– Wbrew propagandowej narracji Unia Europejska nie jest klubem dżentelmenów, ale strukturą, w której ścierają się, często skrywane przed opinią publiczną, gospodarcze i polityczne interesy. Zapewne są państwa, którym zależy na zachwianiu polskim górnictwem, ponieważ byłby to problem dla naszej gospodarki nabierającej coraz większego znaczenia w skali kontynentalnej i globalnej za sprawą naszej roli w ratowaniu Ukrainy. Trzeba to sobie jasno powiedzieć, że pośpiech i restrykcyjne normy emisji metanu mają niewiele wspólnego z troską o klimat – powiedziała w rozmowie z portalem wnp.pl Izabela Kloc, europosłanka PiS.
O co więc chodzi? Jak zwykle o pieniądze.
– Na świecie jest kilka firm oferujących gotowe i bardzo kosztowne technologie umożliwiające spełnienie unijnych, wyśrubowanych norm. Liderem tej branży jest niemiecki koncern Dürr Megtec. Proszę to potraktować jako podpowiedź do pytania: na czyją korzyść działa ten niebywały pośpiech i naciski, aby wdrożyć przepisy antymetanowe – stwierdziła otwarcie europosłanka Kloc.
Unijne rozporządzenie wprowadza normę emisji metanu w wysokości 5 ton metanu na 1000 ton wydobytego węgla od 2027 r. i normę 3 ton – od 2031 r. W pierwotnej wersji forsowanej przez Brukselę norma miała wynieść 0,5 tony.
– Warto podkreślić, że jest to ogromny sukces negocjacyjny Polski, ponieważ w tej sprawie nie mamy żadnych naturalnych sojuszników. Tylko u nas działają kopalnie, które mają być objęte restrykcyjnymi przepisami – zaznacza Kloc.