Ukraiński biznes na Ukrainie, nierzadko mający także swoje „odnogi” w Polsce, może mieć duże powody do zadowolenia. Komisja Europejska, BGK i ukraiński KredoBank, zawierając umowę wsparcia dla małych i średnich przedsiębiorstw, zarezerwowały 20 mln euro dla firm naszego wschodniego sąsiada. Nie jest to fake news. To oficjalna informacja prasowa Banku Gospodarstwa Krajowego i łatwo można ją odnaleźć np. na stronie BGK. Dla sygnatariuszy tego aktu takie finansowanie wydaje się być naturalnym kierunkiem działania. Zatem: na początek do ukraińskich przedsiębiorców skierowane zostanie 10 mln euro. Wsparcie ze strony polskiej ma polegać na udzieleniu gwarancji BGK zabezpieczających kredyty udzielane przez KredoBank. Inaczej mówiąc – jeśli ukraińska firma nie spłaci kredytu, zapłaci za to polski bank. Warto także dodać (bo nie wszyscy o tym wiedzą), że właścicielem KredoBanku jest nasz PKO BP.
Polska strona bierze ryzyko na siebie
Obserwując tę sytuację, można pokusić się o stwierdzenie, że pośrednio także polscy deponenci finansują ze swoich depozytów ukraiński biznes, dając mu gwarancję spłaty zobowiązań. Pomysłodawcy tego wsparcia widzą to inaczej.
– Ten instrument podziału ryzyka, który uruchamiamy wraz z naszymi partnerami z BGK i KredoBanku, ułatwi dostęp do finansowania dla ukraińskiego biznesu, zwłaszcza w regionach głęboko dotkniętych wojną oraz w kluczowych sektorach, takich jak rolnictwo i produkcja. Pozwoli to utrzymać ukraińskim firmom działalność biznesową pomimo wojny – twierdzi cytowany w komunikacie prasowym Maciej Popowski, urzędnik europejski, zastępca dyrektora generalnego ds. polityki sąsiedztwa i negocjacji ws. rozszerzenia.
Swoista moda na dopieszczanie ukraińskich interesów trwa. Niedawno uruchomiono – z udziałem ZPP – Business Centrum dla Ukrainy. Ma ono „stanowić odpowiedź na napływ firm z Ukrainy do Polski” – czytamy w serwisie strefabiznesu.pl. Podobnie jak w przypadku białoruskich firm w Polsce, pomoc jest „głównie” doradcza i edukacyjna. „Głównie” nie należy odczytywać jako „jedynie”. Oczywiście, jeśli wsparcie udzielane jest ze środków całkowicie prywatnych trudno mieć większe wątpliwości. Ale form pomocy dla ukraińskich przedsiębiorców jest więcej i to zdecydowanie bardziej kontrowersyjnych.
Nie są w Unii, a wezmą dotacje?
Warto baczniej obserwować rozwój interesów ukraińskich oraz polsko-ukraińskich w Polsce. Mamy tu do czynienia z rosnącą dynamiką zdarzeń. Z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego (PIE) pod nazwą „Ukraińskie firmy w Polsce po wybuchu wojny” (przygotowanego przy współpracy m.in. PARP) wynika, że od stycznia do września 2022 roku obywatele Ukrainy przebywający w Polsce założyli w sumie ok. 14 tys. firm – 3,6 tys. spółek i 10,2 tys. jednoosobowych działalności gospodarczych. W raporcie można znaleźć też stwierdzenie, że „dla 30 proc. ukraińskich przedsiębiorców duży wpływ na podjęcie decyzji o starcie z biznesem w Polsce miała większa niż w innych krajach pomoc w uruchomieniu działalności”.
Co warte jest szczególnej uwagi, firmy z Ukrainy mają możliwość korzystania z dokładnie takiego samego wsparcia unijnego, jakie oferuje się polskim przedsiębiorcom. Są to m.in. programy, które wkrótce zostaną udostępnione w ramach unijnych funduszy strukturalnych. Nasuwa się pytanie, czy Ukraina jest już w Unii Europejskiej? Czy płaci na nią składkę (jak Polska), czy może o czymś nie wiemy?
Według tegorocznego harmonogramu naborów do konkursów dotacyjnych, opublikowanego przez Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, firmy – zwłaszcza z sektora MŚP – mogą liczyć w tym roku na 4,7 mld euro (obecnie ok. 21 mld złotych) wsparcia. Cele finansowania, jakie wyznaczyła Unia to wspieranie innowacji, m.in. z zakresu: B+R, cyfryzacji, a także wdrażania technologii, poprawy konkurencyjności czy zwiększania efektywności energetycznej. Wsparcie dotyczy, zacytujmy, tylko „zasadniczo” polskich firm. „Zasadniczo”, bo PARP, zdaje się, za „przedsiębiorstwo polskie” uznaje każde zarejestrowane w naszym kraju.
– Definiujemy je (przedsiębiorstwo polskie – przyp. red.) jako przedsiębiorstwo zarejestrowane w Polsce – tak tę kwestię widzi Michał Polański, dyrektor Departamentu Wsparcia Przedsiębiorczości PARP. To też jest cytat z oficjalnych źródeł funkcjonujących już w przestrzeni medialnej.
Czy PARP uznaje na przykład Nestle Polska o regonie 010006420 za polską spółkę? Bo płaci w Polsce podatki? Jeśli tak, to mamy do czynienia ze specyficznym pojmowaniem stosunków własnościowych.
PARP wspiera także ukraińskie start-upy w ramach znanego programu Poland Prize – ukraińscy przedsiębiorcy mogą liczyć na nawet 300 tys. złotych na uruchomienie biznesu i opiekę doświadczonego partnera biznesowego.
Z badania ankietowego przeprowadzonego przez PIE wynika też, że dziś 38 proc. firm ukraińskich to partnerzy polskiego przedsiębiorstwa. Reszta, jak można przypuszczać, są to biznesy kontrolowane przez Ukraińców. Dowiadując się o tym wszystkim i składając w całość można odnieść wrażenie, że Polska jest najzamożniejszym krajem w Europie, w którym interesy polskich przedsiębiorców są już całkowicie zabezpieczone, a potrzeby zaspokojone.