Wszystko oczywiście dla „dobra obywateli, ochrony ich danych osobowych i walki z tzw. dezinformacją”. Unia Europejska pracuje nad stworzeniem jedynie słusznych europejskich platform społecznościowych, które – chociaż aktualnie znajdują się w fazie embrionalnej – w przyszłości mają konkurować z takimi gigantami jak Twitter, YouTube czy Facebook. To są oczywiście plany. Osoby zaangażowane w ten projekt podkreślają, że rozwój własnych platform społecznościowych jest ważniejszy na poziomie zarządzania danymi niż w kategoriach ekonomicznych. – Dzięki własnym platformom Europa może osiągnąć niezależność od amerykańskiej technologii, a tym samym lepszą ochronę danych europejskich użytkowników – tłumaczą.
Podwójna propozycja
Platformy, które są obecnie rozwijane przez Unię Europejską – EU Voice i EU Video – mają stanowić konkurencję odpowiednio dla Twittera i YouTube’a. UE Voice opiera się na Mastodon, czyli otwartej i zdecentralizowanej sieci społecznościowej utworzonej w roku 2016, która poprzez uniemożliwienie kontrolowania wszystkich danych przez jedną firmę pozwala na lepszą ochronę danych osobowych użytkowników. Z kolei EU Video opiera się na Peertube – oprogramowaniu typu open source, które działa na takiej samej zasadzie jak Mastodon. Obie projektowane przez UE sieci pod względem dodawania polubień i komentarzy, czy też podziału na sekcje i sposób wyszukiwania informacji są bardzo podobne do Twittera i YouTube, co ma sprzyjać przejściu europejskich użytkowników na unijne platformy.
Przedstawiciele branży IT są zgodni co do tego, że na unijnego „facebooka” przyjdzie nam jeszcze długo poczekać. Konkurowanie z amerykańskimi gigantami technologicznymi wymaga dużych inwestycji. Problemem jest też dostęp do kapitału ludzkiego, ponieważ największe globalne platformy chronią się przed odpływem najbardziej doświadczonych pracowników, podpisując z nimi umowy o poufności i zakazie konkurencji.
Nie brak również opinii skazujących unijne platformy na porażkę z uwagi na ich polityczny charakter. W tej chwili EU Voice i EU Video to platformy społecznościowe, które mają swoje źródło w organizacji politycznej, co może zostać odebrane jako próba indoktrynacji użytkowników. – Na dodatek są one replikami dwóch już istniejących sieci społecznościowych, które systematycznie tracą na popularności na rzecz TikToka i Instagrama. EU Voice i EU Video to nic innego jak nieaktywne sieci społecznościowe z jednokierunkową komunikacją – ocenia Irina Madrilley z hiszpańskiej firmy marketingowej Rocket Digital.
Zachęta dla „jednorożców”
Propozycja Unii Europejskiej stworzenia własnych sieci społecznościowych gwarantujących lepsze zarządzanie danymi użytkowników jest również okazją do zwiększenia liczby „jednorożców” na kontynencie. Termin ten jest używany do określenia nienotowanych na giełdzie firm technologicznych i start-upów o wycenie przekraczającej 1 miliard dolarów. Stary Kontynent startuje z bardzo zacofanej pozycji w tym wyścigu: tylko 5 proc. takich „jednorożców” to Europejczycy. W tym sensie region pozostaje w tyle za Chinami i Stanami Zjednoczonymi w rozwoju dużych innowacyjnych firm technologicznych.
Projekt w powijakach
– Projekt nie będzie łatwy do zbudowania i wciąż znajduje się w fazie pilotażowej – mówi Sergio de Juan-Creix, profesor nadzwyczajny na Uniwersytecie w Barcelonie i prawnik w firmie Croma Legal. W ostatnich latach zauważyć można zmianę podejścia do dużych platform internetowych, które gromadzą i przetwarzają ogromną liczbę danych osobowych. Patrzenie im na ręce powoduje, że są one coraz częściej sankcjonowane przez europejskie władze. Na początku roku Meta, właściciel portalu społecznościowego Facebook, została ukarana przez Irlandzką Komisję ds. Ochrony Danych (IDPC) grzywną w wysokości 390 mln euro za naruszenie unijnego rozporządzenia w tym zakresie, znanego powszechnie jako RODO. W listopadzie 2022 r. weszła w życie nowa unijna ustawa o usługach cyfrowych, której celem jest zagwarantowanie lepszego zarządzania danymi użytkowników przez portale społecznościowe. Głównym zadaniem nowej regulacji jest ograniczenie działań dużych firm technologicznych poprzez określenie sposobu zarządzania danymi osobowymi. Ustawa określa także sankcje dla firm, które naruszają jej postanowienia.
Na koniec pytanie chyba najważniejsze – czy zabarwienie ideologiczne nie zdominuje tego całego projektu. Jak podkreślają osoby zaangażowane w inwestycję, „unijne platformy to kolejny krok w walce z dezinformacją i nielegalnymi treściami, czyli problemem, który narastał w ostatnich latach”. Te „nielegalne treści” dobitnie sugerują, że Unia zamierza stworzyć narzędzie, w którym obowiązywać będzie tylko „jeden, słuszny przekaz”. Wojna na Ukrainie, pandemia, kwestia szczepień na COVID, czy problemy z nielegalną imigracją – to idealne podłoże pod tego typu tłumaczenia. Czy Europejczycy dadzą się na ten haczyk złowić? Czas pokaże.