fbpx
czwartek, 25 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonSznurkiem da się naprawić stragan, ale nie korporację

Sznurkiem da się naprawić stragan, ale nie korporację

Kombinowanie to przydatna zdolność. Jeśli jednak chcemy widzieć duże, polskie firmy, to rząd musi odpuścić z wtrącaniem się do gospodarki. Dzięki temu wysiłek właścicieli i menadżerów będzie mógł być w większym stopniu ukierunkowany na rozwój, a nie na przetrwanie.

Nie tak dawno temu podczas jednej z rozmów zawodowych usłyszałem od pewnego przedsiębiorcy, że nie ma konta na LinkedIn, bo nigdy nie musiał szukać pracy. W pewien sposób urzekła mnie ta rozbrajająca poczciwość. Była taka niestereotypowa jak na człowieka biznesu. I była to deklaracja zdecydowanie mniejszościowa, bo wszyscy przedsiębiorcy, jakich znam, świetnie odnajdują się w wykorzystywaniu różnych narzędzi do różnych celów. Nie tylko tych oczywistych.

Tak, LinkedIn to platforma społecznościowa, dzięki której wielu ludzi znalazło pracę. Może nawet u swojego zarania służyła właśnie temu celowi. Teraz jednak ma ich znacznie więcej. LinkedIn to kanał promocji, sprzedaży, narzędzie do networkingu i jeszcze miejsce, gdzie można się czegoś dowiedzieć. Czasami też miejsce, gdzie można pośmiać się z tych, którzy za bardzo nim żyją. I redukowanie tej platformy do jednego aspektu, akurat tego, który nie był potrzebny mojemu rozmówcy, wydało mi się bardzo dziwne, kontrintuicyjne. Bo przy użyciu LinkedIna też można kombinować. Na upartego może to być nawet portal randkowy, choć oczywiście zwolennicy biurowej szarości powiedzą, że to mało profesjonalne. Na pewno, ale po prostu możliwe.

Kombinowanie to pewna umiejętność pokrewna zamianie szans na zyski, ale przy użyciu tego, co akurat jest pod ręką. To polski odpowiednik słowa „bricolage” oznaczającego majsterkowanie, jakieś domorosłe przeróbki i swoisty „zero waste”. Swoisty dlatego, że częściej z musu niż z potrzeby dbania o przyrodę. Kombinowanie to zdolność do załatania dziury w dachu przy pomocy parasola, naprawienia psiej budy – to klasyczny przykład – za pomocą resztek drzwi, zasilenie własnoręcznie zrobionej kosiarki do trawy silnikiem ze starego odkurzacza. Ale nie tylko. Kombinowanie, choć może się źle kojarzyć, to też umiejętność zarządzania sieciami kontaktów biznesowych przy pomocy zupełnie niestworzonych do tego narzędzi, sprzedaż oparta o excela tam, gdzie firma dopiero zaczyna i nie stać ją na profesjonalny CRM, sztuczki kucharzy i kelnerów, wiedza hydraulików o tym, jakie części instalacji da się zastąpić innymi, menadżerskie heurystyki. Inaczej mówiąc, tarcza dla tych, którzy z różnych względów nie mogą wspiąć się za mur zbudowany z bardzo drogiego wyposażenia. A chcą świadczyć swoje usługi. Bo bardziej musi się nakombinować pracownik z małego zakładu pracy, który dziennie wykonuje kilka ról, niż pracownik sterylnego korpo, który dzięki świetnemu wyposażeniu w kapitał i kapitałochłonny sprzęt może skupić się na dokręcaniu jednej, wirtualnej przeważnie, śrubki.

A akurat kombinować powinni umieć wszyscy, bo to odświeżająca, bardzo twórcza aktywność. Przydatna zresztą nie tylko w życiu zawodowym. Chcę, żeby ludzie kombinowali, choć z umiarem, o czym dalej, bo kombinowanie też ma swoje limity i nie jest odpowiedzią na każdy problem. Ale dzięki niemu można nauczyć się tego, że rzeczywistość do pewnego stopnia jest elastyczna. I że można ją kształtować wysiłkiem własnej przemyślności, nawet mając niewiele w kieszeni, niekoniecznie zaś trzeba się jej bezwolnie poddawać.

Są jednak też i takie grupy, których nie chciałbym widzieć przy kombinowaniu. To oczywiście politycy, dla nich powinien być zakaz. Można być bowiem bardzo przedsiębiorczym kombinatorem w polityce, tyle że tam gra toczy się według innych reguł niż na rynku. Rynek to gra o sumie dodatniej. Dzięki dobrym decyzjom powiększa się tort. Wymiany to obopólne korzyści. Polityka to gra o sumie zerowej. Aby ktoś wygrał, ktoś musi przegrać. Ktoś musi mieć minus na koncie po to, aby ktoś inny miał plus. Na przykład pięćset plus albo czternastą emeryturę. I tak, to prawda, więcej kapitału w rękach tych, którzy mieli go wcześniej mało, może przynosić pewne krótkotrwałe zyski. Rachunek zawsze jednak przyjdzie. Właśnie zaczynamy go płacić. Płacimy za to, że politycy w Polsce za bardzo lubią kombinować. Wykorzystywać szanse do zamiany na zyski przy pomocy tych narzędzi, jakie są pod ręką. Są przedsiębiorczy, ale nie w otoczeniu, dzięki któremu ich przedsiębiorczość opłaca się nam wszystkim.

Jak się przed tym bronić? Jednej metody na pewno nie ma. Tak jak nie ma jednej metody na to, aby naprawić budę dla psa. Szkoda tylko, że kombinowanie, przy wszystkich swoich zaletach, ma też wady, jest czasochłonne, wymusza niedoróbki, niedoskonałości, prowizorki. Rząd jednak zmusza do takiego podejścia. I może właśnie dlatego Polska nie potrafi wytworzyć żadnej wielkiej, globalnej marki. Bo tam, w biznesie o ogromnej skali oprócz kombinowania, potrzebne są też inne zdolności. Zarządzanie międzynarodową korporacją to nie to samo co mała pizzeria, dwóch pracowników w środku i trzeci na skuterze. Kiedy jednak polskie firmy mają się rozwinąć, jeśli większość czasu ich właściciele muszą łatać nieprzejrzystą rzeczywistość polskiego prawa i polskiej gospodarki wyżyłowaną do granic możliwości inicjatywą w kombinowaniu?

Marcin Chmielowski
*autor jest wiceprezesem Fundacji Wolności i Przedsiębiorczości

Marcin Chmielowski
Marcin Chmielowski
Politolog, doktor filozofii, autor książek, scenarzysta filmów dokumentalnych.

INNE Z TEJ KATEGORII

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

Oceniaj pracę, nie ludzi za to, że są starzy

We salute the rank, not the man! To znany cytat ze świetnego serialu, jakim jest „Kompania Braci”. Dotyczy oczywiście sytuacji wyjętej spod praw wolnego rynku, bo dowodzenie na wojnie to nie zarządzanie w firmie. Żołnierze, niejako z automatu, muszą okazać szacunek przełożonym. Nawet wtedy, kiedy ich nie lubią. Salutowanie stopniowi, nie człowiekowi, to jakiś pomysł na to, jak oddzielić czyjąś pracę od niego samego.
4 MIN CZYTANIA