fbpx
wtorek, 23 kwietnia, 2024
Strona głównaFelietonWolny rynek umiera na naszych oczach

Wolny rynek umiera na naszych oczach

Ktoś w Unii Europejskiej chce nam zafundować komunizm bis, tyle że łaskawie tak tego nie nazywa. Cały projekt ukrywa się pod pretekstem troski o klimat. Komuniści też mieli piękne hasła na sztandarach, efekty ich działań były jednak opłakane. Teraz centralny brukselski planista ma zastąpić system oparty na wolności i przedsiębiorczości. Jakie będą tego skutki, nietrudno przewidzieć...

Słynny już pakiet „Fit for 55” wywołał lawinę komentarzy i nieskrywanych obaw. Oto wierchuszka Komisji Europejskiej zamierza jeszcze dokręcić śrubę i narzucić szybsze tempo dochodzenia do tzw. neutralności klimatycznej. Propozycje zawarte w pakiecie rozwiązań znanych pod wymienioną wyżej nazwą to m.in. rozszerzenie konieczności zakupu uprawnień do emisji CO2 na budownictwo i transport, podniesienie minimalnej stawki akcyzy na paliwo czy eliminacja do 2035 roku produkcji samochodów z napędem spalinowym. W efekcie Unia ma osiągnąć do 2030 roku redukcję CO2 o 55 proc. w porównaniu z rokiem 1990. Nie brak przerażających wyliczeń, ile to będzie kosztować zwykłych obywateli, którzy za pomysły urzędników – utopistów będą musieli zapłacić z własnej, często niezbyt zasobnej kieszeni. Nie chcę zanudzać tymi wyliczeniami, warto mieć po prostu na uwadze, że w krótkim czasie czekać nas może poważne uszczuplenie zawartości naszych portfeli.

Jest jeszcze inny wymiar tego projektu. Wdrażanie Zielonego Ładu, którego jednym z elementów jest nadmieniony pakiet, to nic innego jak powtórka z gospodarki centralnie planowanej. To potężna ingerencja w wolny rynek. Zielony Ład w istocie prowadzi do systemu, w którym kluczowe elementy gospodarki, takie jak podaż i popyt, podlegają decyzjom urzędników. Mamy także do czynienia z przykładem cen ustalanych quasi-administracyjnie, a nie poprzez mechanizm rynkowy. Zielony Ład to również pretekst do decydowania za nas, czym będziemy jeździć, co będziemy jeść i ile to będzie kosztować. Zgoda na to, aby w tak istotnych sprawach rozstrzygnięć dokonywał ktoś inny, to w praktyce zgoda na system, z którym szczęśliwe rozstaliśmy się ponad 30 lat temu. Czyżby na naszych oczach miał wrócić pod inną postacią?

Wolny rynek oparty na decyzjach podmiotów gospodarujących, czyli firm i gospodarstw domowych, był tym, co pośród innych czynników dało Europie dobrobyt. Brak mechanizmu wolnorynkowego to z kolei powód poważnych i nieprzezwyciężalnych trudności komunizmu. Nie bez powodu w jednym systemie rósł poziom życia, a w drugim dominowały nędza i frustracja. Tymczasem ktoś chce nam zafundować komunizm bis, tyle że łaskawie tak tego nie nazywa. Cały projekt ukrywa się pod pretekstem troski o klimat. Komuniści też mieli piękne hasła na sztandarach, efekty ich działań były jednak opłakane. Centralny brukselski planista ma zatem zastąpić system oparty na wolności i przedsiębiorczości w imię celu, którego realizacja i tak nic nie da. Wielcy światowi emitenci dwutlenku węgla mają bowiem za nic utopijne plany spisane w kolejnych unijnych dokumentach. Chińczycy na potęgę inwestują w moce węglowe, tak więc w ujęciu globalnym do żadnej redukcji najpewniej nie dojdzie. Cały wysiłek, jak to w komunizmie, pójdzie na marne.

Nie chodzi przy tym o to, aby negować troskę o środowisko. Chodzi o to, aby miała ona sens i nie prowadziła do ekonomicznej ruiny bez żadnych rezultatów. Unia powinna przemyśleć swoje cele klimatyczne, tak aby nie snuć naiwnych wizji ocalenia świata. Nie ocali go tego typu działaniami, zaszkodzi tylko obywatelom państw członkowskich. Tam gdzie ideolodzy i utopiści zaczynają realizować swoje zamierzenia, prędzej czy później musi pojawić się bieda.

INNE Z TEJ KATEGORII

Urojony klimatyzm

Bardziej od ekologizmu preferuję słowo „klimatyzm”, bo lepiej oddaje sedno sprawy. No bo w końcu cały świat Zachodu, a w szczególności Unia Europejska, oficjalnie walczy o to, by klimat się nie zmieniał. Nie ma to nic wspólnego z ekologią czy tym bardziej ochroną środowiska. Chodzi o zwalczanie emisji dwutlenku węgla, gazu, dzięki któremu mamy zielono i dzięki któremu w ogóle możliwe jest życie na Ziemi w znanej nam formie.
6 MIN CZYTANIA

Policja dla Polaków

Jednym z największych problemów polskiej policji – choć niejedynym, bo ta formacja ma ich multum – jest ogromny poziom wakatów: ponad 9,7 proc. Okazuje się, że jednym ze sposobów na ich zapełnienie ma być – na razie pozostające w sferze analiz – zatrudnianie w policji obcokrajowców. Czyli osób nieposiadających polskiego obywatelstwa. W tym kontekście mowa jest przede wszystkim o Ukraińcach, Białorusinach i Gruzinach.
3 MIN CZYTANIA

Czasami i sceptycy mają rację

Wszystkie zjawiska, jakie obserwujemy w ramach gospodarki, są ze sobą połączone. Jak w jednym miejscu coś pchniemy, to w kilku innych wyleci. Problem z tym, że w przeciwieństwie do znanej metafory „naczyń połączonych”, w gospodarce skutki nie występują w tym samym czasie co przyczyna. I dlatego często nie ufamy niepopularnym prognozom.
5 MIN CZYTANIA

INNE TEGO AUTORA

RAPORT: Banki centralne wobec podwyższonej inflacji

Patrząc na wskaźnik inflacji, można odnieść wrażenie, że jakaś maszyna przeniosła nas o kilka dekad do tyłu. Polski odczyt dynamiki cen jest najwyższy od 20 lat, inflacja konsumencka w Stanach Zjednoczonych osiągnęła poziom niewidziany tam od ponad trzech dekad. Podobnie jest w strefie euro. Niemcy mają inflację porównywalną z tą z początku lat 90. Dziennikarze pytają ekonomistów i polityków, kiedy ceny wyhamują i wszystko wróci do normy.
11 MIN CZYTANIA

DEBATA WIDEO: Skąd ta inflacja? Odpowiadają Kluza, Liberadzki, Sokal

Nie wiesz, skąd ta inflacja? Obejrzyj naszą debatę z udziałem wybitnych ekspertów. Wiele pytań i równie dużo trafnych odpowiedzi!

Prof. Dariusz Gątarek: „Przyczyn inflacji szukałbym poza Polską” [WYWIAD]

O bieżącej sytuacji gospodarczej w Polsce rozmawiamy z prof. Dariuszem Gątarkiem, światowej renomy ekonomistą zajmującym się tematyką zarządzania ryzykiem i wyceną pochodnych instrumentów finansowych. Byłym doradcą prezesa NBP Sławomira Skrzypka.
5 MIN CZYTANIA