fbpx
wtorek, 23 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonRozważania nad Pegasusem

Rozważania nad Pegasusem

W państwie normalnym korupcja może funkcjonować tylko na marginesie życia publicznego, a nie być naczelną zasadą rządzenia – pisze w swoim najnowszym felietonie Stanisław Michalkiewicz.

Naszym nieszczęśliwym krajem wstrząsa kolejna straszliwa afera, afera zbrodniczego Pegasusa, w następstwie której wiele osób jednym susem wskoczy do białego orszaku męczenników reżymu „dobrej zmiany”, nastąpią przetasowania na politycznej scenie, a kto wie – może nawet rząd pana premiera Morawieckiego utraci większość parlamentarną? Wszystko to być może, tym bardziej że na aferę zbrodniczego Pegasusa nakłada się wojna, jaką z reżymem „dobrej zmiany” prowadzi prezes Najwyższej Izby Kontroli, pan Marian Banaś. Wezwał on niedawno przed oblicze NIK panią kierowniczkę Sejmu Elżbietę Witek, która wezwanie zignorowała, podobnie jak pan mecenas Giertych wezwania do prokuratury. Widzimy, jak pod władzą „dobrej zmiany” postępuje anarchizacja państwa, bo nawet oprócz legalnych, praworządnych i oczywiście niezawisłych sądów, pojawiły się sądy nielegalne, niepraworządne i zawisłe, więc w rezultacie nie wiadomo, które wyroki są prawdziwe, a które stanowią rodzaj kradzieży zuchwałej.

Wróćmy jednak do zbrodniczego Pegasusa. Skąd on się u nas w ogóle wziął? Podobno w roku 2017 rząd „dobrej zmiany”, a konkretnie Ministerstwo Sprawiedliwości, za 25 milionów wziętych z pozabudżetowego Funduszu Sprawiedliwości kupiło go od Izraela. Ciekaw jestem, jak na eferę Pegasusa zareaguje Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, bo czyż może być coś złego z Izraela? Problem w tym, że wspomniany Ośrodek należy do przeciwników rządu „dobrej zmiany”, bo w przeciwnym razie zarówno pan mecenas Giertych, jak i Wielce Czcigodny senator Brejza, nie mówiąc już o pani prokurator Wrzosek, już dawno zostaliby oskarżeni o antysemitismus i wtrąceni do lochu, w którym jęczeliby i szlochali przez resztę życia. Takie są plusy dodatnie totalnej wojny politycznej, w której pogrąża się nasz nieszczęśliwy kraj.

Ten izraelski Pegasus został kupiony dla Centralnego Biura Antykorupcyjnego, które zostało utworzone jako jedna z siedmiu grasujących w naszym nieszczęśliwym kraju bezpieczniackich watah, przy czym ta liczba obejmuje tylko te, które mają prawo prowadzenia działalności operacyjnej, czyli mogą werbować agenturę wśród cywilów. W jakich środowiskach? Prawdopodobnie nie wśród gospodyń domowych, bo cóż taka gospodyni mogłaby im powiedzieć? Co się przypaliło, co się przesoliło i tak dalej. To nawet mogą być informacje prawdziwe, ale cóż po nich? Toteż watahy werbują agenturę tam, gdzie rozmaite pomysły przekształcają się w prawo, czyli – w konstytucyjnych organach państwa – tam, gdzie kontroluje się kluczowe segmenty gospodarki, tam gdzie decyduje się o śledztwach; komu zrywamy paznokcie, a komu zostawiamy, tam gdzie wydaje się wyroki; kto idzie do lochu, a kto zostaje w domu, no i tam, gdzie produkuje się masowe nastroje: w mediach, przemyśle rozrywkowym i środowiskach opiniotwórczych. CBA powstało w 2006 roku, za rządów pana premiera Kazimierza Marcinkiewicza, którego kariera, jak wiadomo, niestety załamała się od nadmiaru szczęścia.

Od samego początku byłem przeciwny powoływaniu takiego Biura, bo gołym okiem widać było zasadniczą i nieusuwalną sprzeczność między interesem społecznym, a interesem Biura. W interesie społecznym leży, by korupcja zniknęła możliwie jak najszybciej, podczas gdy interes Biura jest odwrotny. Jedyną racją jego istnienia jest bowiem korupcja, czyli dopóki korupcja, dopóty Biuro. W interesie Biura leży zatem, by korupcja istniała jak najdłużej, żeby Biuro miało z czym walczyć. To tak, jak myśliwi dokarmiają zwierzynę, żeby mieli na co polować. Zresztą korupcja może być pożyteczna albo szkodliwa. W państwie totalitarnym nie tylko jest pożyteczna, ale niezbędna. Jest ona bowiem rodzajem smaru, bez którego machina państwowa, a przede wszystkim – gospodarka – zaraz by się zatarła, ze wszystkimi tego konsekwencjami. A contrario można by uznać, że korupcja jest szkodliwa tylko w państwie normalnym, państwie wolnościowym. Można by – ale nie można – bo w państwie normalnym korupcja może funkcjonować tylko na marginesie życia publicznego, a nie być naczelną zasadą rządzenia.

Gdzie występuje korupcja? Na styku sektora publicznego z prywatnym. Zatem najlepiej, gdyby tego styku w ogóle nie było. Można to osiągnąć na dwa sposoby: albo zlikwidować sektor prywatny, albo zlikwidować sektor publiczny. Sęk w tym, że ani jednego, ani drugiego zrobić nie można, bo ludzie z natury rzeczy należą do sektora prywatnego, więc będzie on istniał zawsze. Podobnie z sektorem publicznym – dopóki istnieje państwo, dopóty istnieje i on. Skoro jednak nie możemy tego styku zlikwidować, to powinniśmy maksymalnie go zmniejszyć. Na przykład ja uważam, że sektor publiczny powinien obejmować wyłącznie dziedziny związane ze stosowaniem przemocy, a wiadomo, że gospodarka do nich nie należy. Tak właśnie jest w wolnościowym państwie minimum. To już rozwiązywałoby skalę problemu, ale można zrobić jeszcze coś ponadto. Zwalczać korupcję można bowiem na dwa sposoby. Pierwszy to taki, jaki został wybrany przez rząd „dobrej zmiany”, ale utrzymywany był również przez rząd premiera Tuska i Ewy Kopacz. Ten sposób polega na podglądaniu, podsłuchiwaniu i prowokowaniu obywateli, żeby przyłapać ich na korupcji i wtrącić do lochu, przy okazji konfiskując im fanty. Przy tym sposobie CBA i Pegasus są nie tylko jak najbardziej na miejscu, ale są wręcz nieodzowne. Zwłaszcza Pegasus, przy pomocy którego można szpiegować obywatela nawet w sytuacjach, kiedy chodzi za potrzebą, nie mówiąc już o tak zwanych „momentach” z panienkami. Drugi sposób polega na likwidowaniu okazji do korupcji. Na przykład obrót paliwami płynnymi uchodzi za bardzo intratny, toteż rząd wprowadził w tej branży koncesje. Jednemu obywatelowi urzędnik koncesję da, a wszystkim innym – nie da. Oznacza to, że ten jeden dostał od niego prezent znacznej wartości. Tymczasem pensja urzędnika jest cały czas taka sama, bez względu na to, komu dał koncesję i czy w ogóle komuś dał. Ale na szczęście mało jest u nas ludzi, którzy nie potrafiliby okazać wdzięczności za otrzymany prezent, a najlepszym sposobem na jej okazanie jest podzielenie się korzyściami z niego płynącymi, najlepiej z góry. Gdyby jednak koncesje zostały zlikwidowane, to nie tylko nie byłoby żadnego powodu, by urzędnika korumpować, ale przede wszystkim nie byłoby kogo korumpować, bo w przypadku braku koncesji nie byłoby też urzędu, który je rozdziela. Ale z zagadkowych powodów jakoś nikt na to nie wpadł, chociaż proste to jak budowa cepa.

Stanisław Michalkiewicz

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA

Bajka dla dorosłych

Już w najbliższą niedzielę cała Polska będzie – nie, nie będzie czytała dzieciom, bo te bajki o demokracji przeznaczone są dla dorosłych. Konkretnie chodzi o obsadzenie ponad 40 tys. stanowisk radnych, którzy w radach będą radzić, jakby tu przychylić obywatelom nieba.
5 MIN CZYTANIA