fbpx
sobota, 20 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonWino, szczepionki i propaganda

Wino, szczepionki i propaganda

Jak wygląda „prawdziwie wielki przemysł”? O tym najnowszy felieton Stanisława Michalkiewicza.

Stanisław Lem w znakomitej książce „Głos Pana” pisze, że prawdziwie wielki przemysł nie zaspokaja potrzeb, tylko je stwarza. Jeszcze w czasach mojego dzieciństwa telefon w Polsce był rzadkością, podczas gdy teraz trudno spotkać człowieka, który nie miałby telefonu, a coraz więcej ludzi jest od niego wręcz uzależnionych. Kiedyś, jeszcze przed epidemią, jechałem warszawskim metrem. W wagonie było kilkanaście osób – prawie wszystkie zapatrzone w ekrany swoich smartfonów i coś tam na nich wypisujące albo odczytujące.

Ma to oczywiście swoje plusy dodatnie, bo prawie z każdego miejsca na świecie można połączyć się prawie z każdym innym miejscem, chociaż bywają wyjątki. Jechaliśmy kiedyś samochodem z Calgary w kanadyjskiej prowincji Alberta do Vancouver w Kolumbii Brytyjskiej przez Góry Skaliste. W pewnym miasteczku usiłowałem połączyć się telefonicznie z Radiem Maryja, żeby nadać felieton. Okazało się to niemożliwe, więc skorzystałem z miejscowej pralni, w której był internet, dzięki czemu zdążyłem na czas.

Ale ma to też plusy ujemne, bo skoro dzięki aparatowi, którym można korzystać z GPS,  wiemy, gdzie jesteśmy i którędy jechać do celu, to i my jesteśmy namierzani i widziani. Jechałem kiedyś z rodziną na Lubelszczyznę i na jednej z bocznych dróg zauważyłem stojący samochód z zapalonymi światłami i czterema jegomościami w środku, a za autem siedziała w kucki kobieta całkiem naga. Z uwagi na czterech jegomościów nie zatrzymałem się, ale poprosiłem córkę, by na numer alarmowy zawiadomiła policję. Odezwała się komenda w Opolu Lubelskim, której opisaliśmy, co widzieliśmy i gdzie ten samochód stał, a policjant po wysłuchaniu powiedział, że oddzwoni i się rozłączył. Na to córka – że jak on oddzwoni, skoro ona ma zastrzeżony numer? Ja na to: Dziecko…. I rzeczywiście, po chwili oddzwonił.

Podobnie kiedyś usiłowałem pociągnąć za język znajomego oficera, który w wojsku zajmował się m.in. technikami inwigilacji. Nie chciał mi nic powiedzieć, a na odczepnego powiedział tak: „Jeśli masz w domu telewizor, komputer i telefon komórkowy, to masz trzech szpiegów”.

W tej sytuacji, to znaczy – w epoce totalnej inwigilacji – te wszystkie RODO, dzięki którymi mamy niby zachować prawo do anonimowości, niewątpliwie są mistyfikacją, przy pomocy której pierwszorzędni fachowcy kamuflują to, że o żadnej anonimowości mowy być nie może. A dlaczego? A dlatego, że – jak śpiewał Wojciech Młynarski – „po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy”, że jest demokratycznym „suwerenem” i w ogóle.

Ale stwarzanie potrzeb na tym się nie kończy. Oto każdego roku, w trzeci czwartek listopada, obchodzone jest komercyjne święto wina marki Beajoulais Nouveau. Jest to czerwone wino z regionu Beajoulais w środkowej Francji, produkowane z winogron rasy Gamay Rouge, czyli Gamay o czerwonym soku. Inne odmiany czerwonych winogron mają sok biały, więc fermentacja musi odbywać się w miazdze, dzięki czemu czerwony barwnik jest stopniowo wypłukiwany ze skórek winogronowych jagód, nadając winu barwę, czyli tzw. „sukienkę” (la robe). Wina Beaujolais nie są uważane za wykwintne i na przykład, o ile wino Bordeaux dobrej marki może leżakować nawet 12–14 lat, aż zacznie tracić smak, to w przypadku Beaujolais – tylko 2 do 4 lat. Toteż w dawnych czasach winiarze z regionu Beaojulais nie byli specjalnie zamożni i wkrótce po winobraniu, kiedy moszcz zafermentował, bo la robe była ciemna od początku z uwagi na czerwony sok, ruszali do miast, by jak najszybciej je sprzedać i zarobić parę franków. Przeważnie już w połowie listopada, kiedy fermentacja jeszcze się nie zakończyła, więc to wino Beajoulais było „Nouveau” czyli młode. Co tu ukrywać, jest to po prostu sikacz, w dodatku z dwutlenkiem węgla pochodzącym z „cichej” fermentacji.

Od czego jednak jest propaganda? Jakiś pomysłowy jegomość z tej słabości postanowił uczynić dźwignię komercyjnego sukcesu i ustanowił „święto” Beajoulais Nouveau. To „święto” polega na tym, że w każdy trzeci czwartek listopada w Paryżu, innych miastach Francji, a także w wielu innych krajach świata, o tej samej godzinie otwierane są butelki Beajoulais Nouveau i rozpoczyna się „degustacja”. We Francji święto Beajoulais Nouveau stało się dzięki tej świeckiej, chociaż już nie takiej nowej, bo liczącej co najmniej 50 lat tradycji, bardzo popularne i ta moda rozprzestrzeniła się na wiele często odległych od Francji krajów. O ile mi wiadomo, taka np. Japonia, korzystając z lotniczego frachtu, kupuje około 50 tysięcy butelek tego wina i – podobnie jak we Francji – otwierane są one dokładnie o tej samej godzinie, przed którą wszyscy wpadają w trans radosnego oczekiwania. Z tego pewnie powodu Beajoulais Nouveau wydaje się pijącym lepsze, niż jest naprawdę – ale pieniądze ze sprzedaży są już jak najbardziej prawdziwe. Co więcej – są ludzie, którzy, wierząc w niezdementowane informacje prasowe, uważają to wino za wyjątkowy rarytas, a te opinie są skrzętnie odnotowywane przez celebrujących święto, więc coraz więcej ludzi się na nie snobuje. Można zatem powiedzieć, że mamy tu do czynienia z gospodarczym sukcesem na skalę światową, a jego podstawą jest umiejętna propaganda. Bo nie sztuka sprzedać coś dobrego, natomiast w przypadku towaru wątpliwej jakości trzeba się nieźle nagimnastykować – i to jest sztuka.

Oczywiście nie byłoby to możliwe bez mediów – tych samych, które teraz namawiają obywateli, którzy posłuchali rządu i zaszczepili się najpierw jedną dawką, potem drugą, teraz sposobią się do trzeciej – a już słychać, że na trzeciej się nie skończy, bo na swoją kolej czeka czwarta, po której pewnie przyjdzie piąta i następne. Oczywiście wszystkie są niebywale skuteczne, a w każdym razie wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici, co to rozpoznają się po zapachu, nieustannie nas w tym upewniają. W takiej sytuacji nic nie szkodzi zauważyć, że koszt produkcji jednej fiolki szczepionki Pfizer, wliczając w to samą fiolkę, korek i etykietę, nie przekracza 50 centów, podczas gdy kupujące szczepionkę rządy płacą za każdą co najmniej 10 razy więcej. To też niewątpliwy sukces komercyjny na skalę światową, chociaż o podłożu nieco innym niż sukces Beajoulais Nouveau. O ile w przypadku wina przedsiębiorczy i pomysłowi entreprenerzy postawili na snobizm, który też jest bardzo silną motywacją, o czym możemy przekonać się patrząc na tzw. młodych, wykształconych, z wielkich miast, o tyle w przypadku szczepionki entreprenerzy odwołali się do instynktu samozachowawczego, co okazało się strzałem w dziesiątkę.

Jakże w tej sytuacji odmówić trafności spostrzeżeniu Stanisława Lema o prawdziwie wielkim przemyśle?

Stanisław Michalkiewicz

Stanisław Michalkiewicz
Stanisław Michalkiewicz
Jeden z najlepszych współczesnych polskich publicystów, przez wielu czytelników uznawany za „najostrzejsze pióro III RP”. Prawnik, nauczyciel akademicki, a swego czasu również polityk. Współzałożyciel i w latach 1997–1999 prezes Unii Polityki Realnej. Jego blog wygrał wyróżnienie Blog Bloggerów w konkursie Blog Roku 2008 organizowanym przez onet.pl. Autor kilkudziesięciu pozycji książkowych, niezwykle popularnego kanału na YT oraz kilku wywiadów-rzek. Współpracował z kilkudziesięcioma tytułami prasowymi, kilkoma rozgłośniami radiowymi i stacjami TV.

INNE Z TEJ KATEGORII

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Kot w wózku. Nie mam z tym problemu, chyba że chodzi o politykę

Wyścig o ważny urząd nie powinien być wyścigiem obklejonych hasłami reklamowymi promocyjnych wózków. To przystoi w sklepie – też dlatego, że konsument i wyborca to dwie różne role.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

Markowanie polityki

Nie jest łatwo osiągnąć sukces, nie tylko w polityce, ale nawet w życiu. Bardzo często trzeba postępować niekonwencjonalnie, co w dawnych czasach nazywało się postępowaniem wbrew sumieniu. Dzisiaj już tak nie jest, bo dzisiaj, dzięki badaniom antropologicznym, już wiemy, że jak człowiek politykuje, to jego sumienie też politykuje, więc można mówić tylko o postępowaniu niekonwencjonalnym, a nie jakichś kompromisach z sumieniami.
5 MIN CZYTANIA

Piosenka jest dobra na wszystko

„Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już” – głosi kultowa piosenka Wojska Polskiego, czyli naszej niezwyciężonej armii, pod tyułem „Warszawianka”. To z pozoru bardzo optymistyczne przesłanie, bo niby wszyscy będą wolni, bez względu na to, czy przeżyją, czy nie, ale z drugiej strony pokazuje, że nie ma żadnej różnicy między tym, który przeżyje, a nieboszczykiem – co wcale nie musi być aż takie radosne.
5 MIN CZYTANIA

Bajka dla dorosłych

Już w najbliższą niedzielę cała Polska będzie – nie, nie będzie czytała dzieciom, bo te bajki o demokracji przeznaczone są dla dorosłych. Konkretnie chodzi o obsadzenie ponad 40 tys. stanowisk radnych, którzy w radach będą radzić, jakby tu przychylić obywatelom nieba.
5 MIN CZYTANIA