fbpx
wtorek, 23 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonTeatrzyk bezpieczeństwa

Teatrzyk bezpieczeństwa

Bezpieczeństwo i poczucie bezpieczeństwa to dwie różne sprawy. Państwo, terytorialny monopolista na przemoc, obiecuje to pierwsze. Z własnej wygody dostarcza to drugie.

Jestem człowiekiem sektora pozarządowego. Zawodowo związałem się z „branżą”, która daje mi nie tylko zarobić, ale też pozwala na angażowanie się w projekty i działania, jakie uważam za ważne. Jestem dumny z mojej pracy. Wykonuję ją dlatego, że wierzę w społeczeństwo obywatelskie, a dobrowolność przejawiającą się w prywatnych uzgodnieniach i kontraktach stawiam wyżej niż przymus. Paternalizm jest mi nie tylko obcy, jest mi wręcz obrzydliwy. Jego składową jest bajkopisarski przekaz, adresowany do dorosłych ludzi, ale traktowanych jak dzieci.

Do końca stycznia tego roku niektórzy z nas, przedsiębiorcy, w tym także idei, musieli dokonać osobliwego samospisu. Po raz nie wiem który umieszczaliśmy nasze podstawowe dane w państwowych bazach, tym razem pod pretekstem przeciwdziałania praniu brudnych pieniędzy i finansowaniu terroryzmu. Jak przypuszczam, taki powód został wybrany dlatego, że nikt nie lubi przestępców i terrorystów. Każdy prezes fundacji, członek zarządu stowarzyszenia, ale też członkowie zarządu spółek czy osoby kierujące spółdzielniami, musieli pojawić się w Centralnym Rejestrze Beneficjentów Rzeczywistych. Gdyby ktokolwiek reklamował takie „usługi”, pewnie mógłby napisać, że dzięki tej bazie danych będziemy bezpieczniejsi, bo od teraz ludzie zdolni do naprawdę złych rzeczy będą mieli utrudnioną działalność. Oczywiście, żadna reklama nie jest potrzebna w przypadku, gdy obecność w bazie dla pewnej kategorii ludzi  jest po prostu przymusowa, a za absencję są dotkliwe kary finansowe.

I tak naprawdę nie chodzi o to, że teraz, dzięki Centralnemu Rejestrowi, mafiosi będą mieli gorzej. Nie sądzę, aby takie zabezpieczenia robiły wrażenie na ludziach, którzy parają się praniem brudnych pieniędzy. Terroryści pewnie też co najwyżej wzruszą ramionami. Po prostu państwa co jakiś czas muszą pokazać, że coś robią, muszą sprzedać poczucie bezpieczeństwa, a już niekoniecznie nie same, bo to drugie jest po prostu droższe, w dodatku nie takie proste. Mówiąc Pratchettem, sprzedają skwierczenie kiełbasek na ruszcie, ale nie same kiełbaski. Ogłaszać się jako monopolista na przemoc jest łatwiej, niż faktycznie pilnować społeczeństwa przed zagrożeniami.

Nie mówimy tu o bezpieczeństwie, ale o teatrzyku, jaki zapewnia nam władza, za nasze pieniądze i jednocześnie z nami jako aktorami tego niemalże kukiełkowego show. Znamy to z lotnisk, miejsc, gdzie setki tysięcy pasażerów udało się uratować dlatego, że przelewamy szampony do małych buteleczek, które następnie trzymamy w przeźroczystych kosmetyczkach. Znamy to z paternalistycznej propagandy, w której to jesteśmy dziećmi Rysia z Klanu i musimy myć rączki, bo jak nie, to zje nas wirus, z którego transmisją dużo lepiej poradziliby sobie prywatni organizatorzy transportu, usług, przede wszystkim wydarzeń i terenu, niż przeciążone i powolne państwo. Niektórzy z nas znają to również z wypełniania baz danych gromadzących informacje, które państwo już ma. Ale teraz ma je też w nowym folderze.

Podatki płacimy za bezpieczeństwo, dostajemy jego poczucie. To tak jakby pójść do sklepu po schab, zapłacić jak za schab i wyjść z podrobami. Cena nie jest adekwatna do produktu. Ale póki można drogo sprzedawać coś, co ma się tanio – to po co się męczyć? Tym bardziej, jeśli to prawdziwą pracę w związku z teatrzykiem bezpieczeństwa wykonujemy my, jego aktorzy. I będziemy tak długo to robić, póki nie powiemy naszym reżyserom, że już wystarczy i że mogą dać nam działać samym.

Marcin Chmielowski

Marcin Chmielowski
Marcin Chmielowski
Politolog, doktor filozofii, autor książek, scenarzysta filmów dokumentalnych.

INNE Z TEJ KATEGORII

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

Oceniaj pracę, nie ludzi za to, że są starzy

We salute the rank, not the man! To znany cytat ze świetnego serialu, jakim jest „Kompania Braci”. Dotyczy oczywiście sytuacji wyjętej spod praw wolnego rynku, bo dowodzenie na wojnie to nie zarządzanie w firmie. Żołnierze, niejako z automatu, muszą okazać szacunek przełożonym. Nawet wtedy, kiedy ich nie lubią. Salutowanie stopniowi, nie człowiekowi, to jakiś pomysł na to, jak oddzielić czyjąś pracę od niego samego.
4 MIN CZYTANIA

Uwaga Smartfon. Uwaga nostalgia

Największym problemem społecznym, jaki już teraz ma Zachód, a więc i Polska, jest utrata wizji przyszłości i popadanie w nostalgię w jej dwóch odmianach. Przezwyciężenie tego kryzysu wyobraźni i w konsekwencji też możliwości, bo nie można zrobić czegoś, czego nie potrafimy sobie wyobrazić, jest kluczowe.
4 MIN CZYTANIA