Pod pretekstem „odtwarzania przyrody” Unia Europejska proponuje, aby Polska zalała blisko 400 tys. ha gruntów użytkowanych rolniczo – obłąkany pomysł eurokratów opisuje „Nasz Dziennik”. Realizacja tego planu oznacza zatopienie gruntów o powierzchni równej areałowi około 35 tys. gospodarstw rolnych.
– Uważam, że projekt w obecnym kształcie nadaje się do kosza. Mam nadzieję, że komisarz Frans Timmermans pójdzie po rozum do głowy i zacznie wsłuchiwać się z większą uwagą i pokorą w głosy krytyki wskazujące na konieczność zachowania równowagi w strategii „zielonego ładu” pod kątem ekonomicznych i społecznych skutków podejmowanych decyzji – mówi w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Jadwiga Wiśniewska, europoseł PiS.
Projekt rozporządzenia Parlamentu i Rady Unii Europejskiej o odtwarzaniu przyrody realizuje cele Strategii na rzecz bioróżnorodności 2030. Regulacje zawarte w rozporządzeniach po ich przyjęciu na szczeblu unijnym – w przeciwieństwie do przepisów zawartych w dyrektywach, które kraje członkowskie muszą adoptować do własnego systemu prawnego – stają się automatycznie częścią prawa krajowego członków UE, czyli są wiążące i muszą być stosowane bezpośrednio.
Jak wyjaśnia „Nasz Dziennik”, kraje „członkowskie muszą wdrożyć środki ochronne torfowisk będących w użytkowaniu rolniczym do 2030 r., obejmujące co najmniej 30 proc. areału takich torfowisk, z czego na 1/4 muszą odtworzyć właściwe uwodnienie”. Według projektu rozporządzenia do 2040 r. takiego odtworzenia musi być już 50 proc., z czego połowa z odtworzonym uwodnieniem.