We wrześniu 1939 r. tysiące uchodźców cywilnych i wojskowych przekroczyły przełęcze karpackie i znalazły się na obszarze Rusi Zakarpackiej należącej od kilku miesięcy do Korony Węgierskiej. Na Węgrzech schronienie znalazła słynna dywizja pancerna generała Maczka i inne liczne polskie oddziały. Obok wojskowych schronienia u bratanków szukała fala polskich uchodźców cywilnych. Wśród nich była rodzina polskiego konsula w Bratysławie Juliana Sroki, która w sierpniu 1939 r. przyjechała na wakacje do Polski i tutaj zastała ją wojna. Polski dyplomata otrzymał wtedy od przełożonych dyspozycję, by szukał schronienia na Węgrzech. Tak też zrobił. Razem z dwójką synków i żoną trafił wtedy do Budapesztu.
Węgierska pomoc
„Miałem zaledwie kilka lat, ale pamiętam, że witani byliśmy przez Węgrów serdecznie. Dostaliśmy też bardzo przyzwoite mieszkanie 2-pokojowe, duże, w kamienicy, przy dworcu kolejowym w Budapeszcie. Właściciele mieszkania przenieśli się na prowincję po to, żebyśmy my mogli zamieszkać w bardzo dobrych warunkach. Tych polskich rodzin w Budapeszcie było dużo, ale jedna z nami zaprzyjaźniona miała kłopoty ze znalezieniem lokum, to myśmy im odstąpili jeden. Nie było wcale ciasno. Był duży wspólny hol. Państwo Baranowscy mieli jeden pokój. Srokowie mieli drugi pokój” – wspomina ksiądz Bronisław Sroka.
Już w październiku 1939 r. powstał Komitet Obywatelski do Spraw Opieki nad Uchodźcami Polskimi, który był pewnego rodzaju samorządem polskim. W Budapeszcie i w innych miastach powstała polska szkoła, prasa, organizacje młodzieżowe i kulturalne. Szczególnie wiele polscy uchodźcy zawdzięczali ministrowi spraw wewnętrznych dr. Józsefowi Antallowi. Wśród polskich uchodźców kwitło też życie religijne. Oprócz istniejącej już w Budapeszcie polskiej parafii Polacy mogli odprawiać Msze święte w języku polskim m.in. w Kościele Skalnym przy Górze św. Gellerta, którym opiekowali się węgierscy paulini. 24 grudnia właśnie w tym kościele została odprawiona pamiętna polska pasterka nazwana później przepłakaną pasterką. Co znamienne, obok licznie zgromadzonych Polaków uczestniczyli w niej też Węgrzy.
Przepłakana Wigilia
„(…) I wtedy właśnie [była] ta nasza pierwsza wigilia i pierwsza pasterka na emigracji w 1939 roku. (…) Węgrzy byli tacy dobrzy, tacy życzliwi, że nam odstąpili – nie cały kościół, ale mieliśmy godziny wyznaczone, kiedy to jest nasza msza (…). Mieliśmy do dyspozycji właśnie tzw. Kościół Skalny po stronie Budy. Bardzo ciekawa świątynia, bo to była grota w skale. No i w tej grocie odprawiali Polacy każdej niedzieli Mszę świętą. Pamiętam taki epizod, taką scenę w czasie tej pasterki: śpiewaliśmy nasze polskie kolędy (…) i na zakończenie ktoś zaintonował tą naszą kolędę Bóg się rodzi, moc truchleje. Cały kościół podchwycił. Węgrzy – tak z ciekawości – przyszli na tą naszą pasterkę. No i teraz śpiewaliśmy kilka zwrotek tej pieśni (…). I to była chyba trzecia czy czwarta zwrotka: Podnieś rękę Boże dziecię… Błogosław wioski z miastami itd. Znana jest ta kolęda. Kiedy doszło do Podnieś rękę Boże dziecię, błogosław ojczyznę miłą, to się rozległ w całym tym kościele szloch, płacz. Płakali nie tylko Polacy, także i Węgrzy. Mieli, mieli czego płakać. (…) Potem po latach… już byłem księdzem po święceniach i pozwolono mi spędzić Wigilię z moimi rodzicami w Gdańsku. (…) No i tak rozmawialiśmy o tych naszych Wigiliach, brat wspomniał tą właśnie Wigilię i ojciec ją sobie przypomniał także (to był staruszek, miał 87 lat). I przypomniał sobie także to właśnie, jak zaśpiewali tą kolędę, tą pieśń Podnieś rękę Boże dziecię, że coś ludzi chwyciło za gardło, że nie mogli dokończyć tej pieśni. Wzruszenie po prostu, głębokie wzruszenie. Taka była właśnie ta przepłakana pasterka” – wspomina ks. Bronisław Sroka SJ.
Rodzina Sroków mieszkała w Budapeszcie do 1945 r. Podczas jednej z kolejnych Wigilii w Budapeszcie Srokowie zaprosili na uroczystą kolację węgierską rodzinę. „Pamiętam, że oni nie znali tradycji łamania się opłatkiem i była to dla nich nowość. Rodzice przywiązywali do wigilii bardzo dużą wagę, toteż tłumaczyliśmy im ten nasz zwyczaj” – wspominał ks. Sroka.
Do Polski rodzina Sroków wróciła w 1945 r., choć konsulowi Julianowi Sroce i jego bliskim polscy Żydzi – wdzięczni za uratowanie życie (wystawianie fałszywych dokumentów) – oferowali sfinansowanie emigracji do RPA.
Polak, Węgier…
O stosunku Węgrów do Polaków podczas II wojny światowej dobitnie świadczył fakt odmowy Węgier na przemarsz niemieckich wojsk, które miały zaatakować Polskę w 1939 r. Węgrzy nie stwarzali także specjalnych problemów polskim żołnierzom i oficerom, którzy w 1940 r. chcieli przedostać się do Francji, by podjąć dalszą walkę z Niemcami. Tak przecież było m.in. z osławioną dywizją gen. Maczka.
„W historii świata przyjaźń polsko-węgierska jest z pewnością pewnym fenomenem” – konkluduje ksiądz Bronisław Sroka.
(zdjęcia dzięki uprzejmości fortepan.hu/)