Szacunki na ten temat przedstawił „Washington Post”, powołując się na analizę kanadyjskiej firmy SecDev.
Obecnie pod kontrolą Moskwy znajdują się regiony zajęte zarówno w latach 2014-2015 (Krym oraz część obwodu donieckiego i Ługańskiego), jak i te podczas konfliktu rozpoczętego w lutym obecnego roku (czyli głównie wschód oraz południowy-wschód Ukrainy).
Gdyby Rosja zatrzymała te obszary, to pod jej kontrolą znajduje się aktualnie 63 proc. ukraińskich złóż węgla, 11 proc. złóż ropy naftowej, 20 proc. gazu, 42 proc. metali i 33 proc. metali ziem rzadkich oraz innych ważnych minerałów (m.in. litu).
Roman Opimakh z Ukraińskiej Służby Geologicznej przyznał, że jego instytucja cały czas szacuje wartość straconych przez kraj złóż. Według niego finalnie może być większa nawet od prognoz SecDev.
Oprócz samych zasobów, pod kontrolą Rosji znajduje się już też istotna część infrastruktury służącej do ich eksploatacji czy transportu. Chodzi tu m.in. o magazyny, w których były składowane. Dodatkowo zagraniczne przedsiębiorstwa, które przed wybuchem wojny chciały eksploatować ukraińskie złoża, zrywają kontrakty.
Przejęcie przez Rosję złóż ważnych surowców może pogłębić energetyczne problemy Europy.
The Washington Post