Z przesłanego listu wyłania się jednak bardziej skomplikowany obraz osobowości Pana Stanisława. Nie jest to obywatel zaraz taki zwyczajny. Uważnie czyta prasę codzienną, książki historyczne i niekiedy traktaty polityczne. Jest też obdarzony niezłą inteligencją i dobrą pamięcią.
Pana Stanisława niezwykle martwi to, że przeczytał w polskiej prasie o hucznych obchodach 100. rocznicy urodzin naszej noblistki, Wisławy Szymborskiej. Pomyślałem, nic w tym przecież dziwnego. W końcu noblistów związanych z Polską mamy nie tak znów wielu, a nagroda to w istocie prestiżowa. Panu Stanisławowi, mimo wszystko, pewna sprawa nie dawała spokoju.
Wiedział on przecież, że obecnie w modzie pozostaje poprawność polityczna i tzw. kultura kancelowania. Jeśli więc ktoś powie coś niestosownego, to właściwie z miejsca ryzykuje skreślenie z życia publicznego. I to na zawsze! Mamy tu więc „doskonalszą” jeszcze formę moralności niż ta chrześcijańska. Jest bowiem kara, ale nie ma przebacz!
Równolegle Pan Stanisław zdawał sobie sprawę z tego, że na Zachodzie znowu panuje moda na popisową antyrosyjskość. Nie od rzeczy chyba zatem pyta w swoim liście: „Dlaczego nie skancelowano Pani Wisławy, która w młodości pisała pochwalne wiersze na cześć Lenina i Stalina?”. Czy naprawdę tak trudno sobie wyobrazić – choćby w alternatywnej rzeczywistości – w tym miejscu nazwisko towarzysza Dugina lub Putina? Niejednemu ideologowi i satrapie Burek przecież na imię, jak przytomnie zauważył Pan Stanisław. Co gorsza, przypomniał sobie o apelu podpisanym przez Panią Wisławę o pojednanie polsko-rosyjskie, i to już w 2010 r. Pan Stanisław dopytuje, czy to wezwanie do pojednania jest nadal aktualne, czy to też był błąd i przejaw młodzieńczej naiwności? Pan Stanisław zdaje sobie sprawę z tego, że zmieniły się okoliczności. Widocznie tamte poprzednie wojny napastnicze nie przeszkadzały pojednaniu „między narodami”, a ta już przeszkadza.
Druga rzecz, która Pana Stanisława zastanowiła, to nowy spot wyborczy z udziałem lidera opozycji. W filmiku tym zarzuca się bowiem przywódcy koalicji rządzącej, że ten jest hipokrytą. Jedną ręką wpuszcza masy imigrantów na polski rynek pracy, a drugą – jakby pod publiczkę – grozi tym samym obcokrajowcom paluchem, że nikt ich tu nie chce. I z tym zarzutem się Pan Stanisław akurat zgadzał. Wiedział bowiem, że europejscy populiści często jedno mówią, a drugie robią. Z zadumy natomiast już wyjść nie mógł, gdy połapał się, że w gruncie rzeczy opozycja gani koalicję za sam fakt przyjmowania migrantów! Pamiętał bowiem dobrze nieodległe czasy, gdy najmniejszy cień antyimigranckości uznawano za najgorszy grzech, jaki może przylgnąć do człowieka. Nie tylko ze względów moralnych, ale nieomal naukowych.
Doprawdy, Panie Stanisławie, nie wiem, co Panu na to wszystko odpowiedzieć. Myślę, że w tych kwestiach musimy się zdać na naukę. A raczej nauczkę – aby ludzi bredzących coś o niezmiennych prawach moralności, niepodważalnych konsensusach, faktach i ocenach danych raz na zawsze do powszechnego stosowania, traktować raczej z przymrużeniem oka. A najlepiej obu. Z jednoczesnym przytkaniem uszu.
Michał Góra
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie