O tym, że Program Inwestycji Strategicznych, który jest częścią Polskiego Ładu, zostanie wygaszony pierwszy poinformował PortalSamorządowy.pl.
Program ten ruszył w 2021 roku, w ramach wprowadzanego przez rząd Mateusza Morawieckiego tzw. Polskiego Ładu. Z Polskim Ładem – jak pamiętamy – były duże problemy wynikające przede wszystkim z chaotycznych działań administracji państwowej oraz z błędów merytorycznych w systemie finansowania. Lepszą o niebo opinią, zwłaszcza w Polsce lokalnej, cieszyły się kolejne edycje Programu Inwestycji Strategicznych. Zrealizowano ich w sumie dziewięć: trzy ogólne (dla wszystkich samorządów – na różne cele), dwie dla tzw. gmin popegeerowskich, jedną dla gmin o charakterze uzdrowiskowym, dwie na rozwój stref przemysłowych oraz jeszcze jedną – na modernizację oświetlenia ulicznego w ramach akcji „Rozświetlamy Polskę”.
Jak to funkcjonowało? W dużym skrócie: samorządy lokalne otrzymywały dotacje, które już same przeznaczały na zazwyczaj określony z góry oraz potrzebny na danym terenie rodzaj inwestycji, czyli takiej, na której w danym roku gminie szczególnie zależało.
60 miliardów w trzy lata
Tuż przed wyborami parlamentarnymi rząd premiera Morawieckiego ogłosił, że na Program Inwestycji Strategicznych samorządy otrzymają do rozdysponowania łącznie 63 mld złotych dotacji w perspektywie najbliższych trzech lat. Pieniądze z tego programu stały się dla niektórych samorządowców nawet lepszą i bardziej lubianą przez nich formą finansowania inwestycji niż większość dotacji unijnych z tzw. perspektyw finansowych UE, wymagających znacznego wysiłku biurokratycznego. Dotacja z programu mogła wynieść nawet do 95 proc. kosztów przedsięwzięcia (przy wkładzie własnym gminy rządu 5 proc., więc niewielkim). Rząd nie zakreślił także ścisłego celu finansowania (jak jest przy grantach UE, gdzie szczególnie lubiane są „cele klimatyczne”, „zrównoważonego rozwoju” itp.). Decyzję o tym, jak najlepiej wydatkować środki, pozostawił w gestii włodarzy samorządowych. Wychodząc przy tym z prostego założenia, że oni najlepiej powinni wiedzieć, jakie inwestycje są najbardziej pożądane na terenie ich gminy.
– Dla mniejszych, słabszych samorządów Program Inwestycji Strategicznych był bardzo korzystny, bo dzięki niemu mogły one realizować ważne inwestycje, na które nie było ich wcześniej stać, a na których realizację czekały od wielu lat – cytuje Grzegorza Cichego, szefa Unii Miasteczek Polskich oraz burmistrza Proszowic, PortalSamorzadowy.pl. – W Proszowicach taką inwestycją była modernizacja ujęcia i stacji uzdatniania wody, która kosztowała 22 mln złotych, a dofinansowanie wyniosło 17,4 mln złotych – daje przykład Grzegorz Cichy.
Program był krytykowany
Znacznie mniej lubiany był ów program przez polityków ówczesnej opozycji. Ci zarzucali mu, że przy rozdziale środków faworyzowane były samorządy rządzone lub współrządzone przez PiS. Innym zarzutem był ten, że gminy wykorzystywały fundusze nie na najbardziej potrzebne inwestycje, tylko na takie, których realizacją zainteresowany był jakiś podmiot lub osoba mniej lub bardziej powiązana z Nowogrodzką.
Niemniej z udziałem publicznych pieniędzy powstało sporo sensownych inwestycji lokalnych. Związek Gmin Wiejskich wraz z Unią Miasteczek Polskich zaapelował ostatnio do rządu, by nie wyrzucać tego programu do kosza, tylko – ucząc się na błędach pierwszych edycji – zmodyfikować go tak, by szansa na efektywne wydawanie środków była jak największa.
Na razie rząd koalicyjny milczy (takoż milczą i inne instytucje, które cokolwiek miały wspólnego z tym programem). Absorbują go przede wszystkim protesty rolnicze oraz rozgrywki – głównie o charakterze medialnym – prowadzone z największą partią opozycyjną. Gdy jednak rządzący zajmą w końcu oficjalne stanowisko wobec tego, jakby nie było owocnego, programu PIS (a będą musieli, gdyż wybory samorządowe zbliżają się wielkimi krokami), obyśmy znowu nie usłyszeli czegoś w stylu dawnej mantry byłego ministra finansów, powtarzanej tak często przed 2015 rokiem: „pieniędzy nie ma, proszę Państwa, i nie będzie”.