Organizacje „ekologiczne” działają w Polsce, w Europie i na świecie od lat i od lat ich nieczyste zagrywki umykały opinii publicznej. Teraz jednak dramatyczne burze na politycznym morzu wyrzucają na brzeg…
Tak też dzieje się w ostatnim czasie, kiedy to rosyjska agresja na Ukrainę wydobyła na powierzchnię liczne grzeszki, których winni są tak zwani ekolodzy, działający z inspiracji Władimira Putina. Dziś jak bumerang powracają tematy, takie jak przyjaźń, która łączy Putina i byłego kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera, niejasne decyzje w kwestii gazociągu Nord Stream, czy sprawa medialnego, kilka lat temu, gazu łupkowego.
Zaczęło się od Nord Stream
Pierwsze poważne wzmianki o zastanawiających kontaktach „ekologicznych” aktywistów ze środowiskiem rosyjskiego prezydenta pojawiły się w prasie 11 lat temu. Mowa tu o dziwnej sytuacji za naszą zachodnią granicą. Sprawa była na tyle poważna, że uwielbiane ideowo przez siebie środowisko w negatywnym świetle opisała nawet „Gazeta Wyborcza”. Niemieccy „ekolodzy” protestowali wtedy przeciwko budowie gazociągu Nord Stream, co nie podobało się stronie rosyjskiej. Nagle jednak, dziwnym trafem, aktywiści zamilkli. Zbiegło się to w czasie z powstaniem specjalnej fundacji ekologicznej, której sponsorem został… Nord Stream, kontrolowany przez Gazprom.
Nord Stream wyłożył nawet 5 mln euro na kapitał zakładowy i taką samą kwotę na projekty badawcze nowego podmiotu. Nikt nie krył się nawet z faktem, że prezesem antyekologicznej fundacji został szef WWF Deutschland Jochen Lamp, a jego zastępczynią szefowa BUND Corinna Cwielag. Szefowie trzech organizacji „ekologicznych” weszli do rady fundacji, a jej szefem został przedstawiciel Nord Stream. Co w tym dziwnego? Nic poza faktem, że wskazane organizacje dotychczas najgłośniej protestowały przeciwko rosyjskiej inwestycji, która w momencie objęcia przez przedstawicieli „ekologów” stanowisk w nowej fundacji w cudowny sposób przestała być szkodliwa dla środowiska.
Budowy gazociągu jak lew bronił także kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Dwa tygodnie po podpisaniu umowy na budowę Nord Stream były już wówczas kanclerz objął stanowisko przewodniczącego rady nadzorczej konsorcjum powołanego do budowy gazociągu. To – rzecz jasna – także był przypadek.
Kłopotliwy gaz łupkowy
Kilka lat temu media rozpływały się nad ogromną szansą, jaką dla Polski jest wydobycie pokaźnych złóż gazu łupkowego. Gazu łupkowego wiele jest zresztą w kilku miejscach Europy oraz w Ameryce Północnej. Jego wydobycie miało – jak twierdzili liczni „ekolodzy” – zdewastować europejskie środowisko. Protesty były widoczne najsilniej w krajach, które kupują od Rosji znaczne ilości gazu ziemnego. To jednak na pewno również tylko przypadek. Podobnie jak przypadkiem jest fakt przytoczony w ostatnich dniach przez dziennikarzy „Die Welt” jakoby rosyjski rząd przekazał wtedy 82 miliony euro europejskim stowarzyszeniom ochrony klimatu, których celem było zapobieganie zwiększeniu produkcji gazu ziemnego w Europie.
„Financial Times” i „New York Times” ustaliły wówczas, że potencjalni inwestorzy zaczęli wykruszać się po seriach ataków aktywistów, którzy – jak już powiedzieliśmy – od pewnego czasu dysponowali potężnym kapitałem, który szybko przekuty został w mające ogromne zasięgi kampanie przeciwko wydobyciu gazu… w Europie, bo wydobycie gazu w Rosji raczej aktywistów nie interesowało.
Podobne sprawy długo były bagatelizowane. Na nic zdały się nawet ostrzeżenia, które już w 2014 roku stosował były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen. Twierdził on wówczas, że Federacja Rosyjska finansuje liczne działania aktywistów ekologicznych, których celem jest organizowanie protestów i blokad związanych z próbami zwiększenia poziomu wydobycia gazu ziemnego w Europie. Oburzony sprawą był – naturalnie – niemiecki Greenpeace. Po co aktywiści zabierali głos w sprawie? To też pewnie przypadek.
Coś się ruszyło
Czy możliwym jest, by Rosja „inspirowała” także niektóre z działań Unii Europejskiej? Trudno powiedzieć, ale faktem jest, że sprawie zaczęło przyglądać się coraz więcej osób. Interesującą interpelację w tej sprawie wystosował nawet były szef polskiego MSZ, a obecnie europoseł Witold Waszczykowski. Chce on, aby Komisja Europejska odpowiedziała, jaką rolę w kształtowaniu unijnej polityki klimatycznej UE pełniły sponsorowane przez Rosję tak zwane organizacje ekologiczne. Waszczykowski domaga się także informacji na temat tego, które z organizacji aktywistów klimatycznych współtworzyły Europejski Zielony Ład i pakiet Fit for 55, a także które z nich powiązane są z Rosją.
Nie ma co liczyć na to, że Komisja Europejska w swojej odpowiedzi wykaże, że Putin grał na niej jak na trąbce, ale wiele pozostaje w rękach dociekliwych dziennikarzy, którzy – jak ptaszki ćwierkają – mają w zanadrzu jeszcze kilka podobnych „newsów”.