fbpx
czwartek, 21 września, 2023
Strona głównaFelietonSocjalizm – tak, wypaczenia – nie

Socjalizm – tak, wypaczenia – nie

Nie mogłem sobie wymarzyć bardziej udanego tematu ubiegłotygodniowego felietonu. Polityczna analogia id marcowych z 44 r. p.n.e. – bo daleki jestem od analogii tragicznych losów dramatis personae tej starożytnej tragedii – z nadchodzącymi idami październikowymi AD 2023 okazała się tak trafna, że nie minął nawet tydzień, a już w kampanii wyborczej pojawił się temat, który tak samo jak dwadzieścia wieków wcześniej, również dziś ekscytuje wyborców i przyprawia o depresję polityków. Chodzi oczywiście o zboże, które – jak widać na przestrzeni wieków – jest problemem niezależnie od tego, czy jest go za mało, czy zbyt wiele.

W czasach antycznych lud pracujący Wiecznego Miasta nie gardził nawet najmniejszą ilością zboża i równie dobrze smakował mu chleb z mąki sycylijskiej, jak i ten wypiekany z mąki z zboża technicznego, eksportowanego z Egiptu. Zresztą właśnie z uwagi na ten surowiec, kluczowy dla zadowolenia wyborcy mającego żyć w przeświadczeniu, że Republika ma się dobrze, a wybory na komicjach decydują o kierunku polityki państwa, Egipt miał status prowincji specjalnej troski, a więc był rządzony bezpośrednio przez urzędników cesarza, zachowywał własną walutę i prawa, a senatowi, któremu zdarzało się kontestować cesarskie zarządzenia, nie wolno było w sprawy Egiptu nawet wścibić swojego „demokratycznego” paznokcia.

Dziś najwyraźniej doszło do przewrotu iście „kopernikańskiego”, bo zboża jest tyle, że wychodzi ono bokiem wyborcom, szczególnie tym, którzy z rolnictwa w Polsce starają się utrzymać. A to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Problem ze zbożem mają w zasadzie wszyscy, no może poza tymi rzeszami głodujących, którzy chętnie posililiby się nawet zbożem technicznym. Jak przeczytałem na łamach FPG24.pl, polscy rolnicy zakończyli żniwa z wynikiem 34 mln ton, a w magazynach, zapewne po zamieszaniu z ukraińskim zbożem technicznym, zalega 5 mln ton nadwyżki. To rodzi konieczność eksportu ok. 10 mln ton. Na Ukrainie, pomimo wojennej zawieruchy, żniwa okazały się równie udane, bo zebrano o 4 mln ton pszenicy więcej, niż szacowano.

I tu zaczynają się problemy, jak zwykle spowodowane socjalizmem. Polska to nie Francja, której niepisana umowa francusko-niemiecka o sterowanie polityczno-gospodarcze Unią (albo jak złośliwcy twierdzą, Europejskim Związkiem Republik Radzieckich), daje przywilej dotowania i czerpania, na zasadzie niemal monopolu, zysków z rolnictwa kosztem niemieckiego centralnego planowania gospodarką Unii. Innymi słowy, polski rolnik musi być droższy, a jego produkt, pomimo świetnej jakości, zdecydowanie mniej konkurencyjny. Do tego dochodzą problemy z państwem, które przez analogię możemy porównać do prowincji specjalnej troski cesarza rzymskiego. W przypływie szczerości minister rolnictwa w Radiu Plus powiedział: I my musimy postawić Ukrainie warunki. Na tej zasadzie, która jest w tej chwili, nigdy polskie rolnictwo nie wygra z ukraińskim rolnictwem. Tam jest kilkaset tysięcy gospodarstw, to jest całkowicie inne rolnictwo.

Nietrudno się domyślić, jaka jest przyczyna braku konkurencyjności produktów polskiego rolnika, również w zderzeniu ze sprzedażą zboża ukraińskiego.

Jednak zboże produkowane na Ukrainie, w wielkich latyfundiach kilku dużych nieukraińskich firm, musi zostać wywiezione do osób potrzebujących. Problem w tym, że Putin, sprawca niemal wszystkich nieszczęść (za wyjątkiem trzęsień Ziemi, gradobicia i kokluszu), nie pozwala na transport surowca „drogą czarnomorską”. To oczywiste. Podobnie zresztą jak i to, że tranzyt tego zboża przez terytorium Polski zakończył się swego czasu aferą, gdy okazało się, że zboże techniczne nie tylko jest przedmiotem tranzytu, ale i importu, wygrywając w konkurencji na rynku krajowym ze zbożem narodowym, pomimo jakże patriotycznego nastawienia całego Narodu. Aferą, która zmusiła władze do wprowadzenia zakazu importu, a co za tym idzie otwarcia kolejnego frontu walki o suwerenność.

Na tym problemy jednak się nie kończą, a wręcz jeden problem generuje szereg kolejnych. Najwięcej problemów mają, jak wspomniałem na początku, polscy politycy obozu rządzącego, bowiem w ramach toczącej się kampanii wyborczej temat zakazu importu zaczyna nabierać koloru niemal walki o niepodległość i bynajmniej nie ma w tym stwierdzeniu nawet odrobiny podejścia satyrycznego.

I znów musimy wrócić do statusu Ukrainy, która niczym cezariański Egipt odgrywa rolę terytorium specjalnej troski światowych decydentów. Upływający jutro termin zakazu importu (bo tranzyt jest dozwolony) w obliczu nadchodzących wyborów wydaje się na tyle istotny, że Prezes Rady Ministrów raczył suwerennie, czyli chyba bez uzgodnienia z Komisją Europejską, ogłosić, że ów zakaz po 15 września będzie nadal obowiązywał. Wyjścia poza walką o rodzime zboże nie ma, gdyż nawet aspirujący do zapisania się w annałach historii jako Lepper Młodszy, niejaki pan Kołodziejczak, walczy o interes polskiego rolnika, tylko że w obozie nieprzejednanej opozycji. O trudnościach walki świadczy nie tylko konieczność kolejnego już zwarcia z kierownictwem UE, ale również powolne wycofanie się z polityki dotychczas przyjaznej Ukrainie. Nie kto inny jak minister rolnictwa, w przytaczanej już rozmowie w Radiu Plus, powiedział, że jeśli Ukraina nie stworzy narzędzi zabezpieczających polskie interesy, Polska nie zgodzi się na jej wejście do Unii. Można z pewnością powiedzieć, że misterny plan, realizowany niemal od pierwszego dnia wojny, upada na naszych oczach. Tzn. przynajmniej do 15 października, czyli ewentualnego zwycięstwa w idach październikowych.

Ale nie mniejszy problem ma sama Ukraina, o czym świadczy ostra reakcja jej władz, czego przejawem jest oświadczenie premiera Ukrainy Denysa Szmyhala, że Kijów będzie zmuszony zwrócić się do Światowej Organizacji Handlu (WTO) o odszkodowanie za naruszenie Układu Ogólnego w sprawie Taryf Celnych i Handlu (GATT), jeśli Polska zablokuje eksport ukraińskiego zboża. Powód tego zachowania wyjawił nam na konferencji sam premier Morawiecki, bo jasno powiedział: – Wielki międzynarodowy biznes rolny i oligarchowie chcą zarobić kosztem polskiego rolnika. (…) Eksport i tranzyt do Afryki i Azji – tak, rozchwianie polskiego rynku – nie.

Problem ze zbożem, a w zasadzie z Ukrainą, ma też i Unia Europejska, gdyż jak informuje FPG24.pl, gotowa jest nawet i dopłacać do zboża technicznego, które będzie opuszczać terytorium Wspólnoty. Ciekawy to interes, owiany tajemnicą, która kłóci się z prawidłami logiki ustalonymi jeszcze przez Arystotelesa, że należy dopłacać do zboża, które rynkowo jest tańsze i na dodatek w celu pozbycia się tego zboża. Trzeba przyznać, że na taką fantazję nie wpadli nawet nasi rodzimi politycy w szale wyborczego wydawania pieniędzy. Póki co, w Polsce obowiązują jeszcze normalne, ustalone jeszcze w czasach zrywu Solidarności, a nie wypaczone zasady myśli socjalistycznej: dopłacamy, by wyrównywać, a nie – by się pozbywać.

Jacek Janas

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Jacek Janas
Jacek Janas
Z zawodu radca prawny. Z zamiłowania muzyk, kompozytor i myśliciel. Działacz społeczny, Prezes Zarządu Stowarzyszenia Brzozowski Ruch Konserwatywny i Członek Zarządu Stowarzyszenia Przedsiębiorców i Rolników SWOJAK. Fundator i ekspert Instytutu im. Romana Rybarskiego.

INNE Z TEJ KATEGORII

Unik zrobił byk!

Dlaczego każdy dobry Europejczyk powinien zwalczać Unię Europejską? Dlatego, że coraz bardziej stanowi ona biurokratyczną czapę, nałożoną na pożyteczną inicjatywę jednolitego europejskiego obszaru celnego, który dał Europie potężny impuls rozwojowy, a który, pod ciężarem owej czapy, zaczyna właśnie wygasać.
6 MIN CZYTANIA

Głośne decyzje cichych nazwisk. Co powinniśmy robić, aby mieć coś do powiedzenia w Brukseli

Każda polityka ma swoją scenę i kuluary. Europejska też. I podobnie jak w jej krajowych odpowiednikach, kuluary są bardzo często niedoceniane przez tzw. zwykłych ludzi, czyli po prostu wyborców.
4 MIN CZYTANIA

Blokada za recenzję

Myślałem, że pisarze – jako de facto również osoby publiczne – są bardziej odporni na krytykę. Nie w tym przypadku. Napisałem recenzję biografii Zbigniewa Nienackiego autorstwa Pana Jarosława Molendy i autor mnie za nią... zablokował, mimo że w gruncie rzeczy była to recenzja pozytywnie odnosząca się do książki.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Idy październikowe

Skoro wakacje za nami i zaczął się rok szkolny, musimy zająć się poważnymi rzeczami. O tym, że historia jest nauczycielką życia, a dokładnie – „Historia jest świadkiem czasów, światłem prawdy, życiem pamięci, nauczycielką życia” – przekonywał nas już Marek Tuliusz Cicero, jeżeli dobrze pamiętam w jednej ze swoich sławetnych mów. Wbrew pozorom, którym poddają się wyjątkowo ludzie „nowocześni”, ci starożytni coś tam o życiu wiedzieli.
6 MIN CZYTANIA

By mogła zapanować Równość

Myślę, że czas ogłosić koniec świata. Stała się rzecz naprawdę niesłychana, bez kryminalnych rymowanek wprawdzie – tych, w których „pani zabija pana”, ale dziejowo o wiele bardziej doniosła. Pierwszy i mam nadzieję jedyny raz zdarzyło mi się zgodzić z p. Piotrem Szumlewiczem, znanym przedstawicielem lewicy i to tej bardziej radykalnej.
5 MIN CZYTANIA

Rok 2023 to dziwny rok… I jeszcze się nie skończył

Nie umniejszając powagi nadchodzących wydarzeń politycznych, w przeddzień końca wakacyjnego wypoczynku wypada jeszcze trochę odpocząć od tego, co nieuniknione, a w wir czego wpadniemy, gdy tylko wrócimy do normalnych obowiązków.
6 MIN CZYTANIA