Unia Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego alarmuje, że tani drób z Ukrainy stawia pod znakiem zapytania przyszłą działalność polskich hodowców. Problemem jest też gorsza jakość ukraińskiego mięsa.
Ukraiński drób zalewa Unię Europejską, bo Bruksela w związku z napaścią Rosji na Ukrainę zdecydowała o zniesieniu ceł na zboża i inne produkty rolne z Ukrainy. To naturalnie zachęciło ukraińskich producentów do eksportu do Unii, a brak ceł pozwolił im sprzedawać produkty po niższych cenach niż robią to hodowcy ze Wspólnoty. RMF FM podaje dane UPEMI, które mówią, że od początku 2022 r. do początku 2023 r. import drobiu z Ukrainy do UE wzrósł aż o 93 proc.
– Szacujemy też, że to, co było importowane wcześniej w ramach kwoty bezcłowej, dzisiaj jest około dziesięciokrotnie większe. Cała Unia Europejska kupuje mięso ukraińskie. Oczywiście kupuje też polskie, ale bardzo musieliśmy obniżyć ceny – powiedział na antenie RMF FM Jarosław Krzyżanowski, hodowca drobiu i wiceprezes UPEMI.
Przedstawiciel branży wyjaśnił, że ukraińscy producenci nie muszą spełniać wygórowanych norm jakościowych, środowiskowych oraz hodowlanych, dzięki czemu mają znacznie niższe koszty produkcji niż choćby producenci z Polski. Dzisiaj cena piersi kurczaka wynosi od 14 do 16 zł za kilogram, podczas gdy hodowcy twierdzą, że granica opłacalności oscyluje wokół 20 zł za kilogram. Jeśli ukraiński drób nadal będzie zalewał Unię, to wielu polskich hodowców stanie na granicy bankructwa i dlatego UPEMI apeluje o przywrócenie unijnych ceł.
– Wiemy z jakich powodów zniesiono cło. Jeżeli Komisja Europejska chce pomagać, to najlepiej przywrócić cło, a jego wartość przeznaczać na pomoc Ukrainie. Zarówno humanitarną, jak i wojskową – podkreślił Jarosław Krzyżanowski.
Rząd zapowiedział dodatkowe kontrole ukraińskiego mięsa, aby mieć pewność, że do polskich sklepów trafia jakościowy drób.
Kolejna branża apeluje do rządu o pomoc oraz Kto odpowiada za kryzys na polskim rynku zboża?