W styczniu 2021 r. w związku ze zbieraniem materiałów do biografii redaktora Stanisława Michalkiewicza wysłałem do Ministerstwa Sprawiedliwości zapytanie dotyczące listu od Światowej Organizacji Restytucji Mienia Żydowskiego. Niestety – wbrew ustawie o dostępie do informacji publicznej – mimo kilku moich monitów telefonicznych i mailowych – resort, kierowany wtedy przez ministra Zbigniewa Ziobrę, nie raczył odpisać na moje zapytanie prasowe do tej pory, a szczęśliwie minęły już trzy lata.
Niedawno natomiast poseł Grzegorz Płaczek z Konfederacji nagrał film, w którym mówi, że prawie miesiąc czeka na odpowiedź z Ministerstwa Edukacji Narodowej, starając się ustalić, jaki procent ukraińskich uczniów przebywających i zarejestrowanych w Polsce jest objętych polskich systemem edukacji, co pozwoliłoby młodym Ukraińcom uczyć się języka polskiego. Po drugie, pytał, jaki procent tych uczniów jest objęty zdalną edukacją ukraińską. „Pytanie musiało zaboleć” – skomentował poseł.
A ja po bombardowaniu mnie przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji newsletterami na temat Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy zadałem resortowi pytanie prasowe.
Co było w newsletterach?
Minister Marcin Kierwiński poinformował, że funkcjonariusze i pracownicy Policji, Państwowej Straży Pożarnej, Straży Granicznej oraz Służby Ochrony Państwa zaangażują się w tegoroczny finał WOŚP. Minister Marcin Kierwiński skierował do funkcjonariuszy i pracowników poszczególnych służb podległych MSWiA list zachęcający do udziału w 32. finale Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, stojąc na stanowisku, aby funkcjonariuszki, funkcjonariusze oraz pracownicy Policji, Państwowej Straży Pożarnej, Straży Granicznej oraz Służby Ochrony Państwa zaangażowali się w „tę piękną i szlachetną inicjatywę”.
– Głęboko wierzę, że aktywnie włączycie się w tegoroczny Finał WOŚP i pomoc potrzebującym, do czego serdecznie zachęcam – zaapelował minister Kierwiński w liście skierowanym do funkcjonariuszy. – Jestem przekonany, że Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, wspierana przez funkcjonariuszy, funkcjonariuszki oraz pracowników cywilnych Policji, Państwowej Straży Pożarnej, Straży Granicznej oraz Służby Ochrony Państwa, będzie grać do końca świata i o jeden dzień dłużej! – podkreślił minister.
W drugim newsletterze poinformowano, że minister Marcin Kierwiński spotkał się z Jerzym Owsiakiem w celu omówienia sposobów włączenia się służb podległych MSWiA w 32. finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Minister Kierwiński powiedział, że funkcjonariusze i pracownicy Policji, Państwowej Straży Pożarnej, Straży Granicznej oraz Służby Ochrony Państwa zaangażują się w pomoc przy tegorocznym finale WOŚP oraz zapewnią bezpieczeństwo wolontariuszom.
Tak więc funkcjonariusze zajęli się nie tylko zapewnianiem bezpieczeństwa. Sami czynnie włączyli się do zbierania pieniędzy na WOŚP: „służby podległe MSWiA grają z WOŚP. Wśród zgłoszonych inicjatyw można m.in. wymienić: udział funkcjonariuszy Policji w turnieju koszykarskim o nazwie »Powiat gra dla WOŚP«, który odbędzie się w Powiatowej Hali Sportowej »Kujawianka« w Inowrocławiu, wystawienie stoiska KP PSP w Siemiatyczach, gdzie w celu zademonstrowania działania kamery termowizyjnej strażacy doprowadzą do zadymienia specjalnego namiotu pneumatycznego, zorganizowanie przez SOP pokazu zabytkowego samochodu Mercedes Trasco na błoniach PGE Narodowego oraz udział funkcjonariuszy Straży Granicznej w turnieju piłki siatkowej organizowanym przez Klub Kibica Arka Tempo Chełm”.
Moje pytania
Właśnie w związku z tymi newsletterami 12 stycznia br. wysłałem do Wydziału Prasowego Departamentu Komunikacji Społecznej MSWiA, a cztery dni później ponowiłem zapytanie dziennikarskie z trzema pytaniami:
1) Dlaczego służby państwa polskiego oficjalnie wspierają prywatną fundację WOŚP? Kto o tym zadecydował?
2) Na jakiej podstawie prawnej wydawane są na ten cel pieniądze podatników?
3) Ile to tegoroczne wsparcie dla WOŚP będzie kosztowało podatników?
Ponieważ jednak – wbrew prawu prasowemu, które nakazuje, by dziennikarz uzyskał odpowiedź najpóźniej po dwóch tygodniach – po trzech tygodniach nadal brak było odpowiedzi, zadzwoniłem do Wydziału Prasowego MSWiA i usłyszałem, iż moje zapytanie dotarło i pracownicy zajmą się przygotowaniem odpowiedzi. Ponieważ po kolejnych dwóch tygodniach wciąż nie było reakcji, zadzwoniłem ponownie. Pracownik Wydziału Prasowego zapewnił mnie, że pracują nad odpowiedziami, ale nie wie, kiedy zostaną wysłane.
Od wysłania mojego zapytania do tej pory szczęśliwie minęło półtora miesiąca i nadal brak jest jakiejkolwiek reakcji, mimo że w sytuacji kiedy urząd nie jest w stanie wysłać odpowiedzi w ciągu dwóch tygodni, zobowiązany jest do poinformowania dziennikarza o tym fakcie oraz wyznaczenia sobie nowego terminu. Prawdopodobnie odpowiedź nadejdzie tak samo jak w przypadku resortu sprawiedliwości. Czyżby moje pytania były niewygodne?
Wolność już była
W tym kontekście muszę przyznać, że zwykle nie mam problemów i bardzo profesjonalnie, jeśli chodzi o podejście do dziennikarzy, zachowują się urzędnicy od kontaktu z mediami pracujący w Ministerstwie Finansów. Niezależnie od barwy formacji rządowej współpracę z nimi od co najmniej dwudziestu lat odbieram bardzo pozytywnie. Nie tylko w miarę możliwości na czas przesyłają odpowiedzi na moje pytania, ale z własnej inicjatywy dzwonią do mnie w razie jakichś wątpliwości czy niedomówień (bo dla odmiany w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej nie tylko nikt nie odbiera telefonów, ale nawet nie działa infolinia dla obywatela). Ale to jest chyba wyjątek od reguły, bo poprzednie przykłady pokazują, że poprzedni i aktualny rząd nie różnią się także w kwestii ignorowania prawa na zasadzie „nie mam Pańskiego płaszcza i co mi Pan zrobisz?”.
Tymczasem pętla na szyi wolności słowa coraz bardziej zaciska się zarówno ze strony Unii Europejskiej, jak i polskich władz. O takich swobodach jak w latach 90. możemy już tylko pomarzyć. Zgodnie z wnioskiem Komisji Europejskiej Parlament Europejski zagłosował w styczniu br. za uznaniem mowy nienawiści i przestępstw z nienawiści za przestępstwa według prawa Unii Europejskiej i wezwał kraje członkowskie do odpowiednich działań. Zdaniem Warsaw Enterprise Institute „penalizacja mowy nienawiści jest nie do obrony w świetle fundamentalnej wartości, jaką jest wolność słowa, a także ze względu na arbitralność tego, co jest uznawane za mowę nienawiści, a co nie jest. Ponadto może stać się ona narzędziem politycznego nacisku na grupy mogące zagrozić aktualnej władzy”.
– Chcecie wsadzać do więzienia swoich wrogów! Nie będzie można mówić źle o imigrantach, bo to mowa nienawiści. Czyli jak ktoś będzie czytał raport policyjny o przestępstwach popełnionych przez imigrantów, to trafi do więzienia? A jak inny obywatel zgodnie ze swoim prawem wolności do wyznawania własnej religii, zdrowym rozsądkiem i wiedzą naukową z biologii stwierdzi, że są tylko dwie płcie, a nie jak wy uważacie 256, to co? Też do więzienia? Myślicie tylko o zniszczeniu wolności, chcecie wprowadzić cenzurę – mówił w sali plenarnej Parlamentu Europejskiego Patryk Jaki, europoseł Suwerennej Polski.
Po takim rozkazie z Brukseli w Ministerstwie Sprawiedliwości od razu rozpoczęły się prace nad zmianą kodeksu karnego, dotyczące mowy nienawiści i przestępstw z nienawiści. Przepisy będą poszerzone o takie przesłanki jak płeć, orientacja seksualna, tożsamość płciowa, wiek czy niepełnosprawność. A polskiej władzy pomoże w tym przystąpienie do Prokuratury Europejskiej, o co gorliwie zabiega nowy minister sprawiedliwości. A ta ma się przede wszystkim zajmować ściganiem całkowicie niejasnej, niezdefiniowanej i umożliwiającej dowolne interpretacje „mowy nienawiści”.
Zresztą przepisy nie weszły jeszcze w życie, a już próbuje się dyscyplinować niezależne wydawnictwa. Otóż niedawno funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zrobili nalot na siedzibę wydawnictwa 3DOM w Częstochowie, konfiskując – jak za Hitlera albo komuny – nakłady kilku książek. Samego właściciela wydawnictwa Tomasza Stalę właśnie za wydanie zarekwirowanych książek podejrzewa się o… zbrodnię przeciwko narodowi polskiemu. W 2023 r. zablokowano legalną stronę internetową tygodnika „Najwyższy Czas!”, a wydawnictwo Capital zostało usunięte z targów książki odbywających się na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 90. nikt by się nie spodziewał, że może dojść do czegoś takiego. No ale teraz mamy unijną moralność i unijne porządki.
Tomasz Cukiernik
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie