Chociaż według danych Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego (IGHP) kwiecień był kolejnym miesiącem poprawy wyników w stosunku do kwietnia ub.r. i – jak dotąd – najlepszym miesiącem w tym roku, to okres Świąt Wielkanocnych oraz początek tzw. długiego weekendu majowego, które tradycyjnie ściągają ludzi do miejsc turystycznych, nie były dla branży hotelarskiej dobre. Ponad dwa lata pandemii, inflacja, a teraz wojna na Ukrainie niekorzystnie oddziałują na branżę HoReCa. Jeszcze trzy-cztery lata temu o atrakcyjniejsze miejsca noclegowe w święta czy długi weekend klienci niemal się bili. Teraz satysfakcjonujący poziom obłożenia, powyżej 50 proc., uzyskała zaledwie nieco ponad połowa hoteli.
Pomogli Ukraińcy
W takim zapełnieniu obiektów pomogli Ukraińcy. W kwietniu w 43 proc. ankietowanych hoteli – jak czytamy w oficjalnym przekazie – przebywali obywatele Ukrainy. Według powielanej w mediach informacji były to przede wszystkim matki z dziećmi – łącznie podawana jest liczba 6,4 tys. osób. Niby nie tak dużo w skali całego kraju. Niemniej daje to średnią 100 osób na przyjmujący hotel. Z dostępnych informacji nie wynika jednak, kto pokrywał (czy pokrywa) rachunki za te pobyty. Można tylko przypuszczać, że nasi wyjątkowi goście w dużej części płacili sami za siebie (do Polski dotarła wszak znacząca grupa zauważalnie zamożnych uciekinierów z Ukrainy).
W maju też nie jest rewelacyjnie. Nieco ponad 30 proc. hoteli mówi o obłożeniu poniżej 30 proc. Taki sam odsetek obiektów podaje, że ma powyżej 50 proc. zajętych miejsc. Z perspektywy maja, zwłaszcza jego początku, prognozy rezerwacji na lipiec jawią się branży jako bardzo słabe.
– Stawia to pod znakiem zapytania sezon wakacyjny w Polsce i rodzi obawę, że podobnie jak weekend majowy, będzie on słabszy niż rok temu – uważa Marcin Mączyński, sekretarz generalnego IGHP.
Jest coraz drożej, bo koszty i wojna
Tajemnica niezadowalającej frekwencji turystów, a przede wszystkim pesymistycznych prognoz na lato, tkwi tym razem nie w obawie przed koniecznością wypełnienia restrykcyjnych zaleceń pandemicznych (których już niemal nie ma) czy przed zarażeniem się (trudno zarazić się czymś, o czym już nawet media nie informują, że nadal istnieje). Tym razem chodzi o to, że jest morderczo drogo. Potencjalni goście nauczyli się już w perfekcyjny sposób porównywać ceny i oferowane warunki pobytu i w wielu przypadkach wolą wybierać destynacje zagraniczne.
O utrzymującym się trendzie wzrostu cen mówią otwarcie także sami hotelarze. Aż 70 proc. przedsiębiorców hotelowych przyznało, że jest wyraźnie drożej, zwłaszcza w stosunku do przedpandemicznego 2019 r. Ale ceny wzrosły nawet w relacji do kwietnia zeszłego roku, o czym mówi aż 80 proc. przedsiębiorców prowadzących obiekty turystyczne oraz gastronomiczne. Konieczność podnoszenia cen uzasadniają dynamicznie rosnącymi kosztami towarów i usług, w tym przede wszystkim nośników energii – gazu, energii elektrycznej, ale także wynagrodzeń.
– Ekonomiczne konsekwencje wojny na Ukrainie są kolejnym czynnikiem wymuszającym te wzrosty – twierdzi IGHP, chociaż jakiegoś wyjątkowego mechanizmu powodującego przełożenie się tej wojny na ceny już nie pokazuje.
Widać światełko w tunelu
Dobrym miernikiem kondycji branży jest poziom spodziewanych w niej inwestycji. Według Barometru EFL dla HoReCa na II kwartał 2022, niemal sto procent przedsiębiorców prognozuje podobny poziom inwestycji co kwartał wcześniej, połowa spadek sprzedaży, a 40 proc. przewiduje pogorszenie płynności finansowej. I jest to, niestety, najwięcej negatywnych wskazań pośród sześciu badanych sektorów gospodarki. Niemniej, nie wszyscy wstrzymują się ze zwiększeniem inwestycji.
– HoReCa najgorzej ocenia swoją obecną sytuację, a opinie na temat sprzedaży czy inwestycji są najbardziej negatywne ze wszystkich badanych branż. Jednak w porównaniu do pierwszego tegorocznego pomiaru, jest lepiej. I liczę, że piętnaście procent optymistów, którzy spodziewają się lepszej sytuacji w najbliższych miesiącach, to właśnie jest ta przysłowiowa „jaskółka” – mówi Radosław Woźniak, prezes EFL.
Wpływ wojny toczącej się na terenie Ukrainy odczuwany jest przez HoReCa oczywiście negatywnie. Koronakryzys i związane z nim lockdowny były jednak dla tego sektora wyraźnie gorsze. Aż 96 proc. restauratorów i hotelarzy uważa, że COVID-19 dał im się mocno we znaki – o negatywnym oddziaływaniu wojny na ich działalność gospodarczą mówi znacznie mniej przedsiębiorców.
Hotelarze i restauratorzy co prawda nie planują nowych inwestycji, ale też nie porzucają wcześniej zaplanowanych. Nie jest więc aż tak źle – a może być lepiej. Wobec tego nie wydaje się, by rząd skonstruował dla nich jakiś rodzaj tarczy finansowej, na podobieństwo wdrożonej podczas pandemii koronawirusa.