fbpx
środa, 18 września, 2024
Strona głównaFelietonW Polsce jak w Ameryce

W Polsce jak w Ameryce

Ponieważ Komisja Europejskiej nadal forsy najwyraźniej odblokować nie chce i mnoży warunki, np. w postaci zakazu walki z wiatrakami, to w tej sytuacji może nie być innego wyjścia, jak ukryć całą sprawę pod gruzami wojny z Rosją – pisze w najnowszym felietonie Stanisław Michalkiewicz.

Ładny interes! Kilka dni temu pani Żaneta Yellen (Jeleń) – bo z pierwszorzędnymi suwalskimi korzeniami – piastująca w administracji prezydenta Bidena posadę sekretarza skarbu, ujawniła, że Stany Zjednoczone są na progu bankructwa. Chodzi o to, że ustanowiony przed dwoma laty dopuszczalny limit zadłużenia państwa w kwocie 31,381 bln dolarów, właśnie został przekroczony.

Pani Jeleń musiała w związku z tym podjąć „nadzwyczajne środki” w postaci wstrzymania inwestycji funduszy emerytalnych pracowników federalnych oraz „zawieszenia powiększania długu” przynajmniej do 5 czerwca. Zwróciła się też do Kongresu, by „niezwłocznie” ten limit powiększył, żeby w papierach wszystko się zgadzało. Kongres może by i powiększył, ale tak się składa, że w Izbie Reprezentantów większość mają akurat Republikanie, którzy uzależniają swoją ewentualną zgodę na powiększenie limitu od „cięć budżetowych” – nie wiadomo dokładnie jakich, ale nie można wykluczyć, że również w kwestii pomocy wojskowej dla Ukrainy – o czym przebąkiwali już wcześniej.

Toteż lepiej rozumiemy irytację przedstawicieli amerykańskiej administracji na propozycję kanclerza Scholza, że Niemcy – owszem – mogą przekazać Ukrainie swoje Leopardy, ale pod warunkiem, że Ameryka przekaże jej swoje Abramsy. Sekretarz obrony Lloyd Austin mamrotał coś o „trudnościach transportowych”, ale prawdopodobnie może chodzić o to, że ogłaszanie w tym momencie komunikatu o przekazaniu Ukrainie Abramsów, mogłoby republikańskich kongresmanów zirytować, a wtedy 5 czerwca sytuacja mogłaby skomplikować się jeszcze bardziej.

Prawo Murphy’ego głosi, że jeśli coś może pójść źle, to na pewno tak pójdzie”, toteż mam obawy, że ta sytuacja może zrodzić w administracji prezydenta Bidena pokusę ucieczki do przodu w postaci rozszerzenia ukraińskiej operacji na niektóre kraje Europy Środkowej, np. Polskę i republiki bałtyckie. Na podstawie dotychczasowego zachowania tamtejszych przywódców można nabrać pewności, że gdyby tylko Amerykanie spuścili ich z łańcucha, to oni włączyliby się do wojny z prawdziwą zapamiętałością, nie patrząc końca. Z punktu widzenia USA to sytuacja idealna, bo ustanawiający NATO traktat waszyngtoński nie wprowadza żadnego automatyzmu reakcji na zbrojną napaść na jakiegoś członka Paktu. Przeciwnie – słynny art. 5 głosi, że w takiej sytuacji każdy inny członek Paktu udzieli napadniętemu pomocy, podejmując samodzielnie, albo w porozumieniu z innymi działania, jakie uzna za konieczne, „łącznie z użyciem siły zbrojnej”. Wynika z tego, że gdyby na przykład w takiej sytuacji USA wystosowały „ostry protest”, to wszystko byłoby w jak najlepszym porządku, tym bardziej że eskalacja wojny z Rosją w Europie mogłaby też skłonić Kongres do większej ustępliwości w kwestii zwiększenia limitu zadłużenia, dzięki czemu widmo bankructwa państwa zostałoby od Stanów Zjednoczonych odsunięte na czas nieokreślony.

Nie mówię, że tak będzie, ale – że tak może być – tym bardziej że z punktu widzenia USA wojowanie z Rosją daleko od własnych granic i rękami sojuszników, jest rozwiązaniem idealnym i w dodatku zgodnym z doktryną elastycznego reagowania, wykoncypowaną jeszcze w latach 60. przez ówczesnego sekretarza obrony Roberta McNamarę. Nasi Umiłowani Przywódcy, odurzeni własną propagandą, nie potrzebowaliby w tym celu niczyjej zachęty, więc mamy powody do zmartwienia.

Poza tym warto zwrócić uwagę na jeszcze jedną przyczynę tej zapamiętałości ze strony naszych Umiłowanych Przywódców. Mówię oczywiście o rządzie „dobrej zmiany” w Polsce, bo jaka sytuacja jest pod tym względem w republikach bałtyckich – tego nie wiem. Otóż rząd „dobrej zmiany” zachowuje się tak, jakby w piwnicach Kancelarii Premiera znalazł niewyczerpaną żyłę złota, albo wrota do Skarbów Sezamu. Skądinąd wiadomo, że ani żyły złota, ani wrót do Skarbów Sezamu tam nie ma, a przypuszczam tak na podstawie scenki, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie jeszcze za czasów premiera Tuska. Mianowicie na Alejach Ujazdowskich przed Kancelarią Premiera odbywała się demonstracja przybyłych tam z całej Polski policjantów, umundurowanych i po cywilnemu. Stali oni na ulicy i skandowali: „zło-dzie-je!, zło-dzie – je!” Zrobiło to na mnie wrażenie, bo na całym świecie, kiedy policjant widzi złodzieja, to go łapie. Tymczasem żaden ze stojących tam demonstrantów nawet nie drgnął. Widocznie łapanie tych złodziei mieli surowo zakazane, więc tylko głosem, to znaczy – okrzykami – sygnalizowali ich obecność. O ile pamiętam, żaden z urzędników Kancelarii do nich nie wyszedł, żeby podzielić się z nimi Skarbami Sezamu i w ten sposób ich udobruchać. Najwyraźniej tedy, wbrew dość rozpowszechnionemu w niektórych środowiskach mniemaniu, ani żyły złota, ani żadnego Sezamu tam nie ma. A jednak rząd „dobrej zmiany” zachowuje się tak, jakby albo na jedno, albo na drugie jednak natrafił.

Jak powiada Adam Mickiewicz, „fenomen ten godzien rozbiorów”, toteż rozbierzmy go sobie z uwagą. Jak pamiętamy, w roku 2021 Sejm głosami części Zjednoczonej Prawicy i zwerbowanej przez Naczelnika Państwa do pomocy klubu Lewicy, przeforsował ustawę o ratyfikacji ustawy o zasobach własnych Unii Europejskiej. Na jej podstawie Komisja Europejska zyskała prawo zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii i pożyczyła u lichwiarzy 750 mld euro na stworzenie funduszu odbudowy po zarządzonej wcześniej epidemii zbrodniczego koronawirusa. Z tych pieniędzy Polska spodziewała się uzyskać ponad 700 mld zł, m.in. w ramach Krajowego Planu Odbudowy – prawie 160 mld – z czego 106 mld w formie dotacji, a resztę – w postaci pożyczek. Problem polega jednak na tym, że wszystkie środki zostały przez Komisję Europejską pożyczone u lichwiarzy, więc trzeba będzie je oddać – każde państwo tyle, ile przypadnie na nie według rozdzielnika. Jak wiadomo, na skutek zastosowania przez KE finansowego szantażu, Polska tych pieniędzy dotychczas nie uzyskała. Skąd zatem rząd „dobrej zmiany” miał pieniądze na politykę rozrzutności i na pomoc dla Ukrainy, której skala, ani formuła nie jest opinii publicznej znana, ale prawdopodobnie jej wielkość zbliża się do 50 mld zł?

Prawdopodobnie na poczet tych pieniędzy zaciągnął u lichwiarskiej międzynarodówki pożyczki, które właśnie trwoni. Dlatego pana premiera Morawieckiego tak przypiliło w kwestii spełnienia żądań Komisji Europejskiej co do „praworządności”, której formuła została w Brukseli podyktowana panu ministrowi Szynkowskiemu (vel Sękowi). Ponieważ Komisja forsy najwyraźniej odblokować nie chce i mnoży warunki, np. w postaci zakazu walki z wiatrakami, to w tej sytuacji może nie być innego wyjścia, jak ukryć całą sprawę pod gruzami wojny z Rosją. Taka ewentualność dobrze by tłumaczyła amok, w jaki od pewnego czasu wpadła ekipa „dobrej zmiany”, bo w innych kategoriach niepodobna tego zrozumieć.

Stanisław Michalkiewicz  

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal

Z pewnością zgodzimy się wszyscy, że najbardziej nieakceptowalną i wywołującą oburzenie formą działania każdej władzy, niezależnie od ustroju, jest działanie w tajemnicy przed własnym obywatelem. Nawet jeżeli nosi cechy legalności. A jednak decydentom i tak udaje się ukryć przed społeczeństwem zdecydowaną większość trudnych i nieakceptowanych działań, dzięki wypracowanemu przez wieki mechanizmowi.
5 MIN CZYTANIA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Rozzłościć się na śmierć

Nie spędziłem majówki przed komputerem i w Internecie. Ale po powrocie do codzienności tym bardziej widzę, że Internet stał się miejscem, gdzie po prostu nie można odpocząć.
6 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Legia jest dobra na wszystko!

No to mamy chyba „początek początku”. Dotychczas tylko się mówiło o wysłaniu wojsk NATO na Ukrainę, ale teraz Francja uderzyła – jak mówi poeta – „w czynów stal”, to znaczy wysłała do Doniecka 100 żołnierzy Legii Cudzoziemskiej. Muszę się pochwalić, że najwyraźniej prezydent Macron jakimści sposobem słucha moich życzliwych rad, bo nie dalej, jak kilka miesięcy temu, w nagraniu dla portalu „Niezależny Lublin”, dokładnie to mu doradzałem – żeby mianowicie, skoro nie może już wytrzymać, wysłał na Ukrainę kontyngent Legii Cudzoziemskiej.
5 MIN CZYTANIA

Tak to Pan Bóg sprytnie wykorzystał prawo podaży i popytu

„Towarzyszu z Kanady, który zbożem palisz. To nieprawda, że mąki nikomu nie trzeba. Łopatą ziarna ty mnie od głodu ocalisz. Daj chleba!” – pisał dawno temu Antoni Słonimski w wierszu „Palenie zboża” . Chodziło o to, że zdarzyło się wtedy, iż gwoli podtrzymania cen na pszenicę, podobnie jak na kawę i bawełnę, w Kanadzie palono zboże, w Brazylii topiono w morzu kawę, a w południowych stanach Ameryki palono bawełnę.
5 MIN CZYTANIA

Sztuczna inteligencja w działaniu

Ostatnio coraz częściej mówi się o sztucznej inteligencji i to przeważnie w tonie nader optymistycznym – że rozwiąże ona, jeśli nawet nie wszystkie, to w każdym razie większość problemów, z którymi się borykamy. Tylko niektórzy zaczynają się martwić, co wtedy stanie się z ludźmi, bo skoro sztuczna inteligencja wszystko zrobi, to czy przypadkiem ludzie nie staną się zbędni?
5 MIN CZYTANIA