Odpowiedź prezydenta Turcji na spalenie przez Rasmusa Paludana Koranu w Szwecji była dosadna: „Szwecja nie będzie miała naszego poparcia dla wstąpienia do Sojuszu”. Innymi słowy, wbrew wcześniejszym zapowiedziom, postanowił uniemożliwić Szwecji i Finlandii przystąpienie do NATO. W czerwcu ubiegłego roku turecki rząd obiecał wesprzeć rozszerzenie NATO pod warunkiem, że kraje nordyckie zajmą silniejsze stanowisko wobec bojowników kurdyjskich; ugrupowania, które Recep Tayyip Erdogan uważa za terrorystyczne i obwinia za próbę zamachu stanu w 2016 r. Porozumienie z czerwca Zachód uznał za zwycięstwo. „Władimir Putin chciał mniej NATO, a teraz ma więcej Sojuszu Atlantyckiego przy swoich granicach” – chwalił się sekretarz generalny Jens Stoltenberg. Teraz te oświadczenia kontrastują z ostatnim stanowiskiem Erdogana. Odnosząc się do incydentu przed ambasadą i demonstracji poparcia dla Kurdów turecki prezydent powiedział: „To zdrada, wulgarność, łajdactwo, hańba”.
To, na co Szwecja zezwoliła Paludanowi w oparciu o prawo do wolności wypowiedzi, było dla Turcji przestępstwem, które zagroziło rozszerzeniu Sojuszu o dwóch nowych członków. Przynajmniej na razie. „Szwecja nie przegapiła tej szansy na dłuższą metę. Turcja określiła warunki akcesji w trójstronnym memorandum (które wzywa do reform prawnych przeciwko terroryzmowi) i Szwecja już dokonała zmian w tym zakresie, choć potrzebuje na to jeszcze z sześć miesięcy. Myślę, że jest prawdopodobne, że staną się członkami NATO po majowych wyborach w Turcji” – twierdzi Ragip Soylu, analityk i szef tureckiego biura informacyjnego Middle East Eye.
Zdaniem komentatorów nie chodzi tylko o realizację trójstronnego memorandum podpisanego na szczycie NATO w Madrycie. Erdogan realizuje swoje cele polityczne. „Problem polega na tym, że Szwecja dała schronienie ludziom związanym z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). Sztokholm ostro krytykował Turcję za operację wojskową przeciwko Kurdom w Syrii w 2019 r. Ankara nigdy o tym nie zapomniała i chce wykorzystać aktualną sytuację w zbliżającej się kampanii wyborczej”.
Wojna Erdogana z Kurdami
Analitycy zwracają uwagę, że stanowisko Erdogana jest kolejnym działaniem w ramach strategii politycznej prezydenta wobec społeczności kurdyjskiej od czasu próby zamachu stanu. W listopadzie obwinił Kurdów o śmiertelny zamach bombowy w Stambule, w którym zginęło sześć osób. Ze swojej strony grupy kurdyjskie zaprzeczyły jakiemukolwiek udziałowi w eksplozji. „Erdogan forsował bardzo zdecydowaną politykę antykurdyjską, mającą na celu zasianie podziałów w tureckim bloku opozycyjnym i tym samym wzmocnienie swojej pozycji” – uważa Guney Yildiz, ekspert ds. badań politycznych w Turcji.
Koalicja partii Erdogana, Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) oraz Partii Akcji Nacjonalistycznej, według sondaży mogłaby pozostać bez bezwzględnej większości i potrzebowałaby poparcia lewicowej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP). „Problem? HDP jest następcą partii założonych przez Kurdów, które funkcjonowały jako polityczne ramię partyzantów i nie mogą pozbyć się tej przeszłości, ponieważ tylko połowa jej wyborców to lewicowcy. Jeśli Erdogan chce rozbić opozycję, to musi zmusić socjaldemokratów i nacjonalistów do walki o kwestię kurdyjską. Weto w sprawie przystąpienia Szwecji do NATO to kolejny przejaw politycznej ofensywy Erdogana przeciwko Kurdom, ale mającej konsekwencje poza granicami Turcji”.
W środę minister obrony Szwecji Pal Jonson ma spotkać się w Brukseli z zastępcą sekretarza generalnego NATO Mirceą Geoaną w celu omówienia obecnego stanu negocjacji.
„Członkostwo jest niezbędne, żeby ograniczyć Putina”
Szwecja jest w trudnej sytuacji. Mimo ustępstw centroprawicowego rządu i zobowiązania się do realizacji części tureckich postulatów, takich jak np. zaostrzenie przepisów antyterrorystycznych inne postulaty – np. ekstradycja części Kurdów, nie zostały uwzględnione. „Chcą rzeczy, których nie możemy i nie chcemy im dać. Teraz decyzja należy do Turków” – powiedział premier Szwecji Ulf Kristersson. Co więcej, prawie ośmiu na dziesięciu Szwedów sprzeciwia się zmianie prawa, aby uzyskać zgodę Turcji, mimo że większość obywateli opowiada się za członkostwem w NATO.
„NATO musi zakończyć ten spór i powitać nowych członków bez zastrzeżeń” – napisał we wtorek Bloomberg. W artykule zwrócono uwagę na to, że nieustępliwość Turcji zagraża nie tylko kandydaturom krajów nordyckich do NATO, ale także bezpieczeństwu Europy. „Dalsze opóźnienia pozbawią NATO korzyści płynących ze zdolności wojskowych i wywiadowczych obu krajów w czasie, gdy zasoby Sojuszu są skoncentrowane, by pomóc Ukrainie” – czytamy. Co więcej, po tym, jak Szwecja i Finlandia przestały być neutralne w wojnie i poprosiły o przystąpienie do Sojuszu, są szczególnie narażone na rosyjski terror. „Przyjęcie Finlandii i Szwecji do NATO jest niezbędne, aby odstraszyć Władimira Putina i wzmocnić obronę Europy przed przyszłymi zagrożeniami. Przesłanie musi być jasne: członek Sojuszu, który celowo szkodzi bezpieczeństwu grupy, nie jest sojusznikiem absolutnym”.
Podczas gdy Turcja blokuje poszerzenie NATO, Rosja zapowiedziała rozbudowę sił zbrojnych w rejonie przygranicznym z Finlandią. „Zagrożenia obejmują aspiracje Sojuszu Północnoatlantyckiego do ekspansji na Finlandię i Szwecję, a także wykorzystanie Ukrainy jako narzędzia do prowadzenia wojny hybrydowej przeciwko naszemu krajowi” – powiedział Walerij Gierasimow, szef Sztabu Generalnego Armii Rosyjskiej. Zgodnie z nowym planem wojskowym Moskwy uzbrojeni żołnierze zostaną wysłani do Karelii w północnej Rosji. Zwiększenie obecności wojskowej na tym obszarze wpisuje się w rosyjski plan zwiększenia liczebności armii do 1,5 mln do 2026 r.
Korzyści w zakresie bezpieczeństwa, jakie mogłoby pociągać za sobą przystąpienie Szwecji i Finlandii do Sojuszu Transatlantyckiego nie były przedmiotem troski Rasmusa Paludana w czasie, gdy palił Koran przed ambasadą turecką w Sztokholmie. To nie pierwszy raz, kiedy polityk ten dokonał spalenia świętej księgi muzułmanów. Co więcej, Paludan zadeklarował w zeszłym roku, że „palenie Koranu” to sposób na przeciwstawienie się islamowi. W minioną sobotę przyczyną zniszczenia Koranu, oprócz walki z islamem było też to, co Rasmus Paludan uznał za próbę ograniczenia wolności wypowiedzi obywateli Szwecji przez prezydenta Turcji (Paludan ma też szwedzkie obywatelstwo).
Erdogan nie może darować, że Szwecja pozwoliła na taką demonstrację zorganizowaną przez osobę, która jest recydywistą, jeśli chodzi o palenie świętej księgi islamu. Paludan, mimo kilkukrotnej kary pozbawienia wolności, tym razem nie trafi do więzienia, ponieważ protest był zgodny z prawem.
Szwecja może drogo zapłacić za symboliczny gest ekstremisty. „Jeśli Erdogan pozostanie u władzy, możemy czekać lata, a nie miesiące, na przyjęcie; chyba że inni sojusznicy NATO zastosują taktykę kija i marchewki, aby przekonać Ankarę” – podsumował dla „Financial Times” Paul Levin, dyrektor Instytutu Studiów Tureckich na Uniwersytecie Sztokholmskim.