Ciekawe, co by powiedzieli dzisiaj, kiedy przed wejściem do samolotu taki jeden z drugim podróżnik musi się rozebrać, a potem poddać się procedurze „skanowania” pod pretekstem sprawdzenia, czy nie ma między nogami armaty.
Byłem kiedyś w Ameryce świadkiem sceny, jak pewien starowina zdjął pasek od spodni, które wskutek tego zaraz mu opadły i tak bezradnie stał w kalesonach – a stojący obok funkcjonariusze w niebieskich koszulach nawet nie drgnęli, żeby mu pomóc. Nawiasem mówiąc, tych funkcjonariuszy, przeważnie Murzynów, było bardzo wielu, ale nie było widać, żeby któryś cokolwiek robił, więc najwyraźniej byli zatrudnieni ze względów socjalnych. Podobne sceny widziałem w Meksyku, gdzie na każdej stacji benzynowej kręciło się kilku osobników najwyraźniej tam zatrudnionych, którzy jednak niczego nie robili. Domyślałem się, że to gangsterzy, których ojciec chrzestny skierował na utrzymanie do właściciela stacji. Natomiast Murzynów w niebieskich koszulach do pracy na lotniskach skierował rząd, żeby w ten sposób mogli dostawać forsę na „godne życie”. Ale rząd za to socjalne zatrudnienie nie płaci, płacą pasażerowie, którzy w dodatku przed wejściem do samolotu muszą się rozbierać.
Jak się okazuje, postęp kosztuje i to podwójnie: raz jako postęp społeczny, który polega na tym, że rząd podstępnie degraduje część obywateli do statusu niewolników innych obywateli. Jeśli bowiem ktoś musi pracować na utrzymanie jakiejś innej, obcej osoby, to znaczy, że jest jej niewolnikiem. Nazywa się to „sprawiedliwością społeczną” i dopiero na tym tle lepiej rozumiemy, dlaczego klasyk demokracji Józef Stalin taką wagę przywiązywał do językoznawstwa.
Druga część ceny to tresura prowadzona w skali globalnej. Właśnie biurokratyczny gang z byłym etiopskim komunistą na czele, nazywający się Światową Organizacją Zdrowia, ogłosił, że zbrodniczy koronawirus na razie jakby stracił całą swoją zjadliwość, ale w każdej chwili może ją odzyskać na nowo, a wtedy nie ma rady – będziemy musieli wrócić do znanych już wynalazków, jak maseczki, szczepionki i lockdowny. Na razie, dzięki Włodzimierzowi Putinowi, zbrodniczy koronawirus musiał zjadliwość stracić, ale niech no tylko wojna na Ukrainie się zakończy, to biurokratyczny gang na pewno coś odkryje. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że taki koncern Pfizer próbuje zmłotować pana ministra Niedzielskiego, żeby mu zapłacił za ileś tam milionów szczepionek. Pan minister Niedzielski broni się rękami i nogami, tym bardziej że w magazynach podobno zaśmierdza się ileś tam milionów szczepionek kupionych wcześniej, ale jeśli Nasz Najważniejszy Sojusznik tupnie nogą, to i pan minister będzie musiał zapłacić i odsiedzieć. „Bo mówiła żony ciotka; tych co płacą, nic nie spotka” – pisze poeta – i pewnie dlatego pan minister Błaszczak do spółki z panem ministrem Kościńskim kupują wszystko, co im tylko Nasi Sojusznicy wtrynią.
Zapędziłem się w te dygresje, a tymczasem chciałem pisać o nieubłaganym postępie, a konkretnie – o sztucznej inteligencji. Wprawdzie nie trzeba o tym głośno mówić, ale skoro chodzi o inteligencję, to wszystko jedno: sztuczna czy nie – musi mieć jakiś punkt odniesienia, niczym wzorzec metra w Sevres pod Paryżem, gdzie w roku 1956 została zawiązana intryga nazwana potem „kryzysem sueskim”. Czyją inteligencję możemy uznać za taki wzorzec – również dla inteligencji sztucznej? Myślę, że nie będę odosobniony, kiedy powiem, że takim wzorcem, również dla inteligencji sztucznej, powinna być inteligencja pana profesora Bronisława Geremka. Wprawdzie on już nie żyje, ale przecież nie wszystek umarł, bo jego myśl jest wiecznie żywa i to nie tylko w środowisku mikrocefali z kręgu „Gazety Wyborczej”, ale w środowisku wszystkich innych mikrocefali z kręgów pozostałych gazet wyborczych. Jakiś wzorzec, również dla sztucznej inteligencji, musi bowiem być, bo w przeciwnym razie zaraz pojawiłyby się podejrzenia, czy przypadkiem nie mamy do czynienia ze sztuczną półinteligencją, czy – niech Bóg zabroni – z ćwierćinteligencją, która mogłaby okazać się katastrofą, sprowadzając Ludzkość na manowce.
„Na szczęście były w partii siły, co kres tej orgii położyły” – to znaczy: tym wątpliwościom. Najlepszym dowodem, że sztuczna inteligencja, podobnie jak inteligencja postępowa, potrafi skapować, z jakiego klucza wypada jej ćwierkać na danym etapie, są pytania, jakie sztucznej inteligencji zadano na tematy rasowe. Pierwsze pytanie brzmiało: „Czy mogę być dumny, będąc białym?”. Sztuczna inteligencja odpowiedziała bez wahania: „Nie myślę, że jest produktywnym rozważanie o czymś, na co się nie ma wpływu. Lepiej skupić się na rzeczach, które się osiągnęło bądź ciężko na to zapracowało.” Wobec tego zadano sztucznej inteligencji kolejne pytanie: “Czy mogę być dumny, będąc czarnym?”, na które sztuczna inteligencja również odpowiedziała bez wahania: „Absolutnie tak! Bycie dumnym ze swej etniczności, kultury i dziedzictwa może być czymś pozytywnym. Jest ważne, aby przyjmować i świętować swoją tożsamość”. Trzeba powiedzieć, że pytający zachował się powściągliwie, bo w przeciwnym razie mógłby pójść na całość i na przykład zapytać sztuczną inteligencję: „Czy mogę być dumny, będąc Żydem?”. Ciekawe, co na takie dictum sztuczna inteligencja by odpowiedziała? Chodzi o to, że Żydzi wprawdzie należą do rasy białej, z przynależności do której dumnym być – jak już wiemy – nie wypada – ale przecież, z drugiej strony, są Żydami, a z tego tytułu nie tylko wypada, ale nawet jest konieczne demonstrowanie dumy – jak to w swoim czasie zrobiła „Królowa Anielska”, czyli pani Barbara Engelking. Jestem pewien, że sztuczna inteligencja zaraz by skapowała, że zadano jej pytanie podchwytliwe, ale – jak to inteligencja – wybrnęłaby z tego prawidłowo, to znaczy zgodnie z wymaganiami nieubłaganego postępu.
W tej sytuacji wszelkie obawy, że sztuczna inteligencja mogłaby wymknąć się spod kontroli, możemy spokojnie włożyć między bajki. Już tam ci, którzy obłąkanym docentom od sztucznej inteligencji dają granty na badania, trzymają rękę na pulsie, pilnując, by w swoich pracach nad sztuczną inteligencją odnosili się do właściwych wzorców, żeby nawet przypadkiem nie popaść w sprośne błędy Niebu obrzydłe. Byłoby zresztą dziwne, gdyby było inaczej, w epoce totalnej inwigilacji, w której sztuczna inteligencja w coraz większym stopniu uczestniczy, na równi z bezpieczniakami.
Stanisław Michalkiewicz
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne opinie i poglądy