„Wysokie ceny węgla kamiennego spowodowały, że mieszkańcy Wałbrzycha i okolic przypomnieli sobie o czarnym złocie w swoich ogródkach i na posesjach. Wydobycie z biedaszybów idzie pełną parą, odradza się podziemna struktura wydobycia i sprzedaży. Policja i służby miejskie nie nadążają w likwidowaniu nowych dziur i tuneli” – czytamy w serwisie Money.pl.
Węgiel znajduje się już na głębokości metra pod powierzchnią ziemi. Ale ten jest słabej jakości. Dlatego biedaszyby mają trzy, a nawet pięć metrów głębokości. Szacuje się, że czteroosobowa grupa kopaczy jest w stanie w ciągu godziny wykopać tonę węgla i zarobić ok. 1,5 tys. zł.
– Węgiel, który znajduje się pod powierzchnią ziemi – bez względu z jakiej głębokości został wydobyty i że nieruchomość jest własnością prywatną – należy do Skarbu Państwa. Trzeba mieć koncesję na jego wydobywanie – wyjaśnia absurdalne przepisy podkom. Marcin Świeży, oficer prasowy z Komendy Miejskiej Policji w Wałbrzychu.
Ostatni raz, kiedy na dużą skalę w Wałbrzychu wydobywano węgiel z biedaszybów, był przełom lat 90. i 2000. po tym jak pozamykano kopalnie i w okolicy pojawiło się bardzo wysokie bezrobocie. Teraz ludzie wrócili do tego procederu, choć w normalnym kraju wydobycie węgla z własnej nieruchomości powinno to być nazwane po prostu działalnością gospodarczą i być całkowicie legalne. Tak nie jest w przeregulowanej coraz bardziej absurdalnymi przepisami Polsce. Według Ustawy prawo geologiczne i górnicze za wydobycie węgla bez koncesji grozi wysoka kara grzywny, a nawet aresztu.