fbpx
wtorek, 19 marca, 2024
Strona głównaŚwiatSkradziona idea integracji europejskiej

Skradziona idea integracji europejskiej

Przez dekady interpretacja fundamentów ustrojowych, na jakich budowano integrację europejską, była oczywista. Teraz jednak ten paradygmat zmienił się o 180 stopni i zaczyna się ją rozumieć opacznie. Rozpocznijmy więc uczciwą dyskusję o bilansie naszego członkostwa w Unii, odczarujmy mit tej organizacji jako dobrodziejki dającej nam coś za darmo.

Debata i wymiana poglądów ma sens wtedy, kiedy dyskutanci tak samo rozumieją pojęcia, które są przedmiotem owej debaty. Trudno sobie bowiem wyobrazić konstruktywną wymianę myśli w sytuacji, w której takiego zrozumienia nie ma. Ma ona charakter jałowy i często bezprzedmiotowy. Czasami jeden z rozmówców wykazuje się złą wolą i celowo opacznie przedstawia pogląd drugiej strony, tak aby jej stanowisko przedstawić w krzywym zwierciadle. Mam wrażenie, że z taką sytuacją mamy do czynienia w Polsce w kontekście integracji europejskiej.

Co do zasady mało kto jest przeciwnikiem integracji jako takiej. Zdecydowana większość Polaków i praktycznie wszystkie, z małymi wyjątkami, środowiska polityczne w naszym kraju są za. Pytanie jednak, dokładnie za czym są, kiedy mówią, że popierają integrację europejską, co tak naprawdę to pojęcie oznacza konkretnie dla nich? Bo wydaje się, że przez różne strony sporu politycznego w Polsce jest ono rozumiane odmiennie. I tak np. ośrodki skupione wokół tzw. totalnej opozycji zdają się pojmować integrację europejską w sposób niezwykle szeroki. To znaczy, że nie odnosi się ona wyłącznie, czy nawet głównie do spraw gospodarczych. Jej zakres jest znacznie obszerniejszy i wchodzi w kluczowe dla państw narodowych kompetencje, takie jak ochrona życia, wymiar sprawiedliwości czy prawo rodzinne. Dotąd te kwestie były domeną poszczególnych członków Unii, to one we własnym zakresie ustalały regulacje w tych obszarach, i przez lata nikt tego nie negował. Ale od pewnego momentu to zaczęło się zmieniać. Od co najmniej kilku lat przekonuje się polskie społeczeństwo, że wchodząc do Unii Europejskiej, także w tych sprawach zgodziliśmy się na władztwo Brukseli. To, że nie wynika to wprost z traktatów, nie ma znaczenia, zawsze bowiem można ten czy inny przepis „twórczo” zinterpretować. Szczególnie, że artykuły prawa pierwotnego UE są pojemne i zasadniczo jest jedynie kwestią wyobraźni, aby rozumieć je tak lub inaczej.

Przez dekady interpretacja fundamentów ustrojowych, na jakich budowano integrację, była jednak oczywista. W sprawach, w jakich Wspólnota nie otrzymała wyraźnie kompetencji, decydują państwa narodowe. Było to zupełnie jasne i w takim duchu czytano traktaty. Teraz jednak ten paradygmat zmienił się o 180 stopni. Unia może tyle, ile sama uzna za stosowane, nie liczą się prawne podstawy, decyduje wola silniejszych wobec słabszych. Dajemy pieniądze, więc decydujemy – zdaje się brzmieć kluczowy argument w tej dyskusji. Jest on szczególnie ochoczo podnoszony wobec państw naszego regionu, które przez lata wpędzano w kompleksy i stawiano w pozycji żebraka. Ten swoisty protekcjonizm, z jakim traktowano m.in. Polskę, nie miał jednak podstaw w rzeczywistości. Nie, nikt nam nie robił łaski, przekazując unijne fundusze. I rację mają ci politycy, którzy mówią, że bilans korzyści i kosztów to coś więcej niż przepływy finansowe netto między Warszawą a Brukselą. Aby jednak zyskać posłuszeństwo i zmusić do uległości, chętnie wskazywano na te kwoty, mówiąc „tyle od nas dostaliście i jeszcze chcecie mieć własne zdanie?”. Tak to obecnie wygląda w kontekście sporu o tak zwaną praworządność. Dla zmyłki tak właśnie nazwano pakiet kompetencji, jakie mają być przetransferowane z państw członkowskich do unijnej centrali. Język odgrywa tutaj kluczową rolę, nikt przecież nie powie, że chodzi o suwerenność za kasę, ale praworządność, to co innego. Bo kto nie chciałby być praworządny? Tylko zbir jakiś lub bandyta.

Co w takiej sytuacji zrobić? Uważam, że trzeba wrócić do korzeni. Nie nazwać integracją czegoś, co nią nie jest. Przynajmniej nie tą, na jaką godzili się Polacy w referendum w 2003 roku. To nie jest ta integracja, to federalizacja w czystej postaci i to ze zdecydowanie większą rolą metropolii niż w wielu funkcjonujących federacjach. Pakiet pomocowy to tylko pretekst do zagrabienie kolejnych elementów władztwa, jakie dotąd miały wyłącznie państwa narodowe. Zacznijmy także uczciwą dyskusję o bilansie naszego członkostwa w Unii, odczarujmy mit tej organizacji jako dobrodziejki dającej nam coś za darmo. Potrzebny jest pogłębiony bilans kosztów i korzyści związanych z naszych członkostwem w UE. Bez ideologicznego zacięcia, za to z profesjonalnymi obliczeniami i wnioskami. Ustalmy definicje i dyskutujmy o faktach, tylko tyle i aż tyle.

INNE Z TEJ KATEGORII

Polska dostała unijną karę za zakupy poza Unią?

Komisja Europejska ogłosiła przyznanie wsparcia finansowego w wysokości 500 mln euro na rzecz firm obronnych, co ma na celu podniesienie ich zdolności do produkcji amunicji artyleryjskiej. Polska dostała grosze.
2 MIN CZYTANIA

Jest życie poza Unią! Europejskie państwa zawarły potężną umowę z Indiami

Kraje należące do Europejskiego Stowarzyszenia Wolnego Handlu zawarły porozumienie z Indiami, które ma zapewnić znaczne zwiększenie wzajemnej wymiany handlowej.
< 1 MIN CZYTANIA

Wynajmowanie mieszkania w Niemczech stało się koszmarem

Około 60 proc. Niemców mieszka w lokalach wynajmowanych od osób prywatnych. Jednak dewastacje, opóźnienia w płatnościach i niejasności w prawie coraz bardziej frustrują właścicieli. Oto kilka historii przeciętnych ludzi, którzy gorzko pożałowali oddania swojej nieruchomości na wynajem.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

RAPORT: Banki centralne wobec podwyższonej inflacji

Patrząc na wskaźnik inflacji, można odnieść wrażenie, że jakaś maszyna przeniosła nas o kilka dekad do tyłu. Polski odczyt dynamiki cen jest najwyższy od 20 lat, inflacja konsumencka w Stanach Zjednoczonych osiągnęła poziom niewidziany tam od ponad trzech dekad. Podobnie jest w strefie euro. Niemcy mają inflację porównywalną z tą z początku lat 90. Dziennikarze pytają ekonomistów i polityków, kiedy ceny wyhamują i wszystko wróci do normy.
11 MIN CZYTANIA

DEBATA WIDEO: Skąd ta inflacja? Odpowiadają Kluza, Liberadzki, Sokal

Nie wiesz, skąd ta inflacja? Obejrzyj naszą debatę z udziałem wybitnych ekspertów. Wiele pytań i równie dużo trafnych odpowiedzi!

Prof. Dariusz Gątarek: „Przyczyn inflacji szukałbym poza Polską” [WYWIAD]

O bieżącej sytuacji gospodarczej w Polsce rozmawiamy z prof. Dariuszem Gątarkiem, światowej renomy ekonomistą zajmującym się tematyką zarządzania ryzykiem i wyceną pochodnych instrumentów finansowych. Byłym doradcą prezesa NBP Sławomira Skrzypka.
5 MIN CZYTANIA