fbpx
piątek, 19 kwietnia, 2024
Strona głównaHistoriaŚwięty Mikołaj istniał naprawdę. Historia Mikołaja z Miry

Święty Mikołaj istniał naprawdę. Historia Mikołaja z Miry

W dobie powszechnej komercjalizacji, gdy Święty Mikołaj kojarzy się już wyłącznie z wykreowanym w Ameryce (przez jeden z koncernów) wizerunkiem dobrotliwego dziadka – mikołaja – z białą brodą i workiem prezentów, zapominamy o pierwowzorze tego miłego staruszka, czyli o Mikołaju z Miry.

Praktycznie każdy z nas na hasło „św. Mikołaj” oczyma wyobraźni widzi postać wykreowaną w pierwszej połowie XX w. przez jeden z dużych amerykańskich koncernów produkujących napoje (obłożone zresztą jakiś czas temu podatkiem od cukru). Ten współczesny świąteczny dobroczyńca ma jednak niewiele wspólnego ze św. Mikołajem z Miry. W codziennym zagonieniu nie mamy czasu nawet pomyśleć o tym, że św. Mikołaj żył naprawdę, a teraz zamieszkuje Królestwo Niebieskie.

Mikołaj z Miry żył na przełomie III i IV w. w Licji, starożytnej krainie znajdującej się obecnie w południowo-zachodniej Anatolii w Turcji. Ruiny miasta Miry, która była wielką metropolią, można oglądać do dziś. Warto pamiętać, że całe wschodnie, większość północnego i południowego wybrzeża Turcji były greckimi koloniami lub państwami, o których – oprócz naukowców – nikt już nie pamięta. Potem przyszedł islam niszcząc wszystko co inne, zwłaszcza jeżeli była to „inność” pod znakiem krzyża, czyli chrześcijaństwo. Ale na przełomie III i IV w. nikt nawet nie przypuszczał, że przyjdą takie czasy…

Według podań Mikołaj urodził się w niewielkim miasteczku Patara jako jedyne dziecko szlachetnych, bogatych i pobożnych rodziców. Z Mikołajem już od dzieciństwa związane były cudowne wydarzenia. Dorastając wyrzekł się kobiet, rozrywek, polityki i handlu, a poświęcił pobożności i postanowił zostać duchownym. Po śmierci rodziców rozdał potrzebującym cały odziedziczony majątek. Zawsze stawał w obronie pokrzywdzonych i wspomagał biednych. Kiedy podczas wyborów biskupa w Mirze uradzono, że urząd obejmie pierwsza osoba, która rankiem wejdzie do kościoła, aby się pomodlić, dzięki interwencji Boga był to Mikołaj.
Jako biskup wspierał naukę o Trójcy Świętej, przeciwstawiał się zwolennikom Ariusza i zwalczał pogaństwo, a jako biskup Licji uczestniczył też w soborze nicejskim.
Mikołaj znany był z wielkiego serca, szczególnie w stosunku do biednych mieszkańców. Przyszły święty pochylał się nad biedą i jak tylko mógł obdarowywał prezentami potrzebujących, w szczególności dzieci.
Według przekazów umarł śmiercią męczeńską, ale trudno jest znaleźć dokładniejsze informacje na temat jego ostatnich dni.

W spisanym około 565 r. żywocie archimandryty, także o imieniu Mikołaj, z klasztoru Syjon („Vita Nicolai Sinonitae”) pojawiła się opowieść o tym, jak to ów pobożny mnich, wyruszając na pielgrzymkę do Jerozolimy, odwiedził Mirę – miejsce, w którym przed dwoma wiekami żył jego imiennik. Tam modlił się w bazylice poświęconej św. biskupowi Mikołajowi. To właśnie z tego tekstu wynikało, że biskup był uważany za męczennika, a jego zwłoki przeniesiono wiele lat po męczeństwie z miejsca śmierci do bazyliki, gdzie zbudowano martyrion.

Legendy o św. Mikołaju

Najstarsza legenda związana ze św. Mikołajem pochodzi z połowy VI w. Zgodnie z nią cesarz Konstantyn wysłał morzem z Konstantynopola wojsko, aby stłumić bunt. Oddziały żołnierzy, które wylądowały w porcie Andriake, niedaleko Miry, splądrowały miasto. Po opanowaniu zamieszek, sąd skazał na śmierć trzech żołnierzy, których w ostatniej chwili przed katowskim mieczem uratował Mikołaj wykazując ich niewinność. Po powrocie wojsk do Konstantynopola o przestępstwa zostali oskarżeni trzej oficerowie owych żołnierzy i skazani przez cesarza Konstantyna na śmierć. W nocy przed egzekucją oficerowie błagali w modlitwach o pomoc Mikołaja. Biskup ukazał się we śnie cesarzowi Konstantynowi i zaświadczył o niewinności skazanych. Rano oficerowie zostali uniewinnieni i wysłani do Miry z bardzo bogatymi darami.

Kolejna zapisana legenda opowiada o żeglarzach, którzy podczas sztormu, gdy ich statek zaczął tonąć, wzywali pomocy Mikołaja, który… pojawił się na statku, wydobył go z wody, nakazał uciszyć się wiatrowi po czym… zniknął. Gdy żeglarze dopłynęli do portu, dotarli do Miry, gdzie w kościele gorąco dziękowali Mikołajowi. Ten w swojej skromności nakazał im milczenie skłaniając do poprawy życia.

W czasach wielkiego głodu w Mirze Mikołaj ukazał się też we śnie kapitanowi statku, który płynął z Aleksandrii do Konstantynopola i skłonił go do zawinięcia do portu w Andriake. Tam wyładowano na ląd sto korców zboża, które rozdzielono między głodujących mieszkańców. Tym samym Mikołaj uratował wielu ludzi od śmierci głodowej. Gdy statek dopłynął do Konstantynopola okazało się, że w ładowni jest tyle samo zboża ile było przed wpłynięciem do Andriake.

Ostania legenda opowiada o tym jak młody Mikołaj, będąc już duchownym, miał chciwego i bogatego sąsiada, który drwił z pobożności świętego. Bóg ukarał prześmiewcę i sprawił, że stracił cały majątek oraz popadł w skrajną biedę. Sąsiad miał trzy córki, których nikt nie chciał poślubić, gdyż nie miały posagu i które z powodu biedy postanowił sprzedać do domu publicznego. Mikołaj dwukrotnie, pod osłoną nocy, wrzucał przez okno pieniądze przeznaczone na posag dla każdej kolejnej siostry. Gdy sąsiad wyprawił już dwa wesela, postanowił dowiedzieć się, skąd biorą się tajemnicze pieniądze. Czuwał całą noc i ze zdumieniem odkrył, że to pogardzany przez niego Mikołaj wrzuca po raz trzeci pieniądze przez okno. Zawstydzony gorąco podziękował Mikołajowi, nie drwił już z jego pobożności i sam zmienił życie…

 

Przytaczając legendy o prawdziwym Świętym Mikołaju z Miry (a nie tym z naklejek w supermarketach) warto zakończyć słowem o prezentach. Niech wśród nich oprócz tych, które sprawiają gastronomiczną i materialną przyjemność, znajdą się i takie, które będą rozwijały intelekt i wiedzę. Mogą to być na przykład piękne komiksy historyczne, jak chociażby ten o polskiej husarii, gdy Rzeczypospolita była u szczytu potęgi.
Święty Mikołaj może podarować taki prezent nie tylko 6 grudnia, w dniu swoich imienin, ale także w Święta Bożego Narodzenia. Wszak mądrych prezentów nigdy dosyć…

Jarosław Mańka
Jarosław Mańka
Dziennikarz, reżyser, scenarzysta i producent, autor kilkunastu filmów dokumentalnych i reportaży (kilka z nich nagrodzonych). Absolwent historii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pasjonat podróży i tajemnic historii. Propagator patriotyzmu gospodarczego. Współpracownik magazynu „Nasza Historia”.

INNE Z TEJ KATEGORII

1058. rocznica Chrztu Polski i… Narodowy Marsz Życia

14 kwietnia 966 r. książę Mieszko I przyjął chrzest, który stał się początkiem naszej państwowości. W dniu kolejnej rocznicy tego wydarzenia odbył się w Warszawie Narodowy Marsz Życia pod hasłem „Niech żyje Polska” .
4 MIN CZYTANIA

Mistrz inżynierii mostowej i wielki polski filantrop

W tym roku mija 160 lat od otwarcia pierwszego warszawskiego stalowego mostu na Wiśle. Zaprojektował go Stanisław Kierbedź. Inny jego słynny most, zbudowany w Petersburgu, tak bardzo spodobał się carowi, że monarcha – jak głosi anegdota – spacerując po nim z Kierbedziem, z każdym mijanym przęsłem awansował konstruktora. Tym sposobem na końcu mostu Kierbedź był już generał-majorem.
10 MIN CZYTANIA

Gorzkie żale – historia arcydzieła o męce Boga-Człowieka

W polskiej tradycji nieodłącznym elementem Wielkiego Postu są Gorzkie Żale – popularne nabożeństwo i polskie arcydzieło zbioru pieśni o Męce Pańskiej.
4 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

1058. rocznica Chrztu Polski i… Narodowy Marsz Życia

14 kwietnia 966 r. książę Mieszko I przyjął chrzest, który stał się początkiem naszej państwowości. W dniu kolejnej rocznicy tego wydarzenia odbył się w Warszawie Narodowy Marsz Życia pod hasłem „Niech żyje Polska” .
4 MIN CZYTANIA

Po co nam samorządy [WYWIAD]

Samorządy mają już (po przełomie w 1989 r.) ponad 30 lat. Dobiega końca 8. – wydłużona o pół roku – kadencja. O pracy samorządowca opowiada nam Jerzy Zięty – krakowski radny, dziennikarz, organizator targów zdrowej żywności i koncertów muzycznych.
5 MIN CZYTANIA

Mistrz inżynierii mostowej i wielki polski filantrop

W tym roku mija 160 lat od otwarcia pierwszego warszawskiego stalowego mostu na Wiśle. Zaprojektował go Stanisław Kierbedź. Inny jego słynny most, zbudowany w Petersburgu, tak bardzo spodobał się carowi, że monarcha – jak głosi anegdota – spacerując po nim z Kierbedziem, z każdym mijanym przęsłem awansował konstruktora. Tym sposobem na końcu mostu Kierbedź był już generał-majorem.
10 MIN CZYTANIA