fbpx
piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonPrzy radiu w służbie ciszy

Przy radiu w służbie ciszy

Dopóki obywatele wierzą, że rząd może im coś dać, dopóty nie ma siły, która by powstrzymała rząd przed pokusą łupienia naiwniaków – pisze w najnowszym felietonie Stanisław Michalkiewicz.

Po operacji nogi leżę w gipsie, w związku z czym, w stopniu znacznie większym niż dotychczas, korzystam z radia. Postanowiłem słuchać I Programu Polskiego Radia, żeby – jak powiadają – trzymać rękę na pulsie i w ogóle – wiedzieć, co w trawie piszczy. Okazało się jednak, że mam do czynienia z sytuacją opisaną kiedyś przez Ryszarda Kapuścińskiego z Gwatemali. Tytułem eksperymentu odsłuchiwał on przez chyba dwa dni tamtejszą rozgłośnię radiową, która nadawała 24 godziny na dobę – podobnie jak I Program Polskiego Radia w Warszawie. Słuchając tej rozgłośni, Kapuściński doszedł do wniosku, że niepodobna się stąd dowiedzieć, co się właściwie w Gwatemali dzieje, nie mówiąc już o tym, co dzieje się na świecie. Napisał tedy, że ta rozgłośnia pracuje „w służbie ciszy”.

Dokładnie to samo robi I Program Polskiego Radia. Niepodobna się stąd dowiedzieć, co dzieje się w Polsce, nie mówiąc już o tym – co na świecie. Z serwisu informacyjnego można się bowiem dowiedzieć, gdzie tym razem spotkał się ze swoimi wyznawcami Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński i co im tam podał do wierzenia. W porywach można się też dowiedzieć, co takiego powiedział pan premier Morawiecki, ale ponieważ on nigdy nic interesującego nie mówi, to w zasadzie śmiało można to pominąć. Zdarzają się jednak wyjątki, bo podczas swojego pobytu w Helsinkach pan premier Morawiecki powiedział, że już „nie ma pewności”, skąd przyleciała rakieta, która w Przewodowie zabiła dwie osoby. Najwyraźniej musiał obsztorcować go wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy, pan Melnyk z czarnym podniebieniem. Musiał przypomnieć mu, że o tym, co on myśli, to decydują na Ukrainie, a tam zdecydują nie wcześniej, jak ekipa, która z Ukrainy dotarła do Przewodowa, na podstawie wykopalisk ustali ponad wszelką wątpliwość, że rakieta została wystrzelona z Rosji, a konkretnie – z Kremla – jak od początku twierdził prezydent Zełeński, któremu dopiero po obsztorcówie ze strony prezydenta Bidena zmiękła rura i stracił dotychczasową pewność w tym względzie.

Wspominam o tym niejako na marginesie, bo niedawno wysłuchałem też z uwagą obszernego wywiadu, jaki z wicepremierem i ministrem aktywów państwowych Jackiem Sasinem przeprowadziła pani Małgorzata Raczyńska-Weinsberg, która w tubylczych mediach państwowych zrobiła oszałamiającą karierę – można powiedzieć – od pucybuta do milionera. Czy ze względu na liczne swoje zalety, czy ze względu, że Weinsberg – to nieważne, bo liczy się przecież to, co przy jej pomocy podał nam do wierzenia pan minister Sasin. A podał, że wszystko jest oczywiście w jak najlepszym porządku, zwłaszcza w kwestii umowy fuzji Orlenu z Lotosem. Wprawdzie Komisja Europejska surowo przykazała Polsce umieścić w umowie klauzulę, zgodnie z którą saudyjski współwłaściciel Lotosu będzie mógł sprzedać swoje akcje komuś dysponującego „doświadczeniem” w obrocie produktami naftowymi, ale to nic nie szkodzi, bo – jak wyjaśnił pan wicepremier – my mamy ustawę, dzięki której wszystko będziemy utrzymywali pod kontrolą.

Komisja Europejska nakazała Polsce jeszcze coś innego w innej sprawie, ale nie zwracałem już na to uwagi, bo pan wicepremier podkreślił z naciskiem, że Polska w Unii Europejskiej jest i będzie, żeby tam nie wiem co, a wszelkie spekulacje, jakoby ktokolwiek, a już specjalnie – Naczelnik Państwa – rozmyślał o „polexicie” – od Złego pochodzą. Słowem – wszystko po staremu – obydwa obozy, tj, obóz „dobrej zmiany”, podobnie jak obóz zdrady i zaprzaństwa, w sprawach istotnych dla Państwa idą ręka w rękę, a różnica – bo różnice przecież muszą być – sprowadza się do tego, że – jak to wyjaśnił Naczelnik Państwa na spotkaniu z wyznawcami w Nysie, gdzie padło pytanie o ratyfikację traktatu lizbońskiego – jeśli „my”, to znaczy – płomienni patrioci by tego nie zrobili, to zrobiłby to Donald Tusk i dopiero wtedy byłaby tragedia. Chodzi o to, że patrioci zdradzają naszą biedną ojczyznę po Bożemu, podczas gdy Tusk i jego ferajna – byle jak – a to przecież ogromna różnica.

Nawiasem mówiąc, po poszczególnych programach niczym refren powtarza się komunikat, że audycja został sponsorowana albo przez PKN Orlen albo jakąś inną spółkę Skarbu Państwa – bo za reklamy sukcesów rządu „dobrej zmiany” to już chyba sam rząd płaci. Na przykład za taką, kiedy synek pyta ojca, co to znaczy, że „inwestycje są bliżej ludzi”. Na to ojciec – że to oznacza boisko do koszykówki przy jego szkole i krótszą drogę do jego, tj. ojca – pracy. Bardzo to podobne do wierszyków z czasów stalinowskich, reklamujących Plan 6-letni: „Plan sześcioletni córeczko, to jest tak wiele; to na naszej szarej uliczce świeża zieleń. To nowa szkoła dla ciebie i innych dzieci, to boisko sportowe i piłka, co w niebo wzleci. To książka, to milion książek o najciekawszych sprawach, to kule na choinkę lśniące, to coraz piękniejsza Warszawa…” – i tak dalej. Okazuje się, że mimo transformacji ustrojowej aż tak znowu wiele się nie zmieniło, a w każdym razie – inspiracje nadal są jeśli nie te same, to w każdym razie takie same.

Krótko mówiąc, jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej. To znaczy byłoby, gdyby nie fake newsy z Unii Europejskiej. Jeden z nich głosi, że w roku 2024, a może – jak się postaramy – to już w roku przyszłym – koszty obsługi długu publicznego w Polsce przekroczą 105 miliardów złotych. Wprawdzie Naczelnik Państwa w swoich kazaniach do wyznawców o sprawach finansowych wyraża się nader powściągliwie, jako że dżentelmeni nie mówią o pieniądzach i na przykład o inflacji wspomniał tylko, że „przyszła do nas z zewnątrz”, a więc pewnie prosto od Putina i programy rozrzutnościowe rządu nie miały ani nie mają z nią nic wspólnego, bo przecież jeśli obywatele w ogóle w Polsce żyją, to żyją dzięki rządowi „dobrej zmiany”, który nic, tylko przychyla im nieba.

No dobrze, ale co w takim razie z tymi kosztami obsługi długu publicznego? Jeśli podzielić 105 miliardów przez liczbę obywateli rzeczywiście mieszkających w Polsce, to znaczy przez 35 milionów, to na jednego statystycznego obywatela przypadnie 3 tysiące złotych rocznie, co oznacza, że statystyczna, pięcioosobowa rodzina, tylko z tego tytułu będzie musiała już wkrótce zapłacić rocznie co najmniej 15 tysięcy złotych. Tymczasem inflacja już wkrótce może dopełznąć do 20 procent, bo jak jest wzrost – to zrównoważony – co oznacza, że wszystko rośnie równomiernie, a więc inflacja też. Nie ma rady; już wkrótce rząd „dobrej zmiany” będzie musiał wprowadzić jakąś „tarczę osłonową” przez kosztami obsługi długu publicznego, na której sfinansowanie wypuści obligacje, ale już nie po 9, tylko po 12 procent – bo dopóki obywatele wierzą, że rząd może im coś dać, dopóty nie ma siły, która by powstrzymała rząd przed pokusą łupienia naiwniaków.

Stanisław Michalkiewicz    

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA

Bajka dla dorosłych

Już w najbliższą niedzielę cała Polska będzie – nie, nie będzie czytała dzieciom, bo te bajki o demokracji przeznaczone są dla dorosłych. Konkretnie chodzi o obsadzenie ponad 40 tys. stanowisk radnych, którzy w radach będą radzić, jakby tu przychylić obywatelom nieba.
5 MIN CZYTANIA