Na rolnictwo w czasie pandemii powinno się chuchać i dmuchać. Zrozumiały to najsilniejsze gospodarki świata, które na stabilizację i rozwój krajowych rynków rolnych przeznaczyły ogromne kwoty – takich doczekali się zarówno rolnicy z państw UE jak i gospodarze ze Stanów Zjednoczonych czy Brazylii. Co dostali Polacy?
Zaczęło się od Piątki dla zwierząt, która doprowadzić miała do kasacji hodowli zwierząt futerkowych i sektora uboju na potrzeby wspólnot religijnych. Rozpoczęły się też poważne podchody do zaimplementowania w naszym kraju strategii Europejskiego Zielonego Ładu. Później kilkadziesiąt tysięcy rolników próbowano „przerzucić” z KRUS do ZUS, z czego rakiem wycofywały się zarówno Ministerstwo Finansów, jak i resort rolnictwa…
Tak się nie da. Nie da się i nie powinno się wychodzić z podobnymi inicjatywami. Ba, takie projekty nie powinny w ogóle ujrzeć światła dziennego w czasach, gdy Polską rządzi ugrupowanie, któremu rolnicy zaufali jak żadnemu dotąd – zarówno w wyborach parlamentarnych, prezydenckich, wyborach do europarlamentu jak i samorządowych. Dlaczego więc Krajowy Plan Odbudowy (KPO) traktuje rolników jak piąte koło u wozu?
Plan odbudowy, ale chyba nie wsi…
Krajowy Plan Odbudowy ma – teoretycznie – stanowić koło zamachowe dla rozwoju polskiej gospodarki w okresie pandemii i zaraz po jej zakończeniu. Gdy przyjrzymy się wskaźnikowi urbanizacji Polski zauważymy, że tereny wiejskie zamieszkuje około 40 procent obywateli RP. Oznacza to, że na wsi mieszka dziś około 15 milionów ludzi. To sporo.
Mimo powyższych liczb KPO zaprojektowany został tak, aby rolnictwo (i szerzej – wieś) otrzymało zaledwie 20 procent ogółu kwoty z ponad 57 mld euro. Warto jednak zauważyć, że wśród funduszy, które zasilić mają polską wieś, znalazły się… środki przejściowe ujęte w Programie Rozwoju Obszarów Wiejskich, który to program jest absolutnie odrębnym instrumentem unijnego wsparcia. W praktyce zatem 40 procent mieszkańców Polski otrzyma nie 20 procent ogółu tej kwoty, a sumę pomniejszoną o środki przejściowe z PROW, czyli pieniądze, które po złożeniu wniosków do Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa gospodarze tak czy siak by dostali.
Organizacje rolnicze jednym tchem wymieniają luki w planie, który ich zdaniem tworzony był „na kolanie”. Podstawowym postulatem, z którym pierwotnie wystąpiła Krajowa Rada Izb Rolniczych, było rozszerzenie udziału środków przeznaczonych w ramach Krajowego Planu Odbudowy na rolnictwo i wieś do 40 procent – zgodnie ze wskaźnikami demograficznymi.
Dlaczego rolnicy chcą więcej?
Jeśli KPO ma służyć nie tylko stabilizacji obecnego stanu rzeczy, ale także rozwojowi krajowej gospodarki w wieloletniej perspektywie, należałoby zmodyfikować przygotowane przez autorów komponenty.
W pierwszym z nich, obejmującym „odporność i konkurencyjność gospodarki” zabrakło niestety uwzględnienia innowacyjnych planów rozwojowych polskiej wsi (takich jak rozwój retencji wodnej i systemów nawadniania gospodarstw) i kwestii nowoczesnych regulacji w obrocie artykułami rolno-spożywczymi.
Komponent B Krajowego Planu Odbudowy, dotyczący zielonej energii, nie wspomina natomiast o roli, jaką wieś pełni w rozwoju sektora odnawialnych źródeł energii – zarówno w kontekście fotowoltaiki, jak i energetyki wiatrowej.
Także założenia dotyczące transformacji cyfrowej powinny opierać się częściowo na wyodrębnieniu rozwiązań związanych z przeciwdziałaniem wykluczeniu cyfrowemu wsi. Warto przy tym wspomnieć, że wciąż nie wszystkie gminy w kraju mogą zaoferować ludności wiejskiej możliwość korzystania z szerokopasmowego Internetu.
W przypadku kwestii zdrowotnych KPO uwzględniać powinien zwiększenie dostępności do lekarzy specjalistów dla mieszkańców wsi, co jest szczególnie istotne w dobie wciąż istniejącego wykluczenia komunikacyjnego obejmującego najczęściej osoby najstarsze.
Roszczeniowe podejście rolników jest zatem w pełni uzasadnione. Zdaniem ekspertów to właśnie sektor rolny wciąż pozostaje jedną z najbardziej perspektywicznych części rodzimej gospodarki. Szansa na zmianę niekorzystnych dla rolników rozstrzygnięć istnieje. W dalekiej perspektywie widnieją przecież wybory parlamentarne. A wtedy, jak zawsze: jak trwoga, to do rolnika…