fbpx
sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonSpalinowe pociągi elementem euroklimatyzmu

Spalinowe pociągi elementem euroklimatyzmu

Tu nie chodzi o rozdwojenie jaźni eurokratów, ale raczej o ich bezczelną hipokryzję. Widać to wyraźnie, a mimo to bajki o konieczności ratowania planety ludzie nadal łykają jak pelikany.

W ramach rzekomego zwalczania globalnego ocieplenia Unia Europejska – rękami rządu PiS – już wkrótce opodatkuje samochody spalinowe, a niedługo potem całkowicie ich zakaże. To oczywiście wyłącznie dla naszego dobra. Ale czy Bruksela jest całkowicie konsekwentna w swoich działaniach? Gdzież tam znowu. W tym przypadku jest tak samo konsekwentna, jak wtedy, gdy jedną ręką zakazuje łowienia ryb, a drugą finansuje reklamy społeczne, by ludzie jedli ich więcej, bo są zdrowe. Mało tego: dotuje infrastrukturę rybacką – przystanie, magazyny, kanalizacje, doposażenie zaplecza remontowego, nawet toalety dla rybaków. Typowo urzędnicze rozdwojenie jaźni. Skąd to się bierze? Stąd, że jeden eurourzędnik bierze łapówki przy rozdawaniu dotacji, a drugi za wprowadzanie zakazów.

Otóż ta sama Unia Europejska jednocześnie dotuje – uwaga! – spalinowe pociągi! Tak! W przypadku Polski miało to miejsce zarówno w unijnej perspektywie finansowej 2007–2013, jak i 2014–2020. Więc nie był to jednorazowy incydent, wypadek przy pracy. I nie były to bynajmniej drobne sumy. Tylko na trzy projekty z unijnych funduszy wydano w ramach współfinansowania spalinowych zespołów trakcyjnych w województwie pomorskim i wielkopolskim ponad 133 mln zł, nie licząc dofinansowania krajowego. Bruksela pomaga także PKP modernizować lokomotywy spalinowe. Z drugiej strony unijne przepisy powodują, że Lufthansa wykonała 18 tys. przelotów bez pasażerów po to tylko, aby utrzymać prawa do… miejsc lotniskowych. Czyżby lokomotywy spalinowe w Polsce i samoloty niemieckiej linii nie spalały złowrogiego paliwa rzekomo powodującego globalne ocieplenie?

Czy ktokolwiek nadal uważa, że ten unijny ekologizm–klimatyzm to tak naprawdę? Jeśli tak, to musi być strasznym naiwniakiem. Tak naprawdę Brukseli chodzi raczej o to, by nas zniewolić, a jednym z elementów tego procesu jest nie ekologizm, który jest wyłącznie pretekstem dla naiwniaków, ale likwidacja mobilności, jaką zapewnia ludziom indywidualny transport samochodowy, który na chwilę obecną możliwy jest tylko dzięki wykorzystaniu właśnie aut spalinowych. Bo Unia walczy z indywidualizmem, wpychając nas w objęcia zglajszachtowanego kolektywizmu w postaci w tym wypadku – transportu zbiorowego.

Ale rozdwojenie jaźni mają nie tylko eurokraci, ale także na przykład przedstawiciele Konfederacji Lewiatan. Z jednej strony narzekają na rosnące ceny energii elektrycznej, a przez to i funkcjonowania firm, a z drugiej strony – popierają unijną zieloną transformację energetyczną. Na przykład zdaniem Jakuba Safjańskiego, dyrektora Departamentu Energii i Zmian Klimatu Konfederacji Lewiatan, „krajowe polityki publiczne powinny brać pod uwagę kierunki przedstawione przez von der Leyen podczas tego wystąpienia [wrzesień 2022 r.]. Polska ma w dalszym ciągu dużą pracę do wykonania, by wdrożyć regulacje, które wpiszą się w kierunki działania UE”. Czy eksperci Konfederacji Lewiatan nie widzą związku pomiędzy zieloną transformacją Unii Europejskiej a wzrostami cen energii?

W raporcie „Zielone kompetencje i miejsca pracy w Polsce w perspektywie 2030 roku” eksperci Konfederacji Lewiatan cieszą się, że do 2030 r. transformacja energetyczna ma doprowadzić do powstania w Polsce ok. 300 tys. nowych miejsc pracy, w takich branżach jak OZE, energetyka jądrowa czy elektromobilność. Niewiele natomiast piszą o tym, ile miejsc pracy zostanie z powodu transformacji utracone. Choćby w górnictwie węglowym i energetyce konwencjonalnej. Z kolei w raporcie „Efektywność energetyczna budynków – szanse i wyzwania dla polskich firm”, który również przygotowała Konfederacja Lewiatan, czytamy, że „dostosowanie budynków do standardu bezemisyjnego wymagać będzie przeprowadzenia około 7,5 mln termomodernizacji, wymiany ok. 6,9 mln źródeł ciepła na urządzenia i instalacje bezemisyjne, takie jak pompy ciepła czy elektryczne grzejniki i maty grzewcze. Realizacja tych inwestycji pochłonie 1,54 bln zł do 2050 roku, ale przyczyni się do powstania tysięcy miejsc pracy”. Może to i prawda, że bezemisyjne budynki przyspieszą rozwój branży budowlanej. Ale to oznacza też, że pieniądze wydane na te inwestycje nie zostaną wydane w innych branżach. Tym samym na transformacji ucierpią inne sektory gospodarki. To typowy błąd postrzegania, który francuski ekonomista Frédéric Bastiat opisał w książeczce „Co widać, a czego nie widać”.

Hipokryzja Unii Europejskiej jest olbrzymia jak Ocean Spokojny. Z jednej strony „chroni” własny rynek przed „nieuczciwą konkurencją” zagranicy. W tym celu prowadza cła antydumpingowe wobec Chin, Indonezji czy Norwegii, a niedawno doszła do porozumienia w sprawie wdrożenia granicznego podatku węglowego, który ma spowodować, by importerzy z krajów członkowskich płacili więcej za sprowadzane towary spoza Unii, czyli żeby im się w ogóle odechciało tego importu. W efekcie na rynku dostępne będą tylko bardzo drogie z powodu unijnej polityki energetyczno-klimatycznej towary wyprodukowane na terenie Unii. Co więcej, w styczniu br. weszło w życie nowe unijne rozporządzenie w sprawie zagranicznych subsydiów. Ma ono uderzyć w zagraniczne firmy, które otrzymują wsparcie podatników w krajach pozaunijnych, uzyskując w ten sposób nieuczciwą przewagę konkurencyjną. Kraje członkowskie będą mogły nakładać środki kompensacyjne w sytuacji wystąpienia skutków subsydiów zakłócających stosunki rynkowe.

Jednocześnie z drugiej strony ta sama Unia Europejska na potęgę hojnie rozdaje dotacje unijne, które mają ten sam cel co subwencje dla firm od rządów pozaunijnych. Tego już nieuczciwą konkurencją eurokraci nie nazywają. Co więcej, na Facebooku pojawiła się nawet reklama dotacji unijnych dla firm, które przed brexitem handlowały z Wielką Brytanią. Otóż firmy, które w latach 2018–2019 miały obroty handlowe z Wyspami na poziomie minimum 5 proc., mogą uzyskać dofinansowanie z programu Re-Open UK. Dotacje mogą przeznaczyć m.in. na inwestycje w środki trwałe, roboty budowlane, działalność połowową, promocję zagraniczną, szkolenia czy wartości niematerialne i prawne. Kwota dofinansowania wynosi do 5 mln euro. Suma, jaka w tym programie została przeznaczona dla  polskich przedsiębiorców, przekracza 116 mln euro.

Zdaniem amerykańskiego politologa Jamesa Scotta, autora książki „Widząc jak państwo: jak zawiodły pewne plany poprawy kondycji ludzkiej”, „wiele spośród wielkich katastrof w historii nowożytnej spowodowały »zakrojone na szeroką skalę utopijne programy inżynierii społecznej« oparte na »ideologii modernizacji«”. Taką strategię inżynierii społecznej prof. John Mearsheimer, amerykański politolog, w książce „Wielkie złudzenie. Liberalne marzenia w rzeczywistość międzynarodowa” nazywa utopią. Co więcej, Scott wymienia jeszcze dwa składniki, które muszą być spełnione, aby doszło do fiaska takiego utopijnego programu. Po pierwsze, musi istnieć „autorytarne państwo, które chce i potrafi wykorzystać całą swoją siłę przymusu do realizacji projektów spod znaku ideologii modernizacji”. Po drugie, musi istnieć „apatyczne społeczeństwo obywatelskie, które nie umie przeciwstawić się tym planom”.

W przypadku Unii Europejskiej i jej ideologii klimatyzmu oba warunki są spełnione. Bruksela nie pyta przecież nikogo o zdanie. Nie pyta nas, czy chcemy zrezygnować z samochodów spalinowych, kopalni węgla czy kotłów na paliwa kopalne. Nie było nawet minuty debaty publicznej na powyższe tematy. To wszystko zostało po kryjomu zatwierdzone przez tchórzliwe polskie władze, a na światło dzienne wywlekli dopiero dziennikarze. Mimo to nie ma poważnego sprzeciwu społeczeństwa. No bo to dopiero za ileś tam lat. Może do tego nie dojdzie? – myślą sobie ludzie. Bardzo źle wróży naszej przyszłości to, że o wszystkim decydują ponadnarodowi hipokryci, którzy na dodatek uważają, że pozjadali wszystkie rozumy.

Tomasz Cukiernik

Tomasz Cukiernik
Tomasz Cukiernik
Z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu – publicysta i wydawca, a z zamiłowania – podróżnik. Ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest autorem książek: Prawicowa koncepcja państwa – doktryna i praktyka (2004) – II wydanie pt. Wolnorynkowa koncepcja państwa (2020), Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa (2005), Socjalizm według Unii (2017), Witajcie w cyrku (2019), Na antypodach wolności (2020), Michalkiewicz. Biografia (2021) oraz współautorem biografii Korwin. Ojciec polskich wolnościowców (2023) i 15 tomów podróżniczej serii Przez Świat. Aktualnie na stałe współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Forum Polskiej Gospodarki” (i z serwisem FPG24.PL) oraz tygodnikiem „Do Rzeczy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Etapy rozwoju Unii

Niektórzy zarzucają mi, że bez powodu nienawidzę Unii Europejskiej. Albo uważają, że nawet jeśli mam jakiś powód, to nie mam racji, bo przecież Unia jest taka wspaniała i chce wyłącznie naszego dobrobytu. To kompletna nieprawda.
5 MIN CZYTANIA

Sri Lanka nie tylko tuk tukiem

Podczas targów książki w Łodzi, na których odbyła się prapremiera mojej najnowszej książki „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”, jedna z czytelniczek napomknęła, że planuje wyjazd na Sri Lankę. Odpowiedziałem, że właśnie cały styczeń przebywałem w tym kraju i co nieco wiem o wyspie. Kobieta spytała mnie, czy da się tam przeżyć za 20 dolarów. Spytałem, czy ma na myśli jeden dzień, ale po jej minie wywnioskowałem, że chyba myślała o znacznie dłuższym okresie czasu. Stwierdziłem, że jeden dzień jedna osoba może jakoś przeżyć za tę kwotę, ale na pewno nie cała rodzina przez miesiąc.
7 MIN CZYTANIA

Ludzie nie chcą mieszkać w wiatrakowym lesie [WYWIAD]

Wiatraki oznaczają dewastację terenu w obrębie wielu kilometrów, zabijają ptaki, a ludziom nie dają normalnie żyć – mówi Tomasz Berliński, mieszkaniec pięknych przyrodniczo terenów gminy Górowo Iławeckie, gdzie ma powstać elektrownia wiatrowa.
8 MIN CZYTANIA