fbpx
wtorek, 30 maja, 2023
Strona głównaŚwiatDonald Trump słusznie zmniejsza liczbę wojsk stacjonujących w Niemczech

Donald Trump słusznie zmniejsza liczbę wojsk stacjonujących w Niemczech

Z rozkazu prezydenta Trumpa liczba żołnierzy stacjonujących w Niemczech zostanie zmniejszona z 34 500 do 25 000. Zdaniem Rogana, są to dobre wieści. Berlin pozostaje sojusznikiem USA, jednak nie jest skłonny do wywiązywania się ze swoich zobowiązań względem NATO. Sojusz, który stanowi kluczowy mechanizm obronny Zachodu (w tym USA), wymaga, by każdy z krajów członkowskich wydawał rocznie co najmniej 2% PKB na obronę. Jednak w 2019 Niemcy wydały zaledwie 1,36% PKB, przy czym na zakup wyposażenia przeznaczono mniej niż 20% budżetu na obronę.

Choć Niemcy zwiększają wydatki na obronę, robią to zbyt powoli. Berlin wycofał się z wcześniejszego zobowiązania by osiągnąć próg 2% w 2024 i twierdzi, że osiągnie go najwcześniej w 2031 r.

Jest to absurdalne z czterech powodów. Po pierwsze, podważa to podstawową zasadę NATO, że sojusznicy będą wspólnie ponosić koszty obrony swoich wspólnych interesów. Po drugie, Niemcy stoją de facto na czele Unii Europejskiej i w związku z tym powinny świecić przykładem w kwestii bezpieczeństwa. Po trzecie, niemiecka gospodarka jest największą w Europie i bez problemu stać ją na wydatek rzędu 2% PKB. Po czwarte, armia niemiecka rozpaczliwie potrzebuje dofinansowania.

Ale stanowisko Niemiec jest jeszcze gorsze. Kanclerz Angela Merkel nie tylko odmawia inwestowania w siły zbrojne, ale też bardzo rzadko pozwala armii na jakiekolwiek działania stanowiące pokaz siły wobec głównego przeciwnika sojuszu – Rosji. Co prawda niemiecki okręt wojenny bierze obecnie udział w ćwiczeniach NATO na Bałtyku, jest to jednak rzadki wyjątek potwierdzający regułę. Od Morza Barentsa po Morze Czarne i Morze Śródziemne, Ameryka i Wielka Brytania często stanowią jedyną obronę ze strony NATO. Ich samotne wysiłki, by utrzymać bezpieczeństwo sojuszu, są niewspółmierne do rosnącego zagrożenia ze strony Rosji wobec południowej ściany NATO.

Niektórzy twierdzą, że Niemcy nie zasługują na taką krytykę. Zwracają uwagę na znaczący wkład ze strony Berlina w utrzymanie obecnego porządku międzynarodowego, przede wszystkim poprzez wysoką aktywność dyplomatyczną. Działania te są oczywiście bardzo cenne, trzeba jednak zwrócić uwagę na dwie kluczowe sprawy.

Po pierwsze, istotnym powodem, dla którego Niemcy tak niechętnie przeznaczają pieniędzy na własną obronę, jest to, że ich przywódcy obawiają się prowokowania Rosji. Wynika to z ich dobrowolnej zależności energetycznej od Moskwy – stanu rzeczy, który odzwierciedla niebywałą krótkowzroczność kolejnych Niemieckich rządów i który ośmiela Putina do uprawiania energetycznego szantażu na peryferiach Europy. Dodatkowo argument „wspieramy NATO poprzez dyplomację” miałby więcej sensu, gdyby niemieckie konwoje humanitarne mogły zatrzymać rosyjskie czołgi i siły powietrzne. Ale nie mogą. NATO musi być zdolne do zatrzymania zbrojnej inwazji i mieć dostęp do punktów strategicznych.

Co sprowadza nas do tematu Polski. Podczas gdy Niemcy skąpią na obronę, Polska postępuje dokładnie odwrotnie. Mimo że jest mniej zamożna niż Niemcy i wielu innych członków NATO, wywiązuje się zarówno z obowiązku przeznaczania 2% PKB na obronę, jak i 20% na wyposażenie.

Warszawa wielokrotnie udowadniała, że jest gotowa wysłać swoje jednostki na wspólne operacje. Głęboko pro-amerykańska i stanowcza w obliczu rosyjskiego zagrożenia, Polska jest sojusznikiem, o którego trzeba dbać. Co więcej, Warszawie naprawdę zależy na stałej obecności wojsk amerykańskich w Polsce, oferuje nawet pokrycie znaczącej części kosztów, które by to za sobą pociągnęło.

Trump mógłby zaproponować przeniesienie tam wojsk, które zostały wycofane z Niemiec. Tym samym amerykańskie siły zbrojne byłyby w lepszej pozycji do obrony krajów bałtyckich i Polski w przypadku rosyjskiej inwazji. Pokazałoby to również, że Ameryka docenia przyjaciół, którzy są gotowi stanąć u jej boku, a nie chować się za jej plecami.

Przeniesienie amerykańskich jednostek z Niemiec do Polski oznaczałoby wysłanie ważnej wiadomości Moskwie, jak również amerykańskim sojusznikom w NATO.

Źródło: Tom Rogan/Washington Examiner

INNE Z TEJ KATEGORII

Uniokraci chcieliby wiedzieć o nas wszystko

Redakcja Wired (portalu o nowoczesnych technologiach) weszła w posiadanie dokumentu Rady Europejskiej – sondy skierowanej do państw członkowskich UE, czy chciałyby petryfikować prawo do odtajnienia prywatnych wiadomości w sieci. Celem ma być jakoby walka z pedofilią.
3 MIN CZYTANIA

Chiny rozwijają stację kosmiczną. Na pokładzie pierwszy cywilny astronauta

Chiny wysłały w kosmos trzech astronautów (tajkonautów) na swoją działającą już w pełni stację. W skład załogi po raz pierwszy wszedł cywilny astronauta – Gui Haichao, ekspert w dziedzinie ładunków.
< 1 MIN CZYTANIA

Lewicowa Dania wzorem do naśladowania dla antyimigranckiej prawicy

Politycy prawicowych ugrupowań z całej Europy stawiają za wzór ustawowe rozwiązanie migracyjne, które obowiązuje w rządzonej przez socjaldemokratów Danii.
< 1 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Pułapki podatkowe w nowej ustawie o fundacjach rodzinnych [KOMENTARZ]

Ustawa o fundacji rodzinnej wejdzie w życie 22 maja br. Jednak już dokonano jej nowelizacji. Zmiany zasad opodatkowania w większości są korzystne. Ale jedna z koncepcji może poważnie skomplikować prowadzenie fundacji. Publikujemy komenatrz ekspercki na ten temat, którego autorem jest doradca podatkowy Ewa Flor.
7 MIN CZYTANIA

Grupa PGE powiększyła się o segment energetyki kolejowej

PGE Polska Grupa Energetyczna zakończyła proces zakupu 100 proc. udziałów PKP Energetyka, stając się właścicielem spółki będącej wyłącznym dostawcą energii dla krajowego sektora kolejowego oraz świadczenia usług utrzymania sieci trakcyjnej.

#TechForBetterHealth. Trzecia edycja Huawei Startup Challenge zakończona

Ekspercka kapituła złożona z reprezentantów świata nauki, profesjonalnej medycyny i biznesu wybrała zwycięzców tegorocznej edycji konkursu dla startupów Huawei Startup Challenge organizowanej pod hasłem #TechForBetterHealth.