Na „lepszą jakość powietrza” amerykańscy przedsiębiorcy rokrocznie wydają setki miliardy dolarów. To zaś przekłada się na wyższe ceny towarów i usług oraz gorszą ich jakość – uważa publicysta Bakersfield.com. W ciągu ostatnich dwudziestu lat politycy w Waszyngtonie, na żądanie grup zajmujących się zieloną energią, wydali około 100 mld dolarów z pieniędzy podatników na walkę ze zmianami klimatycznymi i redukcję emisji gazów cieplarnianych. I co to dało?
Według raportu IEA „społeczności na całym świecie wyemitowały więcej dwutlenku węgla w 2022 r. niż w jakimkolwiek innym roku – analizując poszczególne lata od 1900 r.”. Tłumaczone jest to renesansem podróży lotniczych po pandemii i liczbą miast przechodzących na węgiel jako tanie źródło energii. Międzynarodowa Agencja Energii podała, że emisja gazów cieplarnianych wzrosła w 2021 r. o 0,9 proc., osiągając 36,8 gigaton w 2022 r. Skoro zainwestowano tak dużo miliardów, a zanieczyszczenie atmosfery jest coraz większe, gdzie podziały się te wszystkie pieniądze podatników amerykańskich? – pyta publicysta.
Miliardy z kieszeni do kieszeni
Odpowiedź, gdzie się podziały pieniądze, jest zdaniem publicysty portalu prosta: dziesiątki miliardów dolarów wypełniły kieszenie lewicowych grup zajmujących się ochroną środowiska i tzw. sprawiedliwością społeczną, a kolejne dziesiątki „wydoiły” firmy oferujące zieloną energią. Multum środków pochłonęła też sama „zielona” administracja.
Ostatnio na komisji senackiej w zakłopotanie postawił urzędnika administracji J. Bidena senator John N. Kennedy z Luizjany stawiając proste pytanie, czy wydanie 50 bilionów dolarów z pieniędzy amerykańskich podatników w ciągu najbliższych lat wpłynęłoby na obniżenie globalnej temperatury? A jeśli, to o ile? Ten nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Nie potrafił podać nawet przybliżonej symulacji. – Wszystko, co osiągamy przez wojnę Bidena z paliwami kopalnymi ogranicza nasz krajowy przemysł energetyczny, podczas gdy reszta świata, na czele z Chinami, zużywa więcej paliw kopalnych niż kiedykolwiek wcześniej. Zamiast ropy i gazu wydobywanych w Teksasie czy Północnej Dakocie, pochodzi on z Rosji, Iranu i OPEC. Najszybciej rozwijającym się obecnie źródłem energii jest węgiel, także w Ameryce – pisze publicysta Bakersfield.com.
Smog nie zatruwa?
Według informacji Agencji Ochrony Środowiska Stanów Zjednoczonych (EPA), poziom zanieczyszczeń w USA gazami wchodzącymi w skład tzw. smogu w ciągu ostatnich dziesięciu lat wyraźnie spadł. A nawet tam, gdzie nadal jest wysoki, wydaje się nie mieć kluczowego wpływu na zdrowie obywateli. Los Angeles jest miastem notorycznie odnotowującym najgorszą jakość powietrza w kraju. Tymczasem tamtejsza średnia życia – 82 lata – jest nawet o trzy lata wyższa od średniej krajowej. Pomimo iż Chińczycy spalili od 2000 r. ponad 70 mld ton węgla, średnia oczekiwana długość życia w tym kraju wzrosła w ciągu ostatnich sześciu lat do prawie 78 lat. Może dlatego, że chiński PKB na mieszkańca rocznie wzrósł w tym okresie prawie dziewięciokrotnie – do ponad 18,5 tys. dolarów? – zastanawia się publicysta.
Europa ekologiczna?
Światowy kryzys energetyczny wywołany wojną Rosji z Ukrainą ponownie skierował uwagę na debatę na temat zależności Europy i Niemiec od importowanych paliw kopalnych, a zwłaszcza ich silnej zależności od jednego dostawcy, czyli Rosji. Do końca 2021 r. Rosja była głównym dostawcą ropy i gazu ziemnego do Unii Europejskiej. Po inwazji na Ukrainę, w lutym 2022 r., import z Rosji znacznie spadł z powodu sankcji z obu stron oraz wpływu wojny na handel i infrastrukturę. Plan osiągnięcia neutralności klimatycznej zakłada jednak do 2045 r. wyeliminowanie paliw kopalnych z niemieckiego koszyka energetycznego. Niemcy będą musiały więc importować ogromne ilości zielonej energii, ponieważ przestrzeń do wytwarzania jej ze źródeł odnawialnych w Niemczech jest ograniczona. – Ciekawe skąd, a jeśli już, to po jakiej cenie ją wezmą? – zastanawia się publicysta. W opinii eksperta portalu jedyny odczuwalny efekt wieloletniej transformacji energetycznej jest tu taki, że Niemcy mają najwyższe ceny energii elektrycznej na świecie.
Pytań publicysta ma więcej, więcej także może nasuwać się polskiemu czytelnikowi, odnosząc tę kwestię do krajowych realiów.