fbpx
piątek, 24 stycznia, 2025
Strona głównaFelietonSkandynawski raj dla… obiboków?

Skandynawski raj dla… obiboków?

Niedawno podczas IV Ogólnopolskiego Dnia Przedsiębiorcy w Łodzi organizowanego przez rzecznika małych i średnich przedsiębiorców wysłuchałem ciekawego Hyde Parku, podczas którego poruszany był temat Skandynawii jako miejsca szczególnie przyjaznego pracownikom. Piotr Szumlewicz, publicysta szeroko znany choćby z poglądu, że ustawą można znieść ubóstwo, przedstawiał Skandynawię wręcz jako raj na ziemi dla każdego pracownika, szczególnie w komparatystyce z modelem ustrojowym polskim. Nie ukrywam, że i w tym temacie toczyłem wiele dyskusji po zakończonym panelu, niejednokrotnie ścierając się z moimi rozmówcami.

Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że tydzień wcześniej przeczytałem artykuł pod jakże podobnie do poglądu Piotra Szumlewicza brzmiącym tytułem: „Szwecja to raj dla wypalonych zawodowo. Ona zdecydowała się na przeprowadzkę”. Ciekawy tekst opisujący sytuację pewnej Amerykanki, która wyczytawszy uprzednio, że kraje skandynawskie są w czołówce najszczęśliwszych miejsc na świecie, zdecydowała się ten pogląd zweryfikować. Wypalona zawodowo obywatelka USA, by znaleźć spokój i zadowolenie, przeprowadziła się do Szwecji.

Co tam zastała? Rzeczywiście raj na ziemi. Ogólnie brak nadgodzin, sześć tygodni płatnego urlopu w roku i darmowe studia magisterskie. Warunki były tak cudowne, że z pełni praw pracowniczych do tej pory jeszcze nie skorzystała. Jak wskazała zafascynowana Szwecją bohaterka artykułu, praca do późna w Szwecji nie jest wyznacznikiem wartości, a wręcz przeciwnie – szef może dojść do wniosku, że za dużo się pracuje, co może oznaczać, że praca przerasta możliwości pracownika. Do tego dochodzi oczywiście niemal darmowa służba zdrowia. No i jakże można o tym zapomnieć – w raju nie korzysta się z samochodu z uwagi na świetny transport publiczny i możliwość dojazdu wszędzie rowerem.

Jest to zupełne przeciwieństwo pracy w USA, gdzie pani pracowała 50 godzin tygodniowo i czuła się przez to wyjątkowo wypalona zawodowo. Można zatem śmiało powiedzieć, że wreszcie odnaleźliśmy prawdziwy raj na ziemi. Skoro tak jest, to pytanie tylko, dlaczego niemal cała populacja globu nie znajduje się obecnie na terenie Skandynawii?

Pytanie lapidarne, ale jeśli motorem działania człowieka jest jedynie przyjemność, to rzeczywiście ten skandynawski Eden powinien pękać w szwach. A jednak tak się nie dzieje. Odpowiedź na to pytanie jest złożona. I nie chodzi tylko o wypalonych zawodowo, jak nasza bohaterka, która tak się poczuła po skończeniu raptem 23 lat, czyli niewiele się wcześniej napracowawszy.

Oczywiście najważniejsza jest geneza specyfiki ułożenia stosunków społecznych i prawnych, jak to ma miejsce choćby w Szwecji. Historia, a konkretnie od czasu porażki Karola XII w bitwie nad Połtawą niemal całkowity brak konfliktów zbrojnych, swego rodzaju uspokojenie na tle bardzo burzliwych losów reszty kontynentu, wywarły największy wpływ na obecny kształt nie tylko samego ustroju, ale i postaw obywatelskich. Nie zapominajmy jednakże, że swój dobrobyt budowany przez dwa wieki względnego pokoju Szwecja zawdzięcza prowadzonej wcześniej polityce ekstremalnie rabunkowej, którą przez całą akcję „Potopu” opisywał Henryk Sienkiewicz. Do tego doszła jeszcze dziewiętnastowieczna hossa na rynku stali. Konsekwencją powolnej, rzekłoby się nawet ślamazarnej (wszak tu nie było wojen), ale naturalnej koniunktury było to, że już w XIX wieku socjalizm i etatyzm zakrólował na dobre i silnie oddziaływał na postawę społeczeństwa, zadowolonego, że w zasadzie za niewiele odpowiada.

A przyjrzyjmy się teraz z innej perspektywy temu ogrodowi biblijnemu – z perspektywy piekła kapitalistycznego. Jak wynika z opisu naszej bohaterki tak oczarowanej Szwecją, szczytem jej kilkuletniej działalności w tym kraju, oczywiście oprócz ukończenia studiów na koszt państwa, jest 75-metrowe mieszkanie, które wynajmuje razem z partnerem. Jak sama wskazuje, po dwóch i pół roku pracy w dużej firmie konsultacyjnej, samochodu nie posiada, bo wszędzie może jechać komunikacją miejską.

Nie chcę być zgryźliwy, ale w USA po kilku latach w miarę zaangażowanym w pracę parom udaje się nie tylko zakup całkiem sporego mieszkania, a nierzadko i domu. Oczywiście odbywa się to kosztem sporych wyrzeczeń i ogromnego zaangażowania, jednak perspektywa profitów nadal pociąga ogromną część społeczeństwa amerykańskiego. Pociąg za ryzykiem, przedsiębiorczość, trzymanie swoich spraw we własnych rękach nadal dominuje nad modelem powolnego raju skandynawskiego. Choćby w USA wciąż chcący pracować i na tyle wykwalifikowani, by coś sobą na rynku prezentować, dostają zatrudnienie niemal od ręki.

Zresztą, jeżeli przyjrzymy się uważniej informacjom, które przedstawia zafascynowana w Skandynawii bohaterka, zresztą tego nie kryjąc, to zauważymy, że płace na tym samym stanowisku w Szwecji są pokaźnie niższe niż te w USA. Jak sama wskazuje: „W Stanach Zjednoczonych moje wynagrodzenie wynosiło 60 tys. dolarów rocznie przed opodatkowaniem, a było to prawie osiem lat temu. Tutaj moja roczna pensja (obecnie) to około 45 tys. dolarów”.

Jednak to nie wszystko. Raj skandynawski nie jest takim przyjaznym miejscem dla wykwalifikowanych pracowników z wyższym wykształceniem. Jak mówi nasza bohaterka, niezwłocznie po przyjeździe szukała bezskutecznie pracy, co zmusiło ją do pójścia na kolejne, tym razem szwedzkie, studia. Po studiach jednakże wcale nie było lepiej: „Po ukończeniu studiów jednak trudno było znaleźć pracę. Zajęło mi to dwa lata. Mam zarówno tytuł licencjata, jak i magistra z USA oraz drugi tytuł magistra ze Szwecji”.

Co ciekawe i zarazem patologiczne, bo dobrze znane choćby z naszej rodzimej i etatystycznej gospodarki: „Mimo to niezwykle trudno było mi się dostać na szwedzki rynek pracy. Chodzi o to, kogo znasz”. Inaczej mówiąc – znajomości i protekcja otwierają ci drogę do lepszej, ale niekoniecznie wystrzałowej pracy.

Konkluzję wynikającą z zachwytu nad tym apatycznym i bojącym się ryzyka rajem na ziemi przedstawił nasz narodowy tropiciel farsy i mistrz naigrawania się z głupoty, nieśmiertelny Stefan Kisielewski: „degeneracja społeczna i zanik aktywności, fala alkoholizmu i lenistwa to niezawodny rezultat systemu gospodarki socjalistycznej (…) kto nie ma na nic wpływu, ten i za nic nie odpowiada, układając sobie życie po linii najmniejszego oporu. Z czasem oswaja się z tym stanem rzeczy, uważając go za nieunikniony i normalny, oduczając się wszelkiej konkurencji, rywalizacji i ambicji”.

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Europa zasad czy ideologii?

Jakiekolwiek podsumowanie 20 lat uczestnictwa Polski w Unii Europejskiej, jakakolwiek dyskusja o tym, czy Polska nadal będzie członkiem tego podmiotu, powinny opierać się nie o analizę zysków i strat, ale o ocenę warunków naszej partycypacji przez pryzmat tego, od czego uwolniliśmy się w 1989 r.
5 MIN CZYTANIA

Romantyczna walka o przyszłość

Przytłoczeni rzeczywistością, czyli ogromem problemów, które zamiast stopniowo rozwiązywać, niemiłosiernie nam się piętrzą, odpychamy od siebie pytania o przyszłość. Niefrasobliwie unikamy oceny czekających nas wyzwań, w sytuacji gdy tylko poprawna ocena pozwoli nam odkryć największe zagrożenie i się na nie przygotować. Tymczasem wszystko wskazuje na to, że idziemy na łatwiznę i pozwalamy oceniać tym, którzy mają w tym interes, ale niekoniecznie rację.
6 MIN CZYTANIA