiębiorców. Abramowicz jest bodaj jedynym urzędnikiem, który głośno upomina się o zajęcie się problemami polskich firm cierpiących z powodu konfliktu za naszą wschodnią granicą. Rozumie te problemy może dlatego, że sam przez długie lata był przedsiębiorcą. Ale wśród polityków takich osób jest niewiele. Co zaskakujące, tego typu głosy są rzadkie nawet wśród organizacji zrzeszających pracodawców.

W podobnych sytuacjach słyszeliśmy dziesiątki razy: przedsiębiorcy sobie poradzą. Tyle że każde takie stwierdzenie poprzedza pakiet kolejnych trudności. Ile może się ich w ciągu lat na siebie nakładać, zanim nastąpi krach? Naprawdę chcemy to testować?

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

Źli flipperzy i dobra lewica

Kiedy socjaliści poszukują rozwiązania jakiegoś palącego problemu, można być pewnym dwóch rzeczy. Po pierwsze – że to, co zaproponują nie będzie rozwiązaniem najprostszym, czyli wolnorynkowym. Po drugie – że skutki realizacji ich propozycji będą kontrproduktywne, a najpewniej uderzą w najsłabszych i najbiedniejszych.
5 MIN CZYTANIA

Wyzwanie

Pojęcie straty czy kosztu zostało prawie całkowicie wyeliminowane z języka debaty publicznej. Jeśli jakiś projekt jest uznawany za słuszny i realizujący pożądaną linię, to nie niesie ze sobą kosztów – może się jedynie łączyć z „wyzwaniami”. Koszty pojawiają się dopiero tam, gdzie pomysł jest niesłuszny.
4 MIN CZYTANIA