Przedstawiciele Komisji Europejskiej, z którymi rozmawiali dziennikarze „Rz”, nieoficjalnie tłumaczą, że większa produkcja żywności w Unii Europejskiej będzie wymagała większego nawożenia, a to kłóci się z logiką Zielonego Ładu.
Dziennik przypomniał, że jednym z głównych założeń unijnej polityki klimatycznej jest zmniejszenie nawożenia o 20 proc. do 2030 r. i ograniczenie stosowania środków ochrony roślin o 50 proc. A że przez wojnę pojawiły się globalne niedobory zboża, to Europa będzie musiała produkować je samodzielnie.
„Tu jednak zaczynają się schody: intensyfikacja upraw wymaga stosowania większej ilości nawozów, a zwiększanie produkcji mięsa, np. drobiu, którego Ukraina wysyłała do UE ok. 100 tys. ton rocznie – sporej ilości pasz” – napisano w artykule „Rz”.
Kolejnym problemem są rosnące ceny nawozów, które w dużej mierze były eksportowane z Rosji. W wyniku podwyżek cen gazów produkcja nawozów w Europie znacznie podrożała i dziś np. tona saletry amonowej kosztuje w Polsce 4000 zł, a jeszcze pół roku temu było to ok. 1700 zł. To wszystko przekłada się na wydajność produkcji rolnej i na ceny w sklepach.
– Uważamy, że wprowadzanie Zielonego Ładu otworzy tylko w UE rynek dla produkcji krajów trzecich. A warto zapytać, czy jeśli będziemy żywność sprowadzać z daleka, to czy to będzie lepsze dla środowiska? – powiedział „Rzeczpospolitej” Marian Sikora, przewodniczący Federacji Branżowych Związków Producentów Rolnych.
Źródło: Rzeczpospolita