Jak podaje w swoich analizach Główny Urząd Statystyczny dzietność Polek w roku 2022 wyniosła dramatyczne 1,261. Do minimalnego poziomu 2,1 (gwarantującego tzw. prostą zastępowalność pokoleń) jest nam dziś ogromnie daleko, a perspektyw na zmianę obecnego stanu rzeczy niestety nie widać. Polityka prodemograficzna okazała się wyłącznie polityką prokosztową, a zapowiedzi dotyczące rozhulania dzietności pozostały mrzonkami. To fatalnie. Nie ma co się oszukiwać – Polska jest dziś w ogonie państw nie tylko Europy, ale i świata, gdy pod lupę weźmie się statystyki demograficzne.
Problemy ze znalezieniem pracowników
Analitycy GUS wyliczyli, że już za siedem lat liczba osób w wieku 60+ wzrosnąć ma do poziomu ponad 10,8 mln, a w roku 2050 wyniesie 13,7 mln. Oznacza to, uwzględniając także inne dane demograficzne, że osoby w wieku od 50. roku życia wzwyż będą stanowiły około połowę społeczeństwa Polski. Sami tylko Polacy w wieku powyżej 60. roku życia już za 28 lat stanowić będą grupę nieco ponad 40 proc. obywateli. Będzie to skutkowało niespotykanym dotąd wzrostem obciążenia systemu emerytalnego i zdecydowanym obniżeniem liczby ludności w wieku produkcyjnym. Mówiąc wprost – na polskim rynku pracy powstaje luka, którą z każdym rokiem trudniej będzie łatać – a zakładamy przecież, że kraj ma się ustawicznie rozwijać. Już dziś, jak wynika z raportu przygotowanego przez ManpowerGroup, 72 proc. organizacji działających w Polsce wskazuje na poważne trudności w znalezieniu pracowników, których kwalifikacje zawodowe odpowiadają ofercie pracy.
Co tu począć?
Tonący polski rynek pracy ma dziś dwa wyjścia. Pierwszym z nich jest prowadzenie racjonalnej i skutecznej polityki prorodzinnej. Tu jednak na efekty poczekamy do czasu, gdy pokolenie potencjalnego boomu demograficznego zasili grono Polaków w wieku produkcyjnym. Drugim wyjściem i jedyną szansą na poprawę sytuacji już w najbliższych latach, jest prowadzenie mądrej polityki migracyjnej.
Już dziś pracownicy spoza granic kraju stanowią istotną część naszego rynku pracy. Z analiz Polskiego Instytutu Ekonomicznego i Banku Gospodarstwa Krajowego dowiadujemy się, że jedna na cztery firmy w Polsce zatrudnia cudzoziemców spoza Unii Europejskiej, a w przypadku firm dużych – co druga. Badanie zatrudnienia przeprowadzone przez Personnel Service wskazuje natomiast, że średnio w co drugiej polskiej firmie pracuje obywatel Ukrainy. Zakład Ubezpieczeń Społecznych podaje, że o ile w roku 2008 w bazie ZUS zarejestrowanych było 16 tys. pracowników z zagranicy, o tyle dziś liczba ta wynosi… 1,1 mln. 68 proc. z tej grupy stanowią obywatele Ukrainy, którzy zyskali swobodny dostęp do polskiego rynku pracy.
Problemy demograficznie – nieco generalizując – występują dziś w większości wysokorozwiniętych państw. Oznacza to, że i te kraje próbują i będą próbować łatać niedobory na rynku pracy ludnością napływową. Przekłada się to także na zagrożenia dla polskiego rynku pracy, które – jak pokazują statystyki – są realne.
Polski rynek pracy mniej atrakcyjny
Jak podaje UNHCR w samych tylko Niemczech od początku wojny zarejestrowano 1 076 680 obywateli Ukrainy, z których niemal 960 tys. otrzymało jakąś formę ochrony. Ukraińcy coraz częściej wybierają emigrację do kraju naszego zachodniego sąsiada z uwagi na bardziej korzystne warunki socjalne oraz wyższe zarobki. Oferta Polski – nawet biorąc pod uwagę bliskość terytorialną oraz kulturową – w kontekście państw zachodniej części Unii Europejskiej regularnie traci na atrakcyjności.
Co ważne, o obywateli Ukrainy zabiegają także kraje spoza UE. Jaskrawym przykładem jest tu Kanada. Tylko od 24 lutego 2022 r. do tego zaoceanicznego państwa przyjechało 190 tys. Ukraińców. Czynnikiem, który skłania emigrantów do przyjazdu do Kanady jest – poza oczywistymi kwestiami natury ekonomicznej – pokaźnych rozmiarów tamtejsza mniejszość ukraińska. Według danych z 2016 r. ukraińskie pochodzenie zadeklarowało niemal 1,4 mln osób zamieszkujących Kanadę. Stanowi to też niemałe ułatwienie w przejściu procesu wizowego.
Konkurencja nie śpi
Istnieje zagrożenie, że także znaczna część Ukraińców mieszkających w Polsce już niebawem zdecyduje się na opuszczenie naszego kraju celem poszukiwania lepszej przyszłości w państwach, które finansowo mają migrantom więcej do zaoferowania, a przy tym przybysze liczyć tam mogą na stały kontakt z rodakami. Ze znacznym odpływem obywateli Ukrainy liczyć musimy się także wówczas, gdy wojna za naszą wschodnią granicą dobiegnie końca. Wiele osób deklaruje bowiem chęć powrotu do ojczyzny.
Każdy znaczący ubytek potencjalnych pracowników może okazać się druzgocący w skutkach dla naszego rynku pracy. Poza stwarzaniem uczciwych warunków pracy dla Ukraińców, Polska musi dziś zintensyfikować działania mające na celu przyciągnięcie nad Wisłę pracowników także z innych części globu – ze szczególnym uwzględnieniem państw Azji. Choć i tu konkurencja nie śpi.