W lipcu br. import węgla kamiennego do Polski był wyższy o 24 proc. rok do roku i wyniósł 937 tys. ton. Wydano na niego 1,3 mld zł. Średnia cena jednej tony doszła do 1,38 tys. zł i była o 340 proc. wyższa niż rok wcześniej, a o 11 proc. wyższa niż w czerwcu br. Na polskich hałdach na koniec lipca zostało tylko 1,2 mln ton węgla (w porównaniu z 4,9 mln rok temu).
Najwięcej węgla kamiennego w lipcu sprowadzono do Polski z Australii – 208 tys. ton po średniej cenie 1,44 tys. zł za tonę oraz z Kolumbii – 197 tys. ton również po 1,44 tys. zł za tonę – wynika z przeliczenia danych GUS. Znaczące dostawy powyżej 100 tys. ton dotarły do Polski jeszcze z Indonezji, Kazachstanu i z USA. Najtańsze z tej listy były dostawy z Indonezji – po 1,14 tys. zł za tonę. Najdroższym kierunkiem importu węgla kamiennego okazały się Chiny. Dotarło do nas z Państwa Środka co prawda tylko 336 ton, ale cena wynosiła aż 3,89 tys. zł za tonę.
Co ciekawe, węgiel kamienny również eksportowaliśmy, ale po dużo niższych cenach i w mniejszych ilościach. Za granice kraju wyjechało w lipcu 92 tys. ton, czyli o 37 proc. mniej rok do roku i po średniej cenie zaledwie 794 zł za tonę. Prawdopodobnie była to realizacja długoterminowych kontraktów. Większość polskiego węgla (89 proc. eksportu) trafiła do Czech i po stosunkowo niskiej cenie, bo 725 zł za tonę.
Według informacji Ministerstwa Aktywów Państwowych zawartych w odpowiedzi na interpelację grupy posłów koła parlamentarnego Polska 2050, w pierwszym półroczu br. Polska wysłała na Ukrainę 220 tys. ton węgla, jako wsparcie tamtejszych elektrowni, którym brakowało surowca. Już po rozpoczęciu wojny 89 tys. ton trafiło na Ukrainę w marcu po 484 zł za tonę, a 19 tys. ton w maju po 936 zł za tonę. W lipcu już więcej z Ukrainy sprowadziliśmy (44 tys. ton po 1242 zł) niż tam wysłaliśmy (3 tys. ton po 647 zł).
BusinessInsider.com.pl