fbpx
czwartek, 12 września, 2024
Strona głównaFelietonUrzędnik wie lepiej, czym chcę odkurzać

Urzędnik wie lepiej, czym chcę odkurzać

Przez wiele lat miałem odkurzacz, który ciągnął idealnie i nie sprawiał żadnych problemów. Silnik posypał mu się dopiero po kilkunastu latach. Zmuszony byłem kupić nowy, „ekologiczny” sprzęt o ograniczonej już unijnymi przepisami mocy. Tani nie był, a nie pracuje nawet w połowie tak dobrze jak poprzedni – pisze w najnowszym felietonie Łukasz Warzecha.

Dużo zamieszania zrobiły informacje na temat unijnego rozporządzenia, które – zdaniem dystrybutorów elektroniki – zatrzyma rozwój telewizorów wysokiej rozdzielczości (4K i 8K) z powodu nierealistycznych limitów zużycia energii. Niektórzy studzą emocje, wskazując, że UE będzie musiała swoje rozporządzenie zrewidować i zapewne to uczyni, ponieważ było ono projektowane, zanim do produkcji weszły nowe modele o wspomnianych rozdzielczościach i nie uwzględnia ich zapotrzebowania na energię. Będziemy zatem mieli to co zwykle w takich sytuacjach: barowanie się urzędników z Komisji Europejskiej z lobby producentów, żeby ostatecznie stworzyć jakiś zgniły kompromis, który pozostawi zaostrzone normy, ale zaostrzone mniej niż to wynika z przepisów w ich obecnym kształcie.

Nie zmienia to jednak nic, jeśli chodzi o ocenę samego mechanizmu. Zawsze jest tak, że jeśli UE narzuca odgórnie jakieś wymogi producentom – oczywiście w imię albo „walki z klimatem”, albo naszego bezpieczeństwa – to ostatecznie płaci za to klient. Tak przecież stało się choćby z nowym obowiązkowym wyposażeniem samochodów sprzedawanych w UE w aktywne systemy bezpieczeństwa, wcześniej opcjonalne. Dzisiaj, kupując nowe auto w Unii, musimy już zapłacić na przykład za system zdalnego powiadamiania o wypadku albo za system automatycznego hamowania awaryjnego. Nie ma znaczenia, że być może kompletnie nam na nich nie zależy.

Przez wiele lat miałem odkurzacz, który ciągnął idealnie i nie sprawiał żadnych problemów. Silnik posypał mu się dopiero po kilkunastu latach. Zmuszony byłem kupić nowy, „ekologiczny” sprzęt o ograniczonej już unijnymi przepisami mocy (maksymalnie 900 watów). Odkurzacz tani nie był, a nie pracuje nawet w połowie tak dobrze jak poprzedni. Jego moc pozostawia wiele do życzenia. Co ciekawe, we wdrażaniu tego typu ograniczeń Unia jest bardzo efektywna, natomiast od lat nie jest w stanie wymusić na producentach standardów umożliwiających łatwiejszą naprawę urządzeń albo wprowadzić zakazu ich fabrycznego postarzania. Czyli takiego ich montowania i składania z takich materiałów, że można z dużym prawdopodobieństwem założyć, iż takie urządzenie posypie się zaraz po upływie okresu gwarancji, z dokładnością w niektórych przypadkach do kilku tygodni. Ta niemoc w kwestiach, które naprawdę mogłyby być dla konsumentów korzystne, za to łatwość we wmuszaniu norm i ograniczeń, które generują jedynie koszty, jest jednak mocno zastanawiająca. I zniechęcająca do UE w jej obecnej postaci.

Przede wszystkim jednak Unia po prostu wykoślawia i psuje naturalne mechanizmy rynkowe. Znam oczywiście argumentację osób, które twierdzą, że jeśli nad producentem sprzętu nie stoi unijny urzędas z batem, to producent sam nie popracuje na przykład nad zmniejszeniem zużycia energii przez sprzęt albo nad jego wydajnością. Gdyby tak faktycznie było, nie mielibyśmy dużej części rozwoju technologicznego. Kiedy w latach 70. wybuchł kryzys paliwowy, nie trzeba było urzędniczego bata, żeby producenci z powodów najczyściej pragmatycznych zaczęli oferować kupującym oszczędniejsze samochody. Podobnie rzecz się ma ze sprzętami gospodarstwa domowego: na zmniejszone zużycie prądu – czyli dla użytkownika niższe rachunki – producenci zaczęli się nastawiać, zanim zostało to skodyfikowane przez Unię. Jakaś część bardziej świadomych konsumentów już dzisiaj szuka produktów, które byłyby trwalsze niż powszechny standard, więc nawet tutaj – można przypuszczać – sprawy zaczęłyby się w końcu zmieniać po prostu pod wpływem rynkowych oczekiwań.

Problem z unijnymi regulacjami polega jednak na tym, że nie pozostawiają nam one wyboru. Spójrzmy choćby na rynek motoryzacyjny. To wyłącznie od klienta powinno zależeć, czy woli kupić auto z wolnossącym dwuipółlitrowym silnikiem, czy z małym turbodoładowanym silniczkiem 1,2 litra, czy samochodzik na bateryjkę, modny i „ekologiczny”. To wyłącznie klient powinien decydować, czy woli mieć odkurzacz o mocy 2 tys. watów czy „przyjazny dla klimatu” sprzęt o mocy 900 watów, który ma problem nawet z wciągnięciem z podłogi większego papierka.

Zakres, w jakim UE swoją sklerotyczną, antyrynkową polityką popsuła rynek i złamała jego naturalne mechanizmy, nie został chyba nigdzie w pełni przeanalizowany – a szkoda. Mówimy nieco z przyzwyczajenia, że funkcjonujemy w warunkach gospodarki rynkowej. A faktycznie mamy w UE układ drastycznie przeregulowany, często w oparciu o czysto ideologiczne założenia.

Łukasz Warzecha

Łukasz Warzecha
Łukasz Warzecha
Jeden z najpopularniejszych komentatorów sceny politycznej w Polsce. Konserwatysta i liberał gospodarczy. Publicysta „Do Rzeczy", „Forum Polskiej Gospodarki”, Onet.pl, „Rzeczpospolitej", Salon24 i kilku innych tytułów. Jak o sobie pisze na kanale YT: „Niewygodny dla każdej władzy”.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Genius loci

Poprzednio byłem w Budapeszcie w marcu 2020 r. Już nadciągały czarne pandemiczne chmury, ale wciąż jeszcze wydawało się, że to będzie kolejna burza w szklance wody. Jak się stało – wiadomo. Wcześniej w drugiej stolicy Cesarstwa Austro-Węgierskiego bywałem wielokrotnie. Wyrobiłem sobie zatem jakiś jej własny obraz, a nawet coś więcej: trudne do dokładnego opisania i sprecyzowania wrażenie, które mamy, gdy trochę lepiej zapoznamy się z jakimś obcym miejscem.
5 MIN CZYTANIA

Znów nas okradną

Jeżeli za jakiś czas wszyscy pracujący na umowach cywilnoprawnych dostaną do ręki wynagrodzenia niższe o ponad 25 proc., to będą mogli podziękować w takim samym stopniu poprzedniej i obecnej władzy.
5 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA