Już teraz zadłużenie polskich firm transportowych sięga niemal 2,2 mld zł. Ich sytuacja prawdopodobnie ulegnie dalszemu pogorszeniu głównie ze względu na wojnę na Ukrainie, która wpływa na rosnące ceny paliw, ale też uderza w łańcuchy logistyczne. Polskie firmy opuszczają też Ukraińcy, którzy wracają bronić ojczyzny. To spowoduje, że firmom transportowym może brakować rąk do pracy.
— Transport zawsze stoi na pierwszej linii działalności gospodarczej, na którą szczególnie silnie wpływają zmiany i komplikacje na rynkach międzynarodowych. Tak było w 2020 roku, gdy pandemia COVID-19 przynosiła kolejne lockdowny i tak będzie teraz — powiedział w komunikacie prasowym Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor. – Widać to zresztą po wynikach badań na temat obaw przedsiębiorstw przed skutkami wojny. W branży transportowej lęki są największe, 4 na 10 firm bierze nawet pod uwagę upadłość, wśród wszystkich firm są to 3 na 10 – dodał.
Co do samego zadłużenia, to obecnie problemy z rozliczeniami ma 32 776 przedsiębiorstw transportowych. Oznacza to, że zaległości ma 8,6 proc. polskich firm transportowych.
— Jeśli chodzi o skalę zaległości, to zmiany jakich doświadczył transport najlepiej pokazują, że gospodarka jest systemem naczyń połączonych. Zwykle większe kłopoty z zaległościami firm transportowych miały uzasadnienie w słabszej dyscyplinie płatniczej ich zleceniodawców. Niestety rosnąca inflacja i turbulencje związane z konfliktem nie wróżą tu niczego dobrego — zauważył Sławomir Grzelczak.
Źródło: BIG InfoMonitor