fbpx
środa, 24 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonTylko zmieniliśmy sobie pana

Tylko zmieniliśmy sobie pana

O ile przed nastaniem Europejskiego Zielonego (Nie)Ładu i Fit for 55 sprawa opłacalności naszego członkostwa w Unii Europejskiej mogła być jeszcze dyskusyjna, bo polskie firmy zarabiają przecież na dostępie do koślawego, bo koślawego, ale wspólnego rynku, o tyle teraz wydaje się oczywista. Członkostwo nam się zwyczajnie nie opłaca. Kto twierdzi inaczej, jest propagandystą albo nie wie, o czym mówi.

Za komuny eksploatował nas ZSRR w sposób prymitywny i bezczelny. Wagony z węglem, stalą, pszenicą i innymi towarami szły za darmo lub półdarmo na wschód. Teraz Unia Europejska eksploatuje nas w sposób wysublimowany, nie tak ostentacyjny i chamski. W sposób tak wyrafinowany, że znaczna część ludzi nawet nie jest tego świadoma, nie rozumie, co się dzieje i to popiera. Za pomocą regulacji, przejmowania rynków przez zachodnie korporacje i wysyłania dywidend w tym samym kierunku, ale przede wszystkim przy pomocy polityki energetyczno-klimatycznej z ETS na czele.

Spółka PGE poinformowała, że w latach 2019-2022 r. koszt emisji CO2 wyniósł ją gigantyczną kwotę 38,7 mld zł. Eksperci Banku Pekao SA w zeszłym roku oszacowali, że tylko do 2030 r. koszt całego unijnego pakietu Fit for 55 wyniesie dla Polski gigantyczną kwotę 529 mld euro. Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu z Suwerennej Polski, napisał na Facebooku, że „każdy z nas za Fit for 55 zapłaci 64 tys. zł!”.

Emigracja polskiego bogactwa

Ale Polskę eksploatują nie tylko kraje Zachodniej Europy. Do tego dochodzi eksploatacja Polski przez sojusznika zza oceanu. Musimy kupować amerykański sprzęt wojskowy i surowce, a także słuchać amerykańskich polityków, którzy nakazują nam nie lubić Rosji czy Iranu, nie współpracować z Chinami (zablokowanie Nowego Jedwabnego Szlaku) i kochać Ukrainę. Jak mówi w książce pt. Czas na prawdę Józef Białek, działacz podziemia antykomunistycznego, a teraz przedsiębiorca,

my nakładamy embargo na rosyjskie surowce, bo Amerykanie naszym władzom tak każą, a one się słuchają i drżą, żeby czasem jakaś pani Mosbacher nie doniosła na nich, że są nieposłuszni. (…) Tak jak kiedyś słuchali Kremla, tak teraz słuchają Białego Domu – a potem będą słuchać Bundestagu albo Knesetu. Na tym właśnie polega polska polityka.

Efekt jest ten sam. Tak jak w Polsce Ludowej znaczna część wytworzonego przez nas bogactwa szła poza nasze granice, tak i w III RP znaczna część wytworzonego przez Polaków majątku trafia poza granice. W PRL gnębiono nas i utrudniano rozwój gospodarczy i wzrost bogactwa za pomocą komunizmu, a teraz robi się to samo za pomocą eurosocjalizmu. Dodatkowym efektem ubocznym jest katastrofalna dla Polski emigracja co bardziej rozgarniętych jednostek. W rezultacie jesteśmy biedniejsi niż moglibyśmy być i mniej znaczymy w światowej polityce niż moglibyśmy znaczyć.

Jeśli za remont domu i mieszkania wymuszony przez Fit for 55, który nikomu poza eurokratami nie jest potrzebny, właściciel ma zapłacić od 15 tys. do 100 tys. euro (wyliczenia niemieckiego Stowarzyszenia Haus&Grund), to chyba jest coś nie tak z tymi regulacjami Unii Europejskiej. Jeśli kara za brak tego remontu ma wynieść 50 tys. euro (dane Axela Gedaschki, prezesa niemieckiego Centralnego Związku Gospodarki Mieszkaniowej), to chyba jest coś nie tak. Wzrost cen energii elektrycznej, gazu, węgla, paliw, wywozu śmierci każdy Polak odczuł na własnej skórze. Na razie nikt się z tego powodu nie buntuje. Dla co poniektórych ważniejsza jest sprawa aborcji czy inny temat zastępczy. Jeśli zakaz samochodów spalinowych nie doprowadzi do powszechnego buntu w całej Unii Europejskiej, który zmiecie tych euroszaleńców z powierzchni Ziemi, to już na pewno zrobi to obowiązek remontowy.

Jak nie stracić na członkostwie w Unii Europejskiej?

Europejski Zielony Ład to destrukcja unijnej gospodarki i drastyczne obniżenie poziomu życia ludzi. Nawet za dotacje eurokraci nie mają prawa zmuszać nas do tak drastycznej zmiany naszego życia. Tymczasem Unii Europejskiej nie chodzi o jakąś tam ochronę środowiska, ochronę klimatu czy poprawę dobrobytu mieszkańców, a tym bardziej pomoc krajom biedniejszym, tylko o interesy i grubą kasę. Najpierw, kiedy w 2004 r. wchodziliśmy do UE, chodziło im o rynki zbytu i o to, żeby przejąć kolejne branże poprzez inwestycje, ich wykupienie za niewielkie sumy. Natomiast teraz, kiedy w większości to już mają, chcą jeszcze więcej. Za pomocą regulacji unijnych jest realizowana taka polityka, jaka jest korzystna dla tych, którzy stoją za plecami lobbystów i dają im pieniądze do przekupywania eurokratów.

Chodzi więc na przykład o to, żeby ktoś zarobił na dolewaniu biopaliw do paliw, czy też żeby rezygnować z jednych towarów i surowców na rzecz innych: najpierw z węgla na rzecz gazu, teraz z samochodów spalinowych na rzecz elektrycznych i z kotłów i kuchenek gazowych na rzecz ogrzewania i gotowania elektrycznego. To wielka gra potężnych interesów, w które zaangażowane są międzynarodowe korporacje i służby specjalne. Nowa technologia nie ma konkurencji jest droższa, więc siłą rzeczy więcej się na niej zarabia. Nie ma innej możliwości, żeby to odeprzeć niż własne silne służby, które by się tym zajęły.

Przed 2004 r. nikt nam nie powiedział, że tak zakulisowo wygląda unijna polityka. Polscy politycy, nie mówiąc o okłamywanym społeczeństwie, nawet nie zdawali sobie z tego sprawy. Widać, że niewiele ma to wspólnego z prounijną propagandą, z tym, co mówiono nam w okresie referendalnym na temat tego, czym jest Unia Europejska, kiedy mamiono nas, że chodzi o pokojową współpracę na rzecz budowy wspólnego dobrobytu. Na pewno nie tym jest Unia Europejska. A jest polem, na którym w sposób karkołomny walczą między sobą różne grupy interesu, czasem nawet wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, że to się może udać i zostanie przegłosowane.

Rola Polski sprowadza się teraz nie do tego, żeby korzystać ze wspólnego rynku, ale na tym, żeby cały czas zawczasu próbować wykrywać i następnie próbować odpierać coraz to nowsze ataki na nas. Cały czas jesteśmy atakowani z różnych stron, w różny sposób, różnymi metodami, a celem są różne branże. Musimy zbierać koalicje państw różnego typu nie po to, żeby coś na tym dodatkowego zyskać, żeby korzystać na członkostwie, tylko po to, żeby na tym członkostwie dodatkowo nie stracić. Już i tak dużo tracimy, a kolejne unijne decyzje oznaczają, że będziemy tracić jeszcze więcej. O to toczy się gra.

Unia Europejska miała być wolnym rynkiem, na którym zyskuje każdy kraj w nim uczestniczący. Bo każdy przedsiębiorca zyskuje na tym, że może współpracować z innymi, że konsumentom na całym obszarze wspólnego rynku może sprzedawać swoje towary i usługi. Niestety Unia jest czymś zupełnie innym. Nie mamy z tego korzystać, zajmując się rozwijaniem swojego biznesu, tylko równocześnie mnóstwo wysiłku trzeba wkładać w ciągłą walkę o blokowanie przepisów, albo o to, by nowe przepisy choć trochę łagodzić, by nie dobiły naszego biznesu. Trzeba budować koalicje, żeby nie było gorzej. Bo każda kolejna unijna regulacja oznacza, że będzie gorzej. Trzeba na to wydać mnóstwo pieniędzy, musi się tym zajmować cała armia ogarniętych ludzi, tracić na to wiele czasu i wysiłku. To praca, która jest kompletnie niepotrzebna i nie przynosi dobrobytu nikomu. Jest to wysiłek kompletnie bezsensowny, bo Bruksela mogłaby się w końcu po prostu odczepić od gospodarki.

Niesuwerenność maskowana hasłem o sojuszu

Problem mamy nie tylko w działalnością polskich firm na innych rynkach, ale efektem członkostwa w Unii Europejskiej problem mamy również u siebie w domu. Unijne regulacje obejmują również firmy, które nawet nie inwestują i nie handlują poza Polską. Problem mają konsumenci, którzy kupują polskie produkty czy usługi. Gdybyśmy byli poza Unią, to byłoby nie do pomyślenia, żeby obce państwo ingerowało tak głęboko w krajową politykę i gospodarkę.

Przez lata walczyliśmy z socjalizmem jako systemem centralnego zniewolenia, systemem, w którym człowiek jest nikim, podlegając władzy urzędników i instytucji, systemem, który niszczy własność, wolność i tradycję. I gdzie jesteśmy? Otóż doszliśmy do systemu jeszcze większego zniewolenia, represji, centralizmu i niszczenia tradycyjnych wartości. System, z którym mamy do czynienia dziś, dalece wykracza poza to wszystko, co oferował realny socjalizm

– ocenia Józef Białek.

Ten antykomunistyczny działacz wspomina, że „w latach siedemdziesiątych żyliśmy w przekonaniu, że wyzwolenie się spod wpływu Rosji oznaczać będzie niepodległość. Dopiero dziś zdajemy sobie sprawę, że była to tylko zmiana pana”. I dodaje, że

niesuwerenność władzy jest sednem polskiej polityki. A niesuwerenność tę maskuje się hasłem „sojuszu”: wtedy był „sojusz” z ZSRR, teraz jest „sojusz” z USA [i UE], ale każdy rozsądny wie, że chodzi tu o całkowitą podległość, w której nasz interes podporządkowany jest interesowi tego bądź innego mocarstwa.

Tomasz Cukiernik

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne opinie i poglądy

Tomasz Cukiernik
Tomasz Cukiernik
Z wykształcenia prawnik i ekonomista, z wykonywanego zawodu – publicysta i wydawca, a z zamiłowania – podróżnik. Ukończył Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Śląskiego oraz studia podyplomowe w Akademii Ekonomicznej w Katowicach. Jest autorem książek: Prawicowa koncepcja państwa – doktryna i praktyka (2004) – II wydanie pt. Wolnorynkowa koncepcja państwa (2020), Dziesięć lat w Unii. Bilans członkostwa (2005), Socjalizm według Unii (2017), Witajcie w cyrku (2019), Na antypodach wolności (2020), Michalkiewicz. Biografia (2021) oraz współautorem biografii Korwin. Ojciec polskich wolnościowców (2023) i 15 tomów podróżniczej serii Przez Świat. Aktualnie na stałe współpracuje m.in. z miesięcznikiem „Forum Polskiej Gospodarki” (i z serwisem FPG24.PL) oraz tygodnikiem „Do Rzeczy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Można rywalizować z populistami w polityce, ale najlepiej po prostu ograniczyć rolę państwa

Możemy już przeczytać tegoroczny Indeks Autorytarnego Populizmu. Jest to dobrze napisany, pełen informacji raport. Umiejętnie identyfikuje problem, jaki mamy. Ale tu potrzeba więcej. Przede wszystkim takiego działania, które naprawdę rozwiązuje problemy, jakie dostrzegają wyborcy populistycznych partii.
4 MIN CZYTANIA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Etapy rozwoju Unii

Niektórzy zarzucają mi, że bez powodu nienawidzę Unii Europejskiej. Albo uważają, że nawet jeśli mam jakiś powód, to nie mam racji, bo przecież Unia jest taka wspaniała i chce wyłącznie naszego dobrobytu. To kompletna nieprawda.
5 MIN CZYTANIA

Sri Lanka nie tylko tuk tukiem

Podczas targów książki w Łodzi, na których odbyła się prapremiera mojej najnowszej książki „Dwadzieścia lat w Unii. Bilans członkostwa”, jedna z czytelniczek napomknęła, że planuje wyjazd na Sri Lankę. Odpowiedziałem, że właśnie cały styczeń przebywałem w tym kraju i co nieco wiem o wyspie. Kobieta spytała mnie, czy da się tam przeżyć za 20 dolarów. Spytałem, czy ma na myśli jeden dzień, ale po jej minie wywnioskowałem, że chyba myślała o znacznie dłuższym okresie czasu. Stwierdziłem, że jeden dzień jedna osoba może jakoś przeżyć za tę kwotę, ale na pewno nie cała rodzina przez miesiąc.
7 MIN CZYTANIA