23 marca pod bramą stoczni w Szczecinie rozpoczął się protest rolników, który może potrwać nawet miesiąc. Protestujący alarmują, że grozi im upadłość i domagają się rozmów z rządem.
Według Edwarda Kosmali, przewodniczącego NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych w regionie, rząd przestał słuchać rolników, a obecnie produkcja rolna stała się nieopłacalna.
– Do 2020 roku polityka tego rządu była zbieżna z potrzebami rolnictwa, potem weszła Piątka dla zwierząt i rząd nie traktuje nas poważnie – powiedział Kosmal na antenie radia RFM FM.
W akcji wzięło udział kilka tysięcy osób, a według organizatorów przez Szczecin przejechało ok. 80 traktorów. Po proteście pod stocznią, rolnicy rozbili miasteczko protestacyjne pod szczecińskim urzędem wojewódzkim, gdzie będą czekać na premiera Mateusza Morawieckiego. Tam została już jednak tylko część protestujących.
Rolnicy domagają się zastopowanie unijnego Zielonego Ładu, ustanowienia Funduszu Gwarancyjnego dla poszkodowanych rolników, wprowadzenia kaucji za importowane płody rolne z Ukrainy oraz lepszego nadzoru nad importem. Rolnicy domagają się też pomocy przy uzyskiwaniu (i spłacaniu) kredytów na prowadzenie działalności rolnej oraz obniżenia cen energii i tańszego paliwa do maszyn rolnych.
Do protestu w Szczecinie odniósł się już minister rolnictwa Henryk Kowalczyk, który na przyszły tydzień zapowiedział zorganizowanie okrągłego stołu w sprawie ukraińskiego zboża.