Na jakich źródłach Polska powinna oprzeć nowoczesną elektroenergetykę? Był pomysł, żeby transformację przeprowadzić za pomocą gazu, ale wiadomo, że od czasu rosyjskiej inwazji na Ukrainę jest on już nieaktualny. Czy w takim razie powinniśmy rozważyć atom, czy jeszcze coś innego?
Musimy wziąć pod uwagę przede wszystkim aspekt, który pozwoli nam nie powtórzyć błędu, który legł jako baza poprzedniego planu transformacji. Gaz oczywiście nadal będzie obecny w planie naszej transformacji, natomiast nie ma żadnej wątpliwości, że nie będzie możliwe zbudowanie na nim tylu mocy wytwórczych, by w okresie przejściowym zastąpić węgiel. Czy powinniśmy rozważać atom? Tak. Przy czym nie możemy zapominać o jednej ważnej kwestii – wciąż głównym dostawcą paliwa do elektrowni atomowych jest Rosja. Jeżeli więc uznajemy dzisiaj to państwo – co jest bezsprzeczne – za partnera zupełnie niewiarygodnego, nie powinniśmy się ograniczać w tej kwestii wyłącznie do gazu, ale również do ewentualnego zaopatrywania naszych przyszłych elektrowni jądrowych w paliwo z tamtego kierunku. Co prawda proces inwestycyjny w przypadku elektrowni jądrowych trwa kilkanaście lat, więc bardzo możliwe, że w tym czasie powstanie alternatywny rynek dostawców paliwa jądrowego. Być może francuski, być może amerykański.
A co z węglem?
No właśnie – jest jeszcze trzeci scenariusz. Polegałby on na tym, że państwa, które do tej pory planowały wykorzystanie gazu jako paliwa przejściowego, mogłyby w okresie przejściowym wykorzystywać węgiel. To scenariusz dla Polski wyjątkowo atrakcyjny. Tym bardziej że technologie węglowe w ostatnich latach uległy znaczącej modyfikacji w kierunku bardzo pozytywnym. Musielibyśmy oczywiście opracować model (używając liczby mnogiej, mam na myśli nie tylko stanowisko Polski, ale całej UE), w którym cała Wspólnota godzi się na ten okres przejściowy z wykorzystaniem węgla. To dla Polski bardzo ważna decyzja. Mówię to z perspektywy sektora finansowego. Dziś, przy obecnych zapisach taksonomii, nie ma możliwości sfinansowania ani modernizacji, ani tym bar dziej budowy żadnego nowego źródła wytwórczego na węgiel.
Żaden bank nie podejmie się finansowania tego typu inwestycji?
Absolutnie żaden. Kilka tygodni temu zdecydowaliśmy o wykreśleniu z naszej polityki kredytowej zakazu finansowania handlu węglem, odpowiadając na potrzeby naszych klientów – grup energetycznych, małych i dużych ciepłowni – którzy w obliczu rosnących cen węgla nie byli w stanie sfinansować zakupów na najbliższy sezon grzewczy. Decyzja ta absolutnie nie zmienia naszego podejścia do zrównoważonego finansowania i transformacji energetycznej. Jest po prostu odpowiedzią na sytuację nad zwyczajną, jaką mamy w energetyce i w ciepłownictwie. Innymi słowy, doszliśmy do wniosku, że dużo prostszym rozwiązaniem jest czasowe wykreślenie zakazu tego finansowania niż trwanie przy nim i ryzykowanie blackoutów, braku ogrzewania dla Polaków i ryzyka znaczącego pogorszenia się jakości portfela kredytowego naszych klientów, którzy nie są wytwórcami energii czy ciepła, ale dla których ich koszty są kluczowe dla funkcjonowania. I myślę, że nikogo nie trzeba przekonywać, iż w XXI wieku dostęp do energii to być albo nie być właściwie dla 99,9 proc. firm.
Co jest dziś największym wyzwaniem dla nas, jeśli chodzi o transformację energetyczną?
Krótkoterminowo – przetrwanie tego trudnego czasu, jakim będzie najbliższa zima. Mam nadzieję, że skończy się tylko na tej jednej zimie. Natomiast długookresowo naszym najpoważniejszym wyzwaniem będzie polityka UE, która obliguje nas do wprowadzania zaostrzonych norm właściwie bez wsparcia tejże transformacji. Ekonomiści naszego banku wyliczyli, że koszt wprowadzenia pakietu „Fit for 55” to dla Polski dodatkowy wydatek rzędu ok. 180 mld euro w ciągu najbliższej dekady. Natomiast koszt całej transformacji energetycznej Polski do 2040 r. szacowany jest między 1,3 a 1,7 bln zł.
Skąd wziąć tyle pieniędzy?
Dobre pytanie. Z jednej strony wymaga się od nas ogromnych poświęceń i gigantycznego programu inwestycyjnego, z drugiej nie wypłaca nam się środków z KPO i grozi wstrzymywaniem wypłaty pieniędzy z Funduszu Spójności. Teoretycznie moglibyśmy sobie z takimi wydatkami w okresie 20 lat sami poradzić. Tylko pamiętajmy o tym, że odbyłoby się to kosztem naszego przemysłu i naszych obywateli. I konieczne byłoby zaangażowanie w ten proces środków z sektora prywatnego. To wszystko odbiłoby się znacząco na naszej konkurencyjności i kondycji całej gospodarki.
Na koniec zapytam o wodór i inne alternatywne paliwa przyszłości. To atrakcyjny kierunek inwestycyjny dla Banku Pekao S.A.?
Dla każdego banku warunkiem atrakcyjności jest „bankowalność” projektu. Projekt „bankowalny” to taki, który w dającej się przewidzieć przyszłości, przy dających się przewidzieć kosztach ryzyka, przyniesie dające się przewidzieć dochody. Banki komercyjne finansują projekty dojrzałe technologicznie i finansowo. To są dwa warunki sine qua non. Nie mam większych wątpliwości, że wodór, amoniak czy metanol – to będą paliwa przyszłości. Natomiast dzisiaj, z naszego punktu widzenia jako instytucji finansującej, to trochę wróżenie z fusów. Kiedy już te technologie będą dojrzałe, będą powtarzalne i stosowane na wielu różnych rynkach, będziemy mogli wtedy porównać do nich projekty, z którymi klienci przyjdą do nas po finansowanie i powiedzieć im: „Tak, to jest projekt dobry i chętnie się w niego zaangażujemy”.
Rozmawiał Krzysztof Budka
Materiał powstał we współpracy z Bankiem Pekao S.A.