Liderzy Konfederacji przede wszystkim zwracali uwagę, że ich formacja całkowicie różni się od wszystkich pozostałych dominujących partii. Poseł Krzysztof Bosek, jeden z liderów Konfederacji z Ruchu Narodowego, mówił, że Konfederacja nie myśli w perspektywie wyborczej, tak jak inne partie, a jej polityka nastawiona jest na długookresowe interesy narodowe. Program formacji ma przynieść Polsce korzyści na dekady, a nawet na sto lat. Tak rządzi się w Chinach.
Z kolei dr Sławomir Mentzen, prezes Nowej Nadziei wchodzącej w skład Konfederacji, podkreślił, że nie interesują go ustalenia Okrągłego Stołu i z Magdalenki. Czasy się zmieniły. Polityk chce w Polsce wprowadzić prawdziwe zmiany, które obecnie rządzący POPiS blokuje. Ma na myśli takie reformy, jak znaczne obniżki podatków, odbiurokratyzowanie gospodarki czy urynkowienie służby zdrowia. Jego zdaniem wbrew temu, co mówią aktualnie rządzące siły polityczne, że jakiekolwiek zmiany na lepsze są nierealne i niewykonalne, wszystko się da zrobić.
Czy to wszystko jest możliwe? W felietonie pt. Mentzen nie wprowadzi w Polsce dobrobytu z czerwca br. napisałem, że nawet jeśli Konfederacja wygrałaby wybory parlamentarne i lider Nowej Nadziei objąłby takie stanowisko, jakiego by zapragnął – czy to ministra finansów, czy nawet premiera – to bardzo szybko przyjdą do niego smutni panowie, których będzie musiał słuchać, aby nie skończyć jak Andrzej Lepper. A może jednak jest 50 proc. szans na to, że da się z nimi jakoś dogadać i chociaż część swoich postulatów Konfederacja będzie mogła zrealizować?
Kompetencje brukselskie
W tym roku po raz kolejny w sierpniu poseł Janusz Korwin-Mikke objeżdżał Wybrzeże w ramach Wakacji z Korwinem. Popołudniami stawał na podwyższeniu w miejscach mocno uczęszczanych zarówno przez miejscowych, jak i turystów i najpierw wygłaszał przemówienie, a następnie odpowiadał na pytania przypadkowych spacerowiczów. Niektórzy byli nim zachwyceni, inni obojętni, a jeszcze inni agresywni. Niektórzy pytający byli bardzo merytoryczni, inni nie. W Sopocie, gdzie Korwin-Mikke był z posłem Konradem Berkowiczem, pojawił się temat przynależności Polski do Unii Europejskiej. Posłowie Konfederacji mówili, że chcą, by kluczowe decyzje zapadały nie w Brukseli, ale w Warszawie. Tymczasem jedna z kobiet stwierdziła, że ona chce, by właśnie w Brukseli zapadały decyzje, a nie w Warszawie, bo dzięki temu – miała chyba na myśli unijne dotacje – Polska teraz wygląda znacznie lepiej niż w czasie, zanim weszliśmy do Unii. Jej zdaniem to wszystko to nie zasługa ciężko pracujących Polaków, ale wyłącznie Unii. To straszne, jak bardzo ludzie mogą nie rozumieć rzeczywistości, wierzyć w propagandę i szukać przyczyn tam, gdzie ich nie ma.
Temat Unii Europejskiej pojawił się również podczas konwencji Konfederacji w Spodku. Krzysztof Bosak jednoznacznie opowiedział się przeciwko dalszemu przekazywaniu kompetencji z Warszawy do Brukseli. To oczywiście słuszne podejście, bo UE działa na rzecz Niemiec i Francji, a nie Polski. Zapewnił, że Konfederacja nigdy nie zgodzi się na taki transfer kompetencji. A pamiętamy, że to politycy Platformy Obywatelskiej stręczyli Polakom Unię Europejską m.in. pod hasłem współdecydowania. Czyli przed wejściem mogliśmy o sobie decydować w stu procentach, a po wejściu już tylko współdecydować. I zdaniem polityków PO (ale i kobiety z Sopotu) to była zmiana na lepsze. W rzeczywistości to współdecydowanie skończyło się na tym, że zarówno za rządów PO, jak i PiS politycy podpisywali wszystkie podsuwane przez eurokratów cyrografy. I traktat lizboński, i tzw. Fundusz Odbudowy, i tzw. Fit for 55, i wiele innych szkodliwych dla Polski. Chodzi o to, by dalej tak nie było. Tym bardziej że Unia Europejska chce przejmować kolejne obszary władzy.
Co z Senatem?
Poza Mentzenem i Bosakiem mnóstwo oklasków otrzymali także obecni w Spodku Janusz Korwin-Mikke oraz Grzegorz Braun. Ten ostatni po informacji, że był najbardziej karanym posłem tej kadencji Sejmu, bo odebrano mu kilkaset tysięcy złotych. Z kolei startująca do Senatu Klaudia Domagała z Kobiet Konfederacji powiedziała, że organizacja nie pozwoli krzykliwym feministkom zawłaszczyć tematyki kobiecej.
Mówiła o tym, że Konfederacja chce uwolnić energię przedsiębiorczych kobiet, aby urzędnicy nie przeszkadzali prowadzić działalności gospodarczej, podatki były niskie, a ZUS przestał działać bezprawnie.
Konfederacja finał swojej kampanii wyborczej zorganizowała w stolicy Górnego Śląska, a tymczasem w Katowicach nie wystawiła nawet kandydata na senatora. Kogo w takim razie będą wybierali mieszkańcy miasta? Kandydatów jest trzech. Pierwszy to ekonomista Maciej Kopiec z Nowej Lewicy, aktualny poseł wybrany z listy SLD. Musiał być bardzo słabym studentem, skoro niczego z tej ekonomii nie zrozumiał. Gdyby zrozumiał, nie byłby lewicowcem. Albo na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach wykładają lewackie gusła. Drugim kandydatem jest dr Jerzy Markowski, inżynier górnik, były senator z SLD, były wiceminister gospodarki, były dyrektor kopalni „Budryk”, który startuje z własnego komitetu wyborczego. Miałem przyjemność przeprowadzić z nim wywiad na temat unijnej polityki energetycznej i likwidacji górnictwa. Muszę zaznaczyć, że w tej dziedzinie – mimo że Markowski był wieloletnim członkiem PZPR – ma zdroworozsądkowe poglądy. Trzecim kandydatem jest inżynier elektryk Leszek Piechota, startujący z komitetu wyborczego PiS. To urzędnik miasta Katowice, były senator wybrany z listy PO, a potem PiS. Co jednak istotne, zanim został członkiem Platformy Obywatelskiej, przez wiele lat był działaczem Unii Polityki Realnej. Miałem z nim wielokrotnie styczność (pisałem dla niego m.in. raporty, które miały pomóc wprowadzić pewne rynkowe rozwiązania) i wiem, że w działaniach Piechota zawsze stara się brać pod uwagę swoje wolnorynkowe podejście do rozwiązywania problemów. Choć z powodów politycznych nie zawsze to stanowisko zwycięża. Na kogo w tej sytuacji zagłosuje wyborca Konfederacji z Katowic?
Podczas konwencji poseł Bosak powiedział, że tzw. Trzecia Droga, czyli koalicja PSL i Polski 2050, nigdy trzecią drogą nie była. Jego zdaniem prawdziwą trzecią drogą w tym systemie jest i będzie Konfederacja. Mam tylko nadzieję, że Bosak miał na myśli trzecią drogę w sensie alternatywy dla rządzących z tzw. Zjednoczonej Prawicy oraz totalnej opozycji z PO, Lewicy i PSL, a nie trzecią drogę jako alternatywę dla kapitalizmu i socjalizmu, która w praktyce zawsze kończy się i tak socjalizmem. Tak czy inaczej, w przeciwieństwie do POPiS-u, PSL-u i postkomunistów, którzy już rządzili i wiemy, że rządzili źle, Konfederacja jeszcze nie rządziła. Może się sprawdzą? Poza tym w przeciwieństwie do politycznych konkurentów konfederaci nie obiecują gruszek na wierzbie w rodzaju coraz większego socjalu. To są zdecydowane atuty tej formacji.
Tomasz Cukiernik
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie