To prawda, że sprawą niezwykle ważną jest, aby państwo nie zaciągało zbyt dużych zobowiązań. Im wyższy dług publiczny czy deficyt całego sektora finansów państwa, tym gorsze oceny ze strony rynków finansowych, a w konsekwencji wyższe oprocentowanie długu i ryzyko odstraszenia zagranicznego kapitału chcącego inwestować w Polsce. Rząd musi tutaj bardzo uważać, jest wiele przykładów państw, które ochoczo wydawały pożyczone pieniądze. Często robiono to zupełnie nieoptymalnie. Wydatki na kredyt nie przyczyniały się bowiem w żaden sposób do realizacji strategicznych celów danej gospodarki, sprzyjających długookresowemu wzrostowi dobrobytu. Wiedzą coś o tym Grecy, w Europie nie brak także innych przykładów błędów w polityce fiskalnej, za które teraz trzeba zapłacić.
Żeby była jasność, nie krytykuję w ten sposób takich programów jak Rodzina 500+, uważam że był on potrzebny i miał wiele pozytywnych konsekwencji. Warto przy tym zaznaczyć, że czas dodatkowych wydatków społecznych powinien się już zakończyć. W tej materii zrobiono w ostatnich latach bardzo wiele, nie ma potrzeby przesadzać w drugą stronę. Są za to inne palące wyzwania. Chodzi o wsparcie inwestycji prywatnych, szczególnie w firmach z sektora MŚP. Tę okoliczność nasuwają istotne pytanie, czy podnoszenie długu publicznego wynikające np. ze zmniejszania ciężarów podatkowych dla firm, jest złe samo w sobie? Czy może to ten rodzaj wydatku, którego poniesienie wiąże się ze zwiększeniem dochodów państwa w przyszłości? Teraz kasa państwa ulegnie pewnemu uszczupleniu, ale w horyzoncie kilku czy kilkunastu lat odbije to sobie z nawiązką, ponieważ rozwijające się rodzime firmy będą mogły wpłacić do niej więcej, bo i ich zyski też będą wyższe.
Warto się nad tym dobrze zastanowić. Polska jest wciąż krajem na dorobku, w tych okolicznościach powinniśmy stwarzać naszemu biznesowi jak najlepsze warunki do rozwoju. To fundament, na którym trzeba się oprzeć. Aby to zamierzenie zrealizować, potrzebne są odpowiednie narzędzia, np. dotyczące polityki fiskalnej i jej długookresowych celów. W tym kontekście pojawił się pomysł powołania instytucji wzorowanej na Radzie Polityki Pieniężnej (RPP), tyle że zajmującej się rekomendacjami dla polityki fiskalnej. Już nie sztywne reguły, ale zespół fachowców, który ma doradzać rządowi np. czy deficyt w tym roku powinien być niższy czy wyższy i na co ewentualnie przeznaczyć pieniądze, aby nasza gospodarka nie wpadła w tarapaty. O pracach nad uruchomieniem u nas tego typu organu zrobiło się ostatnio dosyć głośno. Także dlatego, że podobne podmioty działają w wielu krajach Europy i aż dziw, że u nas jest inaczej. Bardzo istotne, aby taka Rada Polityki Fiskalnej (to prawdopodobna przyszła nazwa tego gremium) była ciałem niezależnym od rządzących, złożonym z wybitnych ekspertów powoływanych na długą kadencję. Jej status powinien być wzorowany na rozwiązaniach przyjętych wobec RPP. Najlepiej, aby nowa instytucja została wpisana do Konstytucji, to jednak przy obecnej sytuacji politycznej wydaje się mało prawdopodobne. Niemniej temat jest bardzo rozwojowy, szczegóły pewnie poznamy niebawem. Jeśli takie ciało powstanie, powinno uczynić politykę fiskalną państwa bardziej elastyczną i dostosowaną do czekających ją wyzwań. A tych przecież nie brakuje.