fbpx
piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonSieroty po koronie

Sieroty po koronie

Bez zarazy? Cóż poczniemy teraz? Ten wirus był jakimś rozwiązaniem.

Wiele europejskich krajów normalizuje politykę nastawioną na przeciwdziałanie pandemii. Co rusz media obiega informacja o wycofywaniu się, czasami tylko częściowym, kolejnych państw z rygorów i obostrzeń. Pełzający stan wyjątkowy podszyty biowładzą zdaje się cofać, choć oczywiście, jak to zawsze bywa, gdy w grę wchodzi efekt zapadki, państwo nie odda nam aż tyle, ile zabrało.

Zabrało niejednokrotnie w dobrej wierze, choć oczywiście polityków powinniśmy rozliczać za konsekwencje ich decyzji, nie za intencje. Początkowo bowiem, tu wracam pamięcią do 2020 roku, naprawdę nie bardzo było wiadomo, z czym mamy do czynienia, jaka może być skala strat i zawirowań. Przyznaję, że popierałem pierwszy dwutygodniowy lockdown. Uważałem, uważam tak zresztą nadal, że państwu takiemu jak Chiny, a więc komunistycznemu i totalitarnemu, nie należy wierzyć z zasady. Nie wiedząc praktycznie nic o chorobie i dysponując szczątkami informacji, trzeba było czasowo zamrozić sytuację, aby lepiej się do niej przygotować. Nie znaczy to jednak, że różne, niekiedy dziwaczne, ograniczenia powinny z nami zostać tak długo. I będą nas aż tyle kosztować. Polityka lockdownów okazała się być na dłuższą metę bardzo kosztowna i w mojej opinii wszystkie kolejne lockdowny po tym pierwszym, który miał trwać jedynie dwa tygodnie, przyniosły więcej szkody niż pożytku. Zdaję sobie jednak sprawę, że dziś łatwo się to pisze, bo jesteśmy już wszyscy mądrzejsi o te dwa lata.

Pobojowisko, niejednokrotnie wywołane niedopasowanymi obostrzeniami, trzeba będzie jakoś uporządkować. Gospodarka przypomina bardziej zwierzę niż maszynę, jest w stanie się sama uzdrawiać, o ile zostawić ją w spokoju i dać jej czas. Nie potrzebujemy żadnego zegarmistrza, który naprawi ją z zewnątrz. Decyzją niektórych przedsiębiorców będzie zresztą utrzymanie jakichś pandemicznych obostrzeń. Jeżeli jednak będą to ich prywatne decyzje, to niech ponoszą ich konsekwencje, tak pozytywne, jak i negatywne. To również będzie jakieś przystosowanie się i dowód na zmienność, zdolność do adaptacji. Pojawiły się bowiem grupy konsumentów, dla których sprawa pandemii koronawirusa jest istotna. I przedsiębiorcy odpowiedzą na popyt.

Tak długo zresztą, jak mówimy o decyzjach konsumentów a nie wyborców – możemy spać spokojnie. Zaletą rynku w porównaniu z państwem jest rozproszenie decyzji, dzięki temu ludzie, którzy chcą wciąż i wciąż przeżywać pandemiczną rzeczywistość, będą mogli to robić – dzięki przedsiębiorcom, którzy im to umożliwią i będą na przykład wymagać testów lub dowodów zaszczepienia.

Nie da się bowiem nie zauważyć pokaźnej grupy, która zwyczajnie poczuła się dowartościowana dzięki pandemii. Zwykły slaktywizm mogli oni przedstawić jako bardzo łatwe i tanie dbanie o dobro wspólne. Hasztagzostańwdomu przecież kosztuje niewiele wysiłku. Emanowanie moralną wyższością zbudowaną na poczuciu dbania o zdrowie publiczne na przykład w tramwaju, kiedy to można wykłócać się z pasażerami o brak maski, też jest pewnie dla niektórych ludzi przyjemnym uczuciem i wciąż relatywnie łatwo dostępną aktywnością. Czują, że zyskali przestrzeń, w której mogą czuć się ważni. Udział w teatrzyku bezpieczeństwa, bo musimy odróżnić sensowne środki zapobiegania zarazie od pozorów takich działań, to po prostu przygoda, z której wielu nie będzie chciało zrezygnować. A jeśli wiąże się ona z możliwością pokazywania innym, gdzie ich miejsce, to ból rozstania z pandemią będzie tym większy.

Ale dotknie on też ludzi, którzy ostatnie dwa lata przeznaczyli tylko na to, aby udowodnić, że potencjalnie śmiertelna choroba to katar. Jeżeli zaś czegoś możemy się nauczyć z – miejmy nadzieję – dogasających przygód z koronawirusem, to jest to nauka o skuteczności radykalnych mniejszości, które potrafią zdominować zawsze rozlazłą większość. Nie da się bowiem ukryć, że zdrowego rozsądku zabrakło nie tylko zwolennikom medycznej krucjaty, ale też koronawirusowym negacjonistom. Jeśli jednak pozwolimy społeczeństwu dzielić się na segmenty konsumentów choćby nawet na podstawie podziału, jakim jest stosunek do pandemii, będziemy w stanie żyć ze sobą po prostu lepiej, podejmować więcej własnych decyzji i ponosić ich konsekwencje, łącznie z dobrowolną izolacją domową, do której każdy przecież ma prawo.

Marcin Chmielowski

Marcin Chmielowski
Marcin Chmielowski
Politolog, doktor filozofii, autor książek, scenarzysta filmów dokumentalnych.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

Oceniaj pracę, nie ludzi za to, że są starzy

We salute the rank, not the man! To znany cytat ze świetnego serialu, jakim jest „Kompania Braci”. Dotyczy oczywiście sytuacji wyjętej spod praw wolnego rynku, bo dowodzenie na wojnie to nie zarządzanie w firmie. Żołnierze, niejako z automatu, muszą okazać szacunek przełożonym. Nawet wtedy, kiedy ich nie lubią. Salutowanie stopniowi, nie człowiekowi, to jakiś pomysł na to, jak oddzielić czyjąś pracę od niego samego.
4 MIN CZYTANIA

Uwaga Smartfon. Uwaga nostalgia

Największym problemem społecznym, jaki już teraz ma Zachód, a więc i Polska, jest utrata wizji przyszłości i popadanie w nostalgię w jej dwóch odmianach. Przezwyciężenie tego kryzysu wyobraźni i w konsekwencji też możliwości, bo nie można zrobić czegoś, czego nie potrafimy sobie wyobrazić, jest kluczowe.
4 MIN CZYTANIA