25 kwietnia przez Konfederację Korony Polskiej zostałem zaproszony do Sejmu, aby na konferencji prasowej przedstawić opinii publicznej główne tezy mojej najnowszej książki. Problem w tym, że na moje przemówienie miałem tylko kilka minut, co w zderzeniu z niezwykle obszerną tematyką spowodowało, że mogłem przedstawić wyłącznie esencję z esencji. Dobre i to.
Państwo polskie nie istnieje
Swoje wystąpienie zacząłem od bardzo mocnego stwierdzenia, że ani politycy, ani nikt inny nie ma odwagi powiedzieć Polakom, że PAŃSTWO POLSKIE NIE ISTNIEJE. Państwem jest Unia Europejska. Ma wszystkie atrybuty państwa. A jak wiadomo, żadna część państwa nie może być innym państwem.
Co więcej, Unia Europejska – wbrew temu co twierdzą politycy i dziennikarze – nie dąży do federalizacji. Nie może dążyć, ponieważ od wejścia w życie traktatu lizbońskiego już jest państwem federalnym. Polska jest czymś na kształt unijnego województwa, landu czy prowincji. Możemy dowolnie to nazwać. Potwierdzeniem tego stwierdzenia jest fakt, że do polskiego systemu prawnego musimy wdrażać wszystkie unijne dyrektywy i rozporządzenia, a jednocześnie nasze ustawy nie mogą być sprzeczne z prawem unijnym. W przeciwnym razie grożą nam polityczne naciski ze strony Komisji Europejskiej, a w dalszej kolejności wysokie kary finansowe nałożone przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Nie na tym polega przecież suwerenność.
Bilans członkostwa
Jak napisałem w mojej książce – wbrew oficjalnej propagandzie niedouczonych funkcjonariuszy mediów – przepływy z jednej strony składki członkowskiej do Unii Europejskiej, a z drugiej – dotacji unijnych nie są bilansem członkostwa Polski w bloku. To tylko niemające większego znaczenia transfery pomiędzy budżetem Unii a budżetem Polski (netto 2 proc. PKB na korzyść naszego kraju). Najważniejsze jest coś zupełnie innego. Najważniejszą, jeśli nie jedyną korzyścią Polski z członkostwa w Unii Europejskiej, nie są wcale dotacje, ale dostęp do wspólnego rynku i czterech wolności. Chodzi przede wszystkim o to, że polskie firmy mają łatwy dostęp do 415 mln konsumentów z innych krajów Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Oczywiście korzystają też na możliwościach importowych czy inwestycyjnych. Choć w tej ostatniej kwestii znacząco mniej niż firmy zagraniczne.
Otóż istnieje olbrzymia nierównowaga pomiędzy dochodami zagranicznych firm w Polsce a dochodami polskich firm za granicą. W ciągu dwudziestu lat członkostwa wyszła różnica 13-krotna. Natomiast według szacunków na dostępie do wspólnego rynku Polska zyskuje około 10 proc. PKB. Jednak z drugiej strony szkodzą nam unijne regulacje, które są wielkim centralnym sterowaniem i ingerencją w rynek. Polska traci na tym również co najmniej 10 proc. PKB. Co więcej, niewiele osób zwraca też uwagę na to, że po wejściu Polski do Unii Europejskiej gwałtownie wzrosła liczba Polaków, którzy wyjechali do innych krajów członkowskich. Średnio 2,1 miliona Polaków przez 20 lat nie budowało dobrobytu Polski, ale dobrobyt Niemiec, Holandii czy Irlandii.
Mimo to o ile dotychczas gospodarczy bilans członkostwa Polski w Unii Europejskiej mógł być kwestią dyskusyjną, o tyle Europejski Zielony Ład wraz z takimi wynalazkami, jak zrównoważony rozwój (m.in. ESG), dyrektywa budynkowa, zakaz samochodów splinowych czy graniczny podatek węglowy spowoduje, że na członkostwie gospodarczo będziemy tracić. Według francuskiego Instytutu Rousseau polityka dekarbonizacyjna i dążenie do urojonej zeroemisyjności do 2050 r. będzie nas kosztowało ponad 10 bln zł (2,4 bln euro). To utrata co roku 13,6 proc. PKB. To aż 15 razy więcej niż wszystkie dotacje unijne netto (po odjęciu składki członkowskiej), jakie Polska otrzymała przez 20 lat! Statystycznie na każdego pracującego Polaka przypadnie do zapłaty 660 tys. zł.
Imperium Europejskie
Ale to nie wszystko. Wracając do kwestii utraty państwa polskiego (nasi przodkowie przelewali krew za Ojczyznę, a współcześni nam politycy dobrowolnie oddali niepodległość obcym), sytuacja będzie się pogarszała. W rezultacie wprowadzenia zaproponowanych w 2023 r. przez czterech niemieckich i jednego belgijskiego europosła zmian w traktatach unijnych przybędzie strat politycznych. Dojdzie do przekształcenia obecnego państwa federalnego o nazwie Unia Europejska w scentralizowane i głęboko zbiurokratyzowane Imperium Europejskie ze stolicą w Brukseli, które coraz bardziej będzie się oddalało od wolnorynkowego ideału. Jako polska prowincja nie będziemy mieli nic do gadania. O wszystkim będą decydować siły mające realny (nieważne czy legalny, czy nielegalny) wpływ na politykę państwa unijnego.
I właśnie o tym wszystkim jest moja najnowsza książka „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”.
Tomasz Cukiernik
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie