fbpx
poniedziałek, 25 września, 2023
Strona głównaFelietonSkandynawski raj dla… obiboków?

Skandynawski raj dla… obiboków?

Niedawno podczas IV Ogólnopolskiego Dnia Przedsiębiorcy w Łodzi organizowanego przez rzecznika małych i średnich przedsiębiorców wysłuchałem ciekawego Hyde Parku, podczas którego poruszany był temat Skandynawii jako miejsca szczególnie przyjaznego pracownikom. Piotr Szumlewicz, publicysta szeroko znany choćby z poglądu, że ustawą można znieść ubóstwo, przedstawiał Skandynawię wręcz jako raj na ziemi dla każdego pracownika, szczególnie w komparatystyce z modelem ustrojowym polskim. Nie ukrywam, że i w tym temacie toczyłem wiele dyskusji po zakończonym panelu, niejednokrotnie ścierając się z moimi rozmówcami.

Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że tydzień wcześniej przeczytałem artykuł pod jakże podobnie do poglądu Piotra Szumlewicza brzmiącym tytułem: „Szwecja to raj dla wypalonych zawodowo. Ona zdecydowała się na przeprowadzkę”. Ciekawy tekst opisujący sytuację pewnej Amerykanki, która wyczytawszy uprzednio, że kraje skandynawskie są w czołówce najszczęśliwszych miejsc na świecie, zdecydowała się ten pogląd zweryfikować. Wypalona zawodowo obywatelka USA, by znaleźć spokój i zadowolenie, przeprowadziła się do Szwecji.

Co tam zastała? Rzeczywiście raj na ziemi. Ogólnie brak nadgodzin, sześć tygodni płatnego urlopu w roku i darmowe studia magisterskie. Warunki były tak cudowne, że z pełni praw pracowniczych do tej pory jeszcze nie skorzystała. Jak wskazała zafascynowana Szwecją bohaterka artykułu, praca do późna w Szwecji nie jest wyznacznikiem wartości, a wręcz przeciwnie – szef może dojść do wniosku, że za dużo się pracuje, co może oznaczać, że praca przerasta możliwości pracownika. Do tego dochodzi oczywiście niemal darmowa służba zdrowia. No i jakże można o tym zapomnieć – w raju nie korzysta się z samochodu z uwagi na świetny transport publiczny i możliwość dojazdu wszędzie rowerem.

Jest to zupełne przeciwieństwo pracy w USA, gdzie pani pracowała 50 godzin tygodniowo i czuła się przez to wyjątkowo wypalona zawodowo. Można zatem śmiało powiedzieć, że wreszcie odnaleźliśmy prawdziwy raj na ziemi. Skoro tak jest, to pytanie tylko, dlaczego niemal cała populacja globu nie znajduje się obecnie na terenie Skandynawii?

Pytanie lapidarne, ale jeśli motorem działania człowieka jest jedynie przyjemność, to rzeczywiście ten skandynawski Eden powinien pękać w szwach. A jednak tak się nie dzieje. Odpowiedź na to pytanie jest złożona. I nie chodzi tylko o wypalonych zawodowo, jak nasza bohaterka, która tak się poczuła po skończeniu raptem 23 lat, czyli niewiele się wcześniej napracowawszy.

Oczywiście najważniejsza jest geneza specyfiki ułożenia stosunków społecznych i prawnych, jak to ma miejsce choćby w Szwecji. Historia, a konkretnie od czasu porażki Karola XII w bitwie nad Połtawą niemal całkowity brak konfliktów zbrojnych, swego rodzaju uspokojenie na tle bardzo burzliwych losów reszty kontynentu, wywarły największy wpływ na obecny kształt nie tylko samego ustroju, ale i postaw obywatelskich. Nie zapominajmy jednakże, że swój dobrobyt budowany przez dwa wieki względnego pokoju Szwecja zawdzięcza prowadzonej wcześniej polityce ekstremalnie rabunkowej, którą przez całą akcję „Potopu” opisywał Henryk Sienkiewicz. Do tego doszła jeszcze dziewiętnastowieczna hossa na rynku stali. Konsekwencją powolnej, rzekłoby się nawet ślamazarnej (wszak tu nie było wojen), ale naturalnej koniunktury było to, że już w XIX wieku socjalizm i etatyzm zakrólował na dobre i silnie oddziaływał na postawę społeczeństwa, zadowolonego, że w zasadzie za niewiele odpowiada.

A przyjrzyjmy się teraz z innej perspektywy temu ogrodowi biblijnemu – z perspektywy piekła kapitalistycznego. Jak wynika z opisu naszej bohaterki tak oczarowanej Szwecją, szczytem jej kilkuletniej działalności w tym kraju, oczywiście oprócz ukończenia studiów na koszt państwa, jest 75-metrowe mieszkanie, które wynajmuje razem z partnerem. Jak sama wskazuje, po dwóch i pół roku pracy w dużej firmie konsultacyjnej, samochodu nie posiada, bo wszędzie może jechać komunikacją miejską.

Nie chcę być zgryźliwy, ale w USA po kilku latach w miarę zaangażowanym w pracę parom udaje się nie tylko zakup całkiem sporego mieszkania, a nierzadko i domu. Oczywiście odbywa się to kosztem sporych wyrzeczeń i ogromnego zaangażowania, jednak perspektywa profitów nadal pociąga ogromną część społeczeństwa amerykańskiego. Pociąg za ryzykiem, przedsiębiorczość, trzymanie swoich spraw we własnych rękach nadal dominuje nad modelem powolnego raju skandynawskiego. Choćby w USA wciąż chcący pracować i na tyle wykwalifikowani, by coś sobą na rynku prezentować, dostają zatrudnienie niemal od ręki.

Zresztą, jeżeli przyjrzymy się uważniej informacjom, które przedstawia zafascynowana w Skandynawii bohaterka, zresztą tego nie kryjąc, to zauważymy, że płace na tym samym stanowisku w Szwecji są pokaźnie niższe niż te w USA. Jak sama wskazuje: „W Stanach Zjednoczonych moje wynagrodzenie wynosiło 60 tys. dolarów rocznie przed opodatkowaniem, a było to prawie osiem lat temu. Tutaj moja roczna pensja (obecnie) to około 45 tys. dolarów”.

Jednak to nie wszystko. Raj skandynawski nie jest takim przyjaznym miejscem dla wykwalifikowanych pracowników z wyższym wykształceniem. Jak mówi nasza bohaterka, niezwłocznie po przyjeździe szukała bezskutecznie pracy, co zmusiło ją do pójścia na kolejne, tym razem szwedzkie, studia. Po studiach jednakże wcale nie było lepiej: „Po ukończeniu studiów jednak trudno było znaleźć pracę. Zajęło mi to dwa lata. Mam zarówno tytuł licencjata, jak i magistra z USA oraz drugi tytuł magistra ze Szwecji”.

Co ciekawe i zarazem patologiczne, bo dobrze znane choćby z naszej rodzimej i etatystycznej gospodarki: „Mimo to niezwykle trudno było mi się dostać na szwedzki rynek pracy. Chodzi o to, kogo znasz”. Inaczej mówiąc – znajomości i protekcja otwierają ci drogę do lepszej, ale niekoniecznie wystrzałowej pracy.

Konkluzję wynikającą z zachwytu nad tym apatycznym i bojącym się ryzyka rajem na ziemi przedstawił nasz narodowy tropiciel farsy i mistrz naigrawania się z głupoty, nieśmiertelny Stefan Kisielewski: „degeneracja społeczna i zanik aktywności, fala alkoholizmu i lenistwa to niezawodny rezultat systemu gospodarki socjalistycznej (…) kto nie ma na nic wpływu, ten i za nic nie odpowiada, układając sobie życie po linii najmniejszego oporu. Z czasem oswaja się z tym stanem rzeczy, uważając go za nieunikniony i normalny, oduczając się wszelkiej konkurencji, rywalizacji i ambicji”.

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Co zamiast imigracji?

Czy imigracja jest Polsce niezbędna? W swoim najnowszym wideoblogu zająłem się sprawą afery wizowej i, szerzej, brakiem polskiej polityki migracyjnej, co uważam za gigantyczną lukę w naszej debacie publicznej. Wielu moich widzów stwierdziło w komentarzach, że żadna polityka migracyjna nie jest nam potrzebna, ponieważ Polska w ogóle nie potrzebuje imigracji (lub też: nie powinna potrzebować).
5 MIN CZYTANIA

Kuratela prowadząca do bankructwa

Rośnie rzesza płaczących nad stanem polskiej gospodarki, a już szczególnie nad losem małych i średnich przedsiębiorców. Niektórym publicystom, których darzę nieskrywanym szacunkiem za występowanie w obronie wolności i sprawiedliwości, zdarza się już nawet odprawiać egzekwia nad rodzimą przedsiębiorczością.
5 MIN CZYTANIA

Unik zrobił byk!

Dlaczego każdy dobry Europejczyk powinien zwalczać Unię Europejską? Dlatego, że coraz bardziej stanowi ona biurokratyczną czapę, nałożoną na pożyteczną inicjatywę jednolitego europejskiego obszaru celnego, który dał Europie potężny impuls rozwojowy, a który, pod ciężarem owej czapy, zaczyna właśnie wygasać.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kuratela prowadząca do bankructwa

Rośnie rzesza płaczących nad stanem polskiej gospodarki, a już szczególnie nad losem małych i średnich przedsiębiorców. Niektórym publicystom, których darzę nieskrywanym szacunkiem za występowanie w obronie wolności i sprawiedliwości, zdarza się już nawet odprawiać egzekwia nad rodzimą przedsiębiorczością.
5 MIN CZYTANIA

Socjalizm – tak, wypaczenia – nie

Nie mogłem sobie wymarzyć bardziej udanego tematu ubiegłotygodniowego felietonu. Polityczna analogia id marcowych z 44 r. p.n.e. – bo daleki jestem od analogii tragicznych losów dramatis personae tej starożytnej tragedii – z nadchodzącymi idami październikowymi AD 2023 okazała się tak trafna, że nie minął nawet tydzień, a już w kampanii wyborczej pojawił się temat, który tak samo jak dwadzieścia wieków wcześniej, również dziś ekscytuje wyborców i przyprawia o depresję polityków. Chodzi oczywiście o zboże, które – jak widać na przestrzeni wieków – jest problemem niezależnie od tego, czy jest go za mało, czy zbyt wiele.
5 MIN CZYTANIA

Idy październikowe

Skoro wakacje za nami i zaczął się rok szkolny, musimy zająć się poważnymi rzeczami. O tym, że historia jest nauczycielką życia, a dokładnie – „Historia jest świadkiem czasów, światłem prawdy, życiem pamięci, nauczycielką życia” – przekonywał nas już Marek Tuliusz Cicero, jeżeli dobrze pamiętam w jednej ze swoich sławetnych mów. Wbrew pozorom, którym poddają się wyjątkowo ludzie „nowocześni”, ci starożytni coś tam o życiu wiedzieli.
6 MIN CZYTANIA